Korpomama

Dobry czas

Ech, jak te wakacje szybko mijają… Co prawda dla rodziców pracujących wakacje czasem wiążą się z większym stresem niż „zwykłe” życie – placówki są zamknięte i jakoś dzieciakom w wieku szkolnym trzeba ten czas zorganizować. Ci, którzy mają młodsze latorośle są w lepszej sytuacji, bo przedszkola i żłobki pracują cały rok. Swoją drogą to ciekawe zjawisko. Czyżby dzieci w żłobku i przedszkolu mniej się męczyły? A jeżeli tak, dlaczego szkoła nie jest tak zorganizowana, żeby dzieci jednak się nie męczyły? To jednak temat na długą opowieść, nie na krótki felieton do kawy.

Wracając do rzeczy bardziej przyjemnych: tegoroczne wakacje minęły nam bardzo błogo. Z przyjemnością patrzę wstecz i myślę, że to był dobry czas. Choć nie taki, jak z obrazków w biurach podróży. Był to czas spokojnego nicnierobienia, spokojnego odpoczywania, długiego jedzenia lodów. Czy to źle? Myślę że dobrze. Kiedy zapytałam się mojej córki, co chce robić w wakacje, odpowiedziała, że dwie rzeczy: pojechać do parku trampolin i na dwa tygodnie do babci bez rodziców. Byłyśmy również na krajowym super wyjeździe rodzinnym, który jej się bardzo podobał. A mnie jeszcze bardziej, ponieważ było mnóstwo dzieciaków, które rewelacyjnie się ze sobą dogadywały. I przez cały tydzień usłyszałam tylko może pięć razy „mamoooo…”.

Jednak kiedy pytam, co najmilej wspomina z wakacji, to jest to właśnie park trampolin i wyjazd do babci. I tak sobie myślę, czy my rodzice sami nie wpuszczamy się w kołowrotek super wakacji w super miejscach. Podejrzewam, że w wieku nastoletnim to się zmieni, że zechce szerzej eksplorować świat, głównie bez rodziców. Jednak na tym etapie rozwojowym fajne są te chwile, kiedy jest wśród bliskich jej osób. Cóż zrobić, nie pozostało nic innego, jak korzystać z tych chwili razem. Tak czuję, że ich ilość jest już policzona. Iść z rodzicem do szkoły to już trochę przypał. Tak, takich słów też dzieci jeszcze używają. Więc już maszeruje sama z plecakiem…

A wakacje to był również czas lenistwa, leżenia i patrzenia w sufit. Osobiście uważam, że takie chwile są bardzo potrzebne.

Dzieci mają magiczną umiejętność szybkiego wynajdowania sobie zajęć, szczególnie kiedy odetniemy je od elektroniki. Pół godziny leży i marudzi, że jej się nudzi, aż tutaj nagle wyciąga z półki zapomnianą zabawkę. Podczas marudzenia wzrok się na niej zawiesił i przypomniała sobie, jakie to fajne zabawy z nią były. Nudy są fajne, polecam również dorosłym. Wystarczy chwila w domu, na łóżku, na kanapie. Odkładasz wszelką elektronikę, książkę i leżysz. Ile jesteś w stanie tak wytrzymać? Kiedy pojawia się chęć wstania, sięgnięcia po telefon, nagła potrzeba sprzątnięcia w komórce? Wszystko, tylko nie nuda!

Jest jedna rzecz, której w wakacje sobie nie żałujemy. Och, to lody! Mam taką prywatną teorię – i jak chcecie, to korzystajcie z niej śmiało – że lody w wakacje nie tuczą. Lody w wakacje sprawiają same przyjemności. Lody pozwalają na nudę i skupienie. Siedzisz i liżesz. Jak się zagapisz, zaraz się rozpuszcza i koniec przyjemności. A co ciekawe, to jedyny produkt spożywczy, którego moje dziecko z przyjemnością próbuje i smakuje. Ta ciekawość smaków nie przekłada się na inne potrawy z uwzględnieniem słodyczy. W tym zakresie młoda ma swoje bardzo ograniczone menu. A lody? Owszem ma swoje ulubione smaki, jednak z chęcią próbuje nowych. Zazwyczaj i tak kończy się na tych najulubieńszych, ale nowe doświadczenie było. A to poprzez doświadczenia kreujemy siebie samych, bez względu na metryczkę.

Dorota Dabińska-Frydrych

Dodaj komentarz