Lepsze zycie

Bij tak, żeby nie zostawić śladów

Historia mobbingu w Polsce – od siermiężnej przemocy lat 90., po psychiczne dręczenie naszych czasów.
Zazwyczaj w swoich felietonach pozwalam sobie na śmieszkowanie i oglądanie świata biznesowego w krzywym zwierciadle. Dziś jednak chcę poruszyć temat, który staje się coraz bardziej obecny w mojej pracy konsultanta i psychologa, a śmieszny wcale nie jest. Mowa o mobbingu – zjawisku, które wciąż ma się dobrze i przez ostatnie trzy dekady przeszło paskudną metamorfozę.

Relikt przeszłości czy codzienny towarzysz niedoli?

Jako przedstawiciel pokolenia X, swoją karierę zawodową zaczynałem w latach 90., kiedy o mobbingu nikt jeszcze nie słyszał. Z zachowań, które dziś jednoznacznie klasyfikujemy jako przemocowe, nikt się nie tłumaczył – to po prostu była „szkoła życia”, a poniżanie i wywoływanie strachu były uważane za naturalne narzędzia zarządzania. Szefowie krzyczeli, grozili zwolnieniem, publicznie poniżali, a pracownicy milczeli, wierząc, że takie są realia pracy. To była brutalna, fizycznie odczuwalna forma przemocy, którą każdy mógł dostrzec, a w niektórych środowiskach wręcz podziwiano tak zwanych „twardych liderów” wykuwających w granicie filary kapitalizmu.

Dopiero początek XXI wieku przyniósł zmiany – o mobbingu zaczęto mówić (nie od razu głośno), a w 2004 roku termin ten wprowadzono do Kodeksu pracy. Dało to pracownikom pewną nadzieję, że będą mieli narzędzia do obrony przed przemocą w miejscu pracy. Jednak współczesny mobbing przybiera znacznie subtelniejszą formę. Nie ma już zazwyczaj krzyków, otwartych gróźb czy widocznych oznak przemocy. Dziś mobberzy działają z uśmiechem na twarzy, wykorzystując psychologiczną manipulację i naciski. Współczesny mobbing, w przeciwieństwie do tego sprzed lat, jest grą, której celem jest złamanie ofiary od wewnątrz.

Dlaczego mobbing ewoluował?

W przeszłości jawne przejawy przemocy w miejscu pracy były postrzegane jako naturalny element zarządzania, szczególnie w hierarchicznych organizacjach. Taka „fala” jak w wojsku. Prezes dojechał dyrektora a ten, żeby ochłonąć, szukał winnego i… tak mijały dni do piątku. Czasy jednak się zmieniają, a wraz z nimi kultura organizacyjna – przynajmniej deklaratywnie. Współczesne firmy często głoszą na prawo i lewo jak ważna jest dbałość o pracowników, promują dobrostan i równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Jednak za tymi fasadami kryją się mechanizmy nacisku, które stają się coraz bardziej wyrafinowane. Dzisiejszy mobbing nie polega już na bezpośredniej konfrontacji, lecz na subtelnych, często trudno uchwytnych zachowaniach, które kumulują się w długotrwałą drogę przez mękę.

To ewolucja, która ma swoje korzenie w zmianach kulturowych, ale także prawnych. Managerowie, świadomi przepisów antymobbingowych, nauczyli się unikać bezpośrednich form przemocy, wiedząc, że mogą zostać za nie pociągnięci do odpowiedzialności. Niestety, zamiast likwidacji patologii, doprowadziło to jedynie do jej transformacji. Mobberzy zaczęli używać bardziej skomplikowanych narzędzi – emocjonalnych szantaży, manipulacji informacją, marginalizowania i izolowania pracowników. Co więcej, często pokryte jest to komunikatami o trosce i chęci pomocy ofierze, która po prostu jest „zbyt wrażliwa” albo „jak zawsze źle zrozumiała”. Kolejne upokorzenia serwowane są pod pretekstem wyciągania ręki do zagubionej owieczki i ustawiania się w roli super szefa, który tak bardzo się stara. Ostatnio (może to jakaś moda) osoby odpowiedzialne w firmach za przeciwdziałanie mobbingowi stosują „sesje wybaczenia”. Jak w przedszkolu, sadzają mobbera i jego ofiarę i namawiają do tego, żeby sobie powyjaśniali. Na co liczy się w takich zabawach? Że strony „dadzą sobie po razie” a potem podadzą dłonie i problem magicznie zniknie? Wszystko po to, żeby tylko ta sytuacja nie wyszła na zewnątrz. Bo takie sprawy zawsze załatwia się „w rodzinie”. Widząc takie sposoby rozwiązania ofiary zazwyczaj milczą, bo nie wierzą w jakiekolwiek wewnętrzne mechanizmy, które miałyby ich chronić.

Ale to nie jedyny powód, dla którego poddawani mobbingowi pracownicy milczą. Często milczenie wynika ze strachu – strachu przed utratą pracy, przed reperkusjami ze strony przełożonych, a także przed wyśmianiem przez kolegów z pracy. Współczesny mobber nie poprzestaje na nękaniu, ale także manipuluje całym otoczeniem społecznym w miejscu pracy, czyniąc z ofiary osobę odizolowaną, bez wsparcia, dziwaczną. Ofiary zaczynają wątpić w swoje kompetencje, czują się bezsilne i boją się, że gdyby otwarcie sprzeciwiły się, zostałyby jeszcze bardziej pokrzywdzone.

