Stało się. Czterdzieści lat. Wciąż nie wiem, czy powinienem otwierać szampana, czy raczej zacząć nerwowo przeglądać oferty kremów przeciwzmarszczkowych i suplementów na pamięć. Bo z jednej strony – czterdzieści to jeszcze nie starość. Z drugiej – metryka nie kłamie, a kręgosłup coraz częściej wysyła sygnały ostrzegawcze po dłuższym siedzeniu na kanapie.
Zawsze wydawało mi się, że ludzie po czterdziestce to stateczni panowie, którzy mają już wszystko poukładane. Wiedzą, czego chcą, mają stabilne życie, własny dom, psa i prenumeratę ulubionego magazynu. Tymczasem ja nadal więcej nie wiem niż wiem. Cały czas zastanawiam się kim będę jak dorosnę i kim właściwie są ci „drillowcy” oraz jak ich rozpoznać. I chociaż wiem już, że świat nie działa według prostych schematów, to wciąż czasem łapię się na tym, że oczekiwałem, iż w tym wieku będę mądrzejszy, bardziej zorganizowany i będę potrafił wytłumaczyć młodszym pokoleniom, jak działa podatek dochodowy i dlaczego warto uczyć się w szkole rzeczy, które i tak nie sprawią, że nasze życie będzie łatwiejsze.
Każdy swoją czterdziestkę traktuje chyba trochę inaczej. Dla wielu czwórka z przodu to moment, w którym mogą wreszcie przestać się przejmować tym, co „wypada”, a skupić się na tym, co sprawia frajdę. W końcu życie uczy, że większość rzeczy, którymi przejmowaliśmy się w młodości, kompletnie nie miało znaczenia. Że nie warto gonić za perfekcją, bo jest męcząca. Że relacje, które wymagają nieustannych kompromisów i zabiegania o uwagę, są jak przeterminowane jogurty – lepiej się ich pozbyć, zanim zaszkodzą.
A skoro czterdzieści lat to podobno nowa trzydziestka, to może jeszcze mam szansę na kilka ekscytujących zwrotów akcji. Może pora wreszcie nauczyć się hiszpańskiego, pojechać na spontaniczną podróż w nieznane albo przynajmniej zrozumieć, jak działa Bitcoin…
Jedno wiem na pewno – nie zamierzam traktować tej czterdziestki jako końca beztroski, tylko raczej jako zaproszenie do kolejnego etapu życia. Z odrobiną luzu, większą dawką dystansu i świadomością, że w sumie to całkiem nieźle mi poszło przez te wszystkie lata. A jeśli przyszłość ma mi przynieść jeszcze więcej radości, przygód i dobrego jedzenia, to… niech przychodzi, jestem gotowy!
Piotr Krupa

Dodaj komentarz