Korpotata

Cztery torty w siedem dni

Od ośmiu lat czerwiec to dla nas wyjątkowy miesiąc. Jak łatwo można się domyślić, właśnie wtedy przypadają urodziny Jaśka. Staramy się, aby za każdym razem był to wyjątkowy dzień. Zarówno dla nas, jak i dla samego solenizanta.

Co ciekawe, urodziny Jaśka wyglądają trochę jak w rodzinie królewskiej, bo obchody trwają zazwyczaj kilka dni. Nie inaczej było w tym roku. Tematem przewodnim niezmiennie od kilku lat jest oczywiście piłka nożna. Dlatego obchody ósmych urodzin Jaśka rozpoczęliśmy od imprezki dla kumpli. A tych uzbierało się w tym roku całkiem sporo. Kilka osób z klasy, paru chłopaków z treningów, kumpel z przedszkola – i nawet nie zauważyliśmy, jak lista gości urosła do kilkunastu osób. Pierwsza myśl – na pewno nie zrobimy imprezki w naszym mieszkaniu. Po pierwsze: będzie raczej ciasno i… nudno. A po drugie: od razu po takim spotkaniu towarzyskim trzeba byłoby zapraszać ekipę remontującą, która w optymistycznym założeniu musiałaby jedynie pomalować wszystkie ściany i sufity.

Na szczęście wszyscy koledzy Jaśka to zapaleni piłkarze, więc motyw imprezy był raczej przewidywalny. Postawiliśmy na mini-turniej piłki nożnej. Wynajęliśmy boisko, trenera i sędziego w jednej osobie, który poprowadził całą imprezę. Chłopcy mieli zaplanowaną aktywność na trzy godziny. Myśleliśmy, że po tym czasie będą chcieli już tylko jeść tort i czipsy. Nic bardziej mylnego. Wystarczył krótki odpoczynek regeneracyjny i zawodnicy byli gotowi do dalszej gry. Jeżeli ich zapał do „imprezowania” się utrzyma, to aż strach pomyśleć, jak będą wyglądały ich „osiemnastki”. Moja wyobraźnia chyba nie sięga aż tak daleko.

Potem były jeszcze dwie imprezy dla rodziny i ostatnia, cukierkowe party, dla kolegów i koleżanek z klasy. Reasumując: mieliśmy niepowtarzalną okazję skosztować czterech różnych tortów, pięciu rodzajów ciast i pięciu różnych smaków lodów. Nie wspominając już o takich dodatkach jak czipsy, cukierki czy ciastka. A to wszystko w ciągu zaledwie siedmiu dni urodzinowego maratonu.
Czy to przesada? To zależy… Jeżeli spojrzymy na imprezę urodzinową syna Cristiana Ronalda, to wciąż bardzo daleko nam jeszcze do prawdziwego urodzinowego szaleństwa. Z drugiej strony, gdy przypomnę sobie moje lub kolegów ósme urodziny, to wypadamy jak dorodni prywaciarze z lat 90. XX w., którzy organizowali przyjęcie komunijne dla swojej córuchny.

Dla nas jest to po prostu bardzo ważny dzień. A w zasadzie najważniejszy w całym roku. Zależy nam również na tym, aby Jasiek dobrze wspominał swoje urodziny. Ja do dzisiaj pamiętam torty z owocami, które moja mama robiła na moje urodzinowe imprezki.
Mieliśmy w domu książkę kucharską z przepisami na niebanalne torty. Raz w roku, przed moimi urodzinami, mogłem wybrać jeden, który mama miała mi upiec. Co ciekawe, niedawno mama zdradziła mi, że za każdym razem, gdy wybierałem tort, była przerażona, bo nie potrafiła go zrobić. Wieczorami siedziała w kuchni i obmyślała plan pieczenia.

Zawsze uważałem, że wspomnienia z dzieciństwa są fundamentem naszego dorosłego życia. Dlatego staramy się, aby nasz syn wspominał swoje wczesne lata jak najlepiej. A wiadomo, że najlepsze do tworzenia takich wspomnień są święta, wyjazdy wakacyjne i nie tylko oraz właśnie urodziny. Nie ma co oszczędzać na przyjęciach urodzinowych, tylko pozwolić sobie odrobinę szaleństwa. No bo kto w końcu nie chciałby mieć fajnej imprezy urodzinowej? Dlatego mamy już niezły pomysł na przyszłoroczną. Powinien się Jaśkowi spodobać…

Piotr Krupa

Dodaj komentarz