Korpolife

Bądź egoistą, zrób coś dla innych

Za tobą ciężki dzień. Znów goniłeś własny ogon. Po raz kolejny musiałaś zrobić tysiąc rzeczy ASAP. Szef cię objechał, kolega z pokoju wkurzył, a to, co trzeba było zrobić dziś, zrobisz jutro lub pojutrze, bo po raz kolejny doba okazała się za krótka. Wracasz do domu, a wszystko w tobie krzyczy, że jeszcze chwila i pękniesz.

Z podłym nastrojem każdy radzi sobie na swój sposób. Zgodnie z obiegową opinią, stereotypowa kobieta pójdzie na zakupy i nabędzie piętnastą, właściwie zupełnie niepotrzebną torebkę, ewentualnie sięgnie po tabliczkę czekolady, którą zje, hodując jednocześnie gigantyczne poczucie winy, bo przecież cukier to śmierć. Stereotypowy facet pójdzie z kumplami na piwo lub pogna na siłownię, skąd wróci do cna wyczerpany fizycznie, ale za to kipiący od zbawiennych endorfin.

Zdrowa dawka egoizmu?

Rozpieszczaj siebie – doradzają czasopisma. Jesteś tego warta – krzyczą reklamy. Wszystko to utwierdza nas w przekonaniu, że tak zwana zdrowa dawka egoizmu jest niezbędna, byśmy dobrze się czuli w swojej skórze. I z pewnością jest coś na rzeczy, bo przecież sprawianie sobie przyjemności nie jest niczym zdrożnym. Idź na spacer, posłuchaj muzyki, pośmiej się z przyjaciółmi…

Kiedy jednak poszperać w pracach psychologów, można dotrzeć do zaskakujących wniosków. Okazuje się bowiem, że od skupiania się na sobie zdecydowanie lepszą metodą na poprawianie sobie nastroju jest… zrobienie czegoś dobrego dla innych! Tezę tę potwierdziły opublikowane w 2016 roku badania przeprowadzone przez dr Katherine Nelson, profesor psychologii z University of the South in Sewane (Tennessee).

Co poprawia samopoczucie

Do trwającego sześć tygodni badania zaproszono 473 ochotników. Zostali oni podzieleni na cztery grupy. Każda z nich miała podjąć określone działania: robić coś dobrego dla świata (np. zbierać śmieci), robić dobre uczynki dla konkretnych osób (np. pomagać bliskim), wreszcie sprawiać przyjemność samym sobie. Grupa czwarta miała charakter kontrolny – nie otrzymała żadnego zadania, jej zadaniem było funkcjonować jak zwykle.

Przed rozpoczęciem badania i po jego zakończeniu każdy z uczestników wypełnił kwestionariusz oceny samopoczucia. Po podsumowaniu danych autorzy badania doszli do interesujących wniosków. Otóż uczestnicy eksperymentu, którzy mieli robić dobre uczynki (niezależnie od tego, czy były one kierowane do konkretnych osób, czy „do świata”) częściej zgłaszali poprawę nastroju niż ci, którzy sprawiali przyjemność sobie lub zachowywali się neutralnie. Co więcej, badani z grupy, która miała skupić się na samych sobie, nie zgłaszali żadnych pozytywnych emocji i nie rejestrowali obniżenia emocji negatywnych (APA PsycNet: https://psycnet.apa.org/doiLanding?doi=10.1037%2Femo0000178).

Jestem dobrym człowiekiem

Wskazane wyniki zdają się zatem potwierdzać inną obiegową opinię, mówiącą, że tak naprawdę większość dobrych uczynków ma w jakiejś mierze motywacje egoistyczne. Robimy coś dobrego dla innych, bo dzięki temu czujemy się lepiej.