Często mobberzy budują wokół siebie aurę wyjątkowości – są postrzegani jako osoby inteligentne, silne i wszechwiedzące. To sprawia, że ofiary, zamiast walczyć, poddają się, wierząc, że stoją w obliczu kogoś o tytanicznych cechach. Mobberzy wiedzą, jak krok po kroku naruszać granice psychiczne swoich ofiar – zaczynają od drobnych uwag, które z czasem przeradzają się w powtarzalny schemat upokorzeń i izolacji. Mam mnóstwo screenów z komunikacji sms, teams czy mailowej, w której mobberzy piszą wprost jak bardzo są lepsi od swojej ofiary, że takiej miernocie nikt nie uwierzy, że przecież nie osiągnęliby swojej pozycji, gdyby nie byli wspaniali a jakiś paproch nie może stawać im na drodze.

Kiedy zaczyna się mobbing?

Wbrew pozorom, mobbing nie zawsze jest łatwy do zidentyfikowania. To nie tylko jawne upokorzenia czy agresja werbalna. W rzeczywistości mobbing może przybierać różne formy – od subtelnych, podkopujących poczucie wartości uwag, po systematyczne ignorowanie, izolowanie, celowe obciążanie nadmiernymi obowiązkami lub przydzielanie tylko typowej „roboty głupiego”. Ważnym elementem definicji mobbingu jest jego uporczywość i długotrwałość.

Często mobber na początku relacji jest otwarty i wspierający – dlatego ofiary zdradzają wiele informacji prywatnych, swoich problemów czy aspiracji. W fazie ataku wszystkie te informacje zostają wykorzystane przeciw ofierze. W dodatku otoczenie widząc wcześniejsze dobre relacje z przełożonym dają mniejszą wiarę w doświadczanie przemocy ze strony „fajnego szefa”.

Kluczem do identyfikacji mobbingu jest systematyczność takich działań – pojedynczy incydent, nawet bardzo nieprzyjemny, nie zawsze można zaklasyfikować jako mobbing. Ale jeśli nieprzychylne uwagi, ignorowanie, podkopywanie poczucia własnej wartości czy inne formy nacisku są powtarzalne, masz do czynienia z przemocą psychiczną.

 

Współczesne firmy często głoszą na prawo i lewo jak ważna jest dbałość o pracowników, promują dobrostan
i równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Jednak za tymi fasadami kryją się mechanizmy nacisku, które stają się coraz bardziej wyrafinowane.
Dzisiejszy mobbing nie polega już na bezpośredniej konfrontacji, lecz na subtelnych, często trudno uchwytnych zachowaniach, które kumulują się w długotrwałą drogę przez mękę.

Do czego to prowadzi?

Konsekwencje mobbingu są głębokie i długotrwałe. Z perspektywy ofiary, mobbing może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych – od lęków i depresji, po zaburzenia snu i problemy psychosomatyczne. W skrajnych przypadkach ofiary mobbingu mogą podejmować próby samobójcze, wycofywać się z życia zawodowego i społecznego, tracąc przy tym nie tylko zdrowie, ale także poczucie własnej wartości.

Z punktu widzenia firmy, mobbing to bomba zegarowa. Wysoka rotacja pracowników, spadek wydajności, wzrost absencji chorobowej to tylko niektóre z problemów, z jakimi borykają się organizacje, które tolerują przemoc psychiczną. Pracownicy, którzy czują się nękani, przestają angażować się w pracę, a ich efektywność dramatycznie spada. Z tego powodu firmy, które ignorują zjawisko mobbingu, muszą liczyć się z kosztami – nie tylko finansowymi, ale i wizerunkowymi.

Prawo– czy nas chroni?

Choć w Polsce istnieje Kodeks Pracy, który definiuje mobbing i daje ofiarom możliwość dochodzenia swoich praw, rzeczywistość nie jest już tak wspaniała. Udowodnienie, że ktoś był mobbingowany, jest procesem skomplikowanym i czasochłonnym. Ofiara musi przedstawić konkretne dowody na uporczywe i długotrwałe nękanie, co w przypadku subtelnych form przemocy psychicznej nie zawsze jest łatwe.

Uczestniczyłem kilkukrotnie w pracach komisji badających przypadki mobbingu i widziałem jak trudno było udowodnić przemoc psychiczną. Choć w kuluarach „wszyscy wiedzieli”, że do takich karygodnych zachowań dochodziło.

Potrzebujemy zmian

Pomimo wzrostu świadomości na temat mobbingu i zmian w prawodawstwie, wiele polskich firm wciąż nie wdraża skutecznych procedur antymobbingowych. Pozostają na etapie szkoleń czy pogadanek z prawnikiem. Na marginesie, podczas prowadzenia szkoleń często na przerwie zadawane są mi pytania o to jak „utrudnić” życie pracownika bez wyczerpania kodeksowych znamion mobbingu. To pokazuje jak głęboko siedzi w nas ta patologiczna kultura przemocy, w której „każdy ponad każdym”.

Prawda, która jest chyba najtrudniejsza do przełknięcia, to fakt, że to firmy muszą tworzyć kulturę organizacyjną, która nie będzie sprzyjała nadużyciom, a pracownicy muszą mieć odwagę zgłaszać przemoc psychiczną.

Żadne kodeksy etyki, artykuły w intranecie czy incydentalne szkolenia nie zastąpią zmian w mentalności, aby normą była sytuacja w której szanuje się człowieka, a nie wykorzystuje jego słabości.

Konrad Pluciński

Dodaj komentarz