Przechadzamy się wrocławską starówką. Jasiek ma roczek, siedzi w wózku i pałaszuje chrupki. Wokół istna kakofonia dźwięków, wśród których nawet pijany w sztok miałby problem ze zmrużeniem oka, więc mój synek postanawia zrobić wszystkim na przekór i zasypia.
A to oznacza, że mamy chwilę dla siebie i byłoby fajnie, gdyby trwała ona dłużej niż 5 minut. Kątem oka dostrzegam ławeczkę skrytą w cieniu, więc na niej przysiadamy. Cały czas musimy jednak zachować pełne skupienie. Przewidywać i eliminować wszelkie potencjalne zagrożenia. Jak gazela, która wyszła ze swoim potomkiem na afrykański step, gdzie w każdej chwili może dopaść je drapieżnik.
Nagle czuję na sobie czyjś wzrok. Rozglądam się i widzę menela. Wstaje, poprawia spodnie, mlaszcze i rusza w moją stronę. Nie wiem dlaczego zawsze przyciągam żuli jak magnes. Już się spinam, ale żul skręca nagle w prawo i zatrzymuje się przy ławce, na której przycupnął śmieszny hipster. Staje przed nim i zaczyna monolog. Widać, że stosowana przez niego taktyka została już wielokrotnie przetestowana.
Teraz z kolei dostrzegam zbliżającego się grubasa. Jest sam i ma w uszach słuchawki. Uznaję go zatem za niegroźnego. Staje obok nas w odległości dwóch metrów. W tym czasie żul przemierza już drogę powrotną w kierunku swojego ławkowego tronu, widać, że drżącej dłoni dzierży kilka monet. Jego twarz skąpana jest w tak błogiej radości jakby wygrał drugą wątrobę. Siada i rozpoczyna proces namierzania nowej ofiary.
Zerkam do wózka, a tam miarowy oddech i kraina snu. Nagle gruby wyjmuje z uszu słuchawki. Robi to z taką energią, że prawdopodobnie nie będzie miał już siły wrócić do domu i zaczyna się drzeć. – Kaśka! Kaaaaśśśka! Tutaj jestem! Nawet nie zdążyłem zareagować, kiedy stanęła przed nim wykrzyczana, patykowata Kaśka. Cały w panice zerkam do wózka – a tam nerwowe kręcenie i szamotanie. Gruby znalazł się właśnie na mojej czarnej liście. Już ja go sobie zapamiętam.
Jak mogłem przeoczyć takiego konia trojańskiego, który przeprowadził swoją akcję dywersyjną w najprostszy sposób!? Na szczęście kręcenie się ustało, a z wózka ponownie słyszę miarowy oddech. Gruby z Kaśką odchodzą. Wyglądają z daleka jak