Potrzeba niezależności, wychowanie, wzorce i stereotypowe przekonania dotyczące męskości to niektóre z czynników powodujących, że dorosłemu facetowi niełatwo przyznać przed sobą i innymi, że jest mu ciężko i nie zawsze zna rozwiązanie, odczuwa lęk i potrzebuje czegoś więcej niż jedzenie, pieniądze oraz seks. Stworzone w dzieciństwie głębokie przekonanie, że wszystko, czego mężczyźni potrzebują, zdobędą sami, rzutuje na jakość późniejszych relacji.
A przecież czasem każdy z nas potrzebuje wsparcia, niezależnie od tego, jak mocno jesteśmy przekonani o własnej niezależności. Przyznanie się przed sobą i innymi, że czegoś ma się najzwyczajniej za dużo na głowie i prośba o wsparcie, wymaga dużej odwagi. Jeśli tego nie zrobi wprost, taki facet i tak będzie komunikował na zewnątrz potrzebę zaopiekowania się nim, ale często w toksyczny sposób, wzbudzający poczucie winy u osób będących z nim w bliższych relacjach.
Zająć się sobą
Mężczyźni niebezpiecznie długo przeciągają moment, w którym zaczynają zajmować się sobą. A jest to konieczne po to, żeby dać odetchnąć innym – najczęściej partnerkom, które przecież nie są od wszystkiego i ich „wyporność” jest ograniczona. W wielu przypadkach nigdy do tego momentu nie dochodzi. Kwestią czasu jest nadejście chwili, w której facet uświadamia sobie, że nie ma żadnych istotnych relacji poza związkiem, sam nie do końca wie co lubi, jak się ubierać, gdzie jeździć, co jeść i gdzie są w domu są jego ubrania. Poczucie wolności i sprawczości daje mu jedynie szybka jazda samochodem, w którym czuje się ważny i niezależny, dlatego gotów jest poświęcić temu więcej czasu niż ludziom. To dość niebezpieczna sytuacja, która może powodować całkowitą utratą poczucia sprawczości i sensu.
Najtrudniejszy wydaje się ten pierwszy krok, czyli przyznanie przed sobą, że potrzebuje się wsparcia. Bo samemu już się nie ogarnia, bo nikt nigdy nie powiedział, że życie to nie tylko działanie i rozwiązywanie problemów, najczęściej kogoś innego. A najtrudniej jest, kiedy przychodzi wreszcie moment konfrontacji ze sobą, tak skutecznie odkładany na później. By go odwlec, zamiast zajmować się sobą i tym, co wymaga zaopiekowania, mężczyzna może skutecznie tworzyć i mnożyć tematy zastępcze, jak np. kontrolowanie innych, projektowanie na nich własnych niechcianych i przeszkadzających cech, połączone z próbami zmieniania ich pod przykrywką troski i opieki, czasem nawet „miłości”.
Wzorce zabijające relacje
Wzorce, które są przypisywane mężczyznom od najmłodszych lat, określają facetów jako bohaterów, którzy wszystko ogarną, rozwiążą każdy problem, wszystko uniosą i nie będą przy tym się użalać, bo przecież emocje to nie jest „męski świat”. Tak tworzeni są mali chłopcy, którzy budują swój charakter – a przynajmniej tę część charakteru, którą budować jeszcze można – na wzór „wojowników” rozwiązujących wszystko siłą, presją lub statusem. Tylko co, jeśli to nie działa? Bo przecież w relacjach takie podejście nie może skończyć się dobrze. Relacje wymagają jednak otwartości, odsłonięcia się. A gdy tego brakuje, mamy bezsilność, zranienie, unikanie lub ucieczkę w działania – bo tam jest wszystko jasne, pozycja jest wyraźna, jest względnie bezpiecznie i pod kontrolą.
Jacek Masłowski w książce „Czasem czuły, czasem barbarzyńca” napisał:
Mężczyzna to był ktoś, kogo można było opisać poprzez zestaw cech związanych z szeroko pojętą wojowniczością. A zatem pytanie, które przez dziesiątki tysięcy lat było na tapecie, brzmiało: co ma zrobić mężczyzna, żeby być męski, czyli wojowniczy? I jedną z tych odpowiedzi było właśnie to, że ma być niewrażliwy emocjonalnie.
Autor kontynuuje:
Wyobraź sobie, że jesteś wojownikiem, który w momencie, kiedy ma chwycić miecz, zaczyna rozważać: „O jejku, przecież zaraz mogę kogoś skrzywdzić, to jest nie w porządku, będę później z tego powodu smutny”. Przecież to byłoby bez sensu. I na pewno nie pomogłoby mu wykonać zadania. W związku z tym przez dziesiątki tysięcy lat trening do męskości polegał na tym, żeby oderwać mężczyznę od strachu, smutku, bezsilności, niepewności, tęsknoty.
Przed emocjami nie uciekniesz
Wiemy przecież, że „wycięcie” wybranej emocji jest niemożliwe. Jeśli z różnych przyczyn uda nam się ten dramatyczny wyczyn – przynajmniej na poziomie świadomym – to odetniemy się od wszystkich. Możliwe jest wyparcie emocji do sfery nieświadomości, gdzie nasza psychika będzie te przeżycia „przerabiać”, bez względu na to, czy tego chcemy czy nie. Lepiej dla nas, żeby działo się to z naszym udziałem. Emocje to niezwykle ważne sygnały i podpowiedzi. To również znaki rozpoznawcze dla innych i wskaźniki pokazujące nam, czy wystarczająco dobrze dbamy o własne potrzeby.
Wróćmy jednak do naszych wzorców męskich relacji. Mamy więc małych, a później dorosłych wojowników, wyszkolonych żołnierzy działania, a z drugiej strony amatorów „bycia” oraz nawiązywania głębokich relacji. W konsekwencji męskie style nawiązywania relacji będą raczej ostrożne, bez odsłaniania się, bo nie wiadomo, co może się wydarzyć, gdyby facet odsłonił wrażliwą część. Emocje rozumiane są jako słabość, więc będą one czymś, czego mężczyźni nie będą ujawniać w relacjach, bo są dla nich niejasne, „niemęskie” i nie do końca przewidywalne. Ale bez emocji relacje mogą być po prostu puste.
Złość to smutek
Akceptowalna wśród facetów jest złość, może dlatego, że wpisuje się we wzorzec wojownika, który przecież bez gniewu przepadnie w walce. Pod złością jest jednak znacznie więcej, znajdzie się tam smutek, bezsilność, bezradność, a nawet potrzeba miłości, tęsknota, chęć bycia z kimś blisko, tylko jakoś tak nieporadnie wyrażane. Tu pojawia się trudność w relacjach – wyrażenie takich potrzeb to dla faceta często ogromne wyzwanie. W ten sposób, napędzany presją, stresem i złością facet buduje siebie jako człowieka niegotowego na przeżywanie życia w pełni, ograniczonego do zdobyczy, w pędzie i bez zbędnego rozglądania się wokół. Jeśli młody mężczyzna nie wypracował zdrowych metod radzenia sobie ze złością, to z dużym prawdopodobieństwem będzie to działać w dorosłym życiu, nie tylko przeciwko niemu, ale również przeciwko innym.
Prawdziwe relacje
Poza zmęczeniem, nerwowością, poczuciem braku sensu, niewyrażana złość może być, niestety, solidnym gruntem do zaburzeń depresyjnych czy dla uzależnień, które są skutecznym wentylem dla napięcia. Skutecznym tylko do momentu, w którym coś nie pęknie – zdrowie albo psychika. Wtedy przychodzi refleksja, że nie mam nic poza pracą, a związek jest obciążony do granic możliwości. I to jest moment, w którym nie można już dłużej ignorować uczuć. Prawdziwe i szczere relacje z innymi to niezbędny element wystarczająco szczęśliwego życia. Bez tego możemy nigdy nie odnaleźć spełnienia i życiowej satysfakcji.
Witek Janowski
Witek Janowski
www.witekjanowski.pl
Coach i trener. Pracuje z menedżerami znajdującymi się pod wpływem silnej presji, ciągłego stresu i napięcia, którzy czują się przeciążeni zadaniami i przytłoczeni obowiązkami. Pomaga im odzyskać kontrolę, równowagę oraz zarządzać emocjami, tak aby czuli się spełnieni w pracy, odzyskali radość i satysfakcję z życia.
Dodaj komentarz