Jeszcze dekadę temu etat w korporacji był synonimem stabilności i sukcesu. Dziś coraz więcej pracowników z Mordoru po godzinach prowadzi własne mikroprojekty – od pisania tekstów, przez fotografię, aż po małe sklepy internetowe. Zmienia się mentalność, technologia i… ambicje. Ale czy da się naprawdę połączyć życie freelancera z etatem, nie łamiąc zasad lojalności wobec firmy i nie doprowadzając się do wypalenia?
Po godzinach, ale na serio
Dla jednych to odskocznia, dla innych – plan awaryjny. Marta, specjalistka ds. marketingu w jednej z warszawskich korporacji, po pracy prowadzi sklep z naturalnymi kosmetykami. – Zaczęło się od tego, że robiłam kremy dla znajomych. Z czasem pojawił się fanpage, potem własny e-sklep. Nie zrezygnowałam z etatu, bo lubię bezpieczeństwo i zespół, ale to moje „po godzinach” daje mi satysfakcję, której nie daje Excel – mówi.
Nie jest wyjątkiem. Według danych raportu Pracuj.pl z 2025 roku, aż 27 proc. pracowników biurowych w Polsce prowadzi dodatkową działalność lub freelancuje. Wśród osób z dużych miast ten odsetek jest jeszcze wyższy. Najczęściej wybierane zajęcia to: copywriting, grafika, tłumaczenia, social media, doradztwo HR, coaching, fotografia i handel online.
Korpo i freelancer – dwa światy, jeden człowiek
Na pierwszy rzut oka te światy się wykluczają. Korporacja to procedury, raporty, struktury. Freelance – wolność, chaos i kreatywność. Jednak coraz więcej ludzi potrafi zgrabnie poruszać się między jednym a drugim.
Tomasz, analityk finansowy w międzynarodowej firmie, po pracy prowadzi podcast o inwestowaniu. – Nie mogłem mówić o tym, co robię w firmie, ale mogłem dzielić się wiedzą ogólną. Dziś mam kilkanaście tysięcy słuchaczy i kilku sponsorów. Nie rzucam etatu, bo podcast to wciąż pasja, nie biznes. Ale to daje poczucie niezależności – przyznaje.
Z kolei Ania, project managerka z branży IT, prowadzi po godzinach warsztaty z produktywności. Jej zdaniem to właśnie korporacja była najlepszym treningiem do freelance’u: – Praca w strukturze nauczyła mnie zarządzać czasem, delegować zadania i mówić „nie”. Dzięki temu moje warsztaty są wiarygodne – bo wiem, jak naprawdę wygląda korpo-życie.
Wolność kosztuje
Nie wszyscy jednak potrafią złapać balans. Praca po godzinach często oznacza rezygnację z wolnego czasu i życia prywatnego. – Zdarzało mi się siedzieć do 2 w nocy nad zleceniami, a rano mieć spotkanie statusowe. Po pół roku byłem wrakiem człowieka – mówi Bartek, UX designer, który po kilku miesiącach łączenia dwóch światów zdecydował się przejść całkowicie na freelance. – To fajne, że można robić coś swojego, ale trzeba znać granice. Nie każdy musi od razu rzucać etat, ale każdy musi wiedzieć, po co to robi.
Co na to pracodawcy?
Jeszcze kilka lat temu „dorabianie” po godzinach było tematem tabu. Dziś wiele firm patrzy na to przychylniej – pod warunkiem, że dodatkowa działalność nie konkuruje z ich biznesem i nie wpływa na efektywność pracownika.
W niektórych organizacjach powstały nawet wewnętrzne programy wsparcia pasji – tzw. intrapreneurship, czyli przedsiębiorczość wewnątrz firmy. Pracownicy mogą realizować własne pomysły z budżetem i wsparciem działu innowacji. – Zamiast walczyć z freelancerami, firmy zaczęły ich wspierać. Wiedzą, że pasjonaci to najlepsi pracownicy – bardziej zaangażowani i kreatywni – mówi psycholożka biznesu dr Joanna Strzelecka.
Jak to połączyć i nie zwariować?
Łączenie etatu i freelance’u wymaga perfekcyjnej organizacji i… szczerości ze sobą. Jeśli celem jest dodatkowy dochód – warto ustalić limit godzin. Jeśli chodzi o rozwój pasji – trzeba umieć odpuścić, gdy zmęczenie daje o sobie znać.
Eksperci radzą:
- Zacznij od małych kroków – jeden projekt, nie pięć na raz.
- Rozmawiaj z pracodawcą, jeśli twoja działalność może budzić wątpliwości.
- Dbaj o higienę psychiczną – praca 7 dni w tygodniu to prosta droga do wypalenia.
- Nie mieszaj światów – nie rób zleceń w czasie etatu i nie używaj służbowych zasobów.
Nowy model kariery
Dzisiejszy rynek pracy nie jest już czarno-biały. „Etatowiec” i „freelancer” to coraz częściej dwie twarze tej samej osoby. To, co kiedyś było ucieczką od korpo, dziś bywa jego uzupełnieniem.
Bo korporacja daje stabilność, a własny projekt – sens. Dla wielu to właśnie idealny kompromis między bezpieczeństwem a wolnością. I choć bywa trudno pogodzić raporty z marzeniami, to właśnie w tym balansie coraz więcej ludzi odnajduje… siebie.
Jak mówi Marta z początku tekstu: – Nie marzę o rzuceniu etatu. Marzę o tym, żeby robić coś po swojemu. I to się da – nawet w Mordorze.
Sisi Lohman

Dodaj komentarz