Wystarczy przywołać dobrze nam wszystkim znany przykład wrzucania jałmużny do kubeczka proszącego o wsparcie bezdomnego. Każdy kto to kiedykolwiek zrobił, wie, że towarzyszyło temu, czasem nawet nie do końca uświadomione, ale realne i miłe poczucie typu „jestem dobrym człowiekiem”. Może stawia to pod znakiem zapytania szlachetność intencji (więc w końcu jesteśmy altruistami, czy nie?), ale nie zmienia faktu, że w tym przypadku rachunek zysków i strat jest ewidentnie dodatni – zyskuje i beneficjent, i dobroczyńca.

Jak o sobie myślimy

O skuteczności „małych aktów dobroci” pisze też psycholog społeczny dr Raj Raghunathan z University of Texas w Austin (The Top 10 Happiness Quick-Fixes, Psychology Today: https://www.psychologytoday.com/us/blog/sapient-nature/201304/the-top-10-happiness-quick-fixes). Podkreśla on, że jednym z najsilniejszych czynników wpływających na nasze samopoczucie jest właśnie to, jak sami o sobie myślimy. Nie musimy od razu ratować całego świata, bo – jak twierdzi Raghunathan – nawet bardzo prosty i niewymagający wielkiego wysiłku (w tym finansowego) dobry uczynek poprawia nasze mniemanie o nas samych, a co za tym idzie może bardzo skutecznie poprawić nam nastrój.

Coś dla bliźnich

Może więc następnym razem, gdy będziemy w podłym humorze, zamiast zastanawiać się, co by nam sprawiło największą przyjemność, warto rozejrzeć się wokół i zrobić coś dobrego dla bliźnich? Czas, który spędzilibyśmy na oglądaniu ulubionego serialu, poświęcić na odwiedziny u dawno niewidzianej babci. Zrobić zakupy tej nieco zrzędliwej, samotnej i schorowanej sąsiadce lub zwyczajnie z nią przez chwilę porozmawiać. Pieniądze, które wydalibyśmy na shopping czy clubbing, przekazać na jakiś szlachetny cel.

Okazji do zrobienia czegoś dla innych na pewno nam nie zabraknie. Można wręcz powiedzieć, że świat wokół nas dostarcza ich w nadmiarze. Ludzi, którym wiedzie się gorzej od nas lub których los ciężko doświadczył, nie musimy szukać daleko.

Czego nie będziesz miał mniej

Na dobrą sprawę nawet płacąc podatki, co samo w sobie – mówiąc eufemistycznie – nie należy do przyjemności, można komuś pomóc.

Fiskus daje nam bowiem możliwość przekazania 1,5 proc. swojego podatku wybranej organizacji pożytku publicznego. W tym wypadku korzyść jest potrójna. Nie dość, że pomagamy działać organizacji pozarządowej nie ponosząc dodatkowych kosztów, bo te 1,5 proc. i tak musielibyśmy oddać Urzędowi Skarbowemu, to jeszcze mamy jedyną okazję, by zdecydować, na jaki cel pójdzie cząstka naszego podatku. Trzy pieczenie przy jednym ogniu!

Uratuj jakiś świat w prezencie

Już niedługo, jak co roku, zasiądziemy do wypełniania naszego PIT-u. Zróbmy sobie nietypowy prezent! Wybierzmy organizację pożytku publicznego, której misja jest nam bliska. Wpiszmy jej numer KRS w odpowiednią rubrykę. Przekażmy 1,5 proc naszego podatku organizacji, która dzięki nam będzie mogła działać na rzecz potrzebujących. Wszystko to możemy zrobić nie wychodząc z domu, przy pomocy kilku kliknięć lub pociągnięć długopisem.

A kiedy to zrobimy, nagle fakt oddawania cesarzowi co cesarskie może okazać się wcale nie taki przykry, a podarowane 1,5 proc. podatku uwolni w naszym mózgu taką masę dopaminy, że poczujemy się lepiej niż Jack Ryan, który po raz kolejny uratował świat przed zagładą.

Beata Biały

Selfish man puts his crown on his head, he is on the man in the form of a bridge over the abyss. Concept of selfishness in relationships between people

Dodaj komentarz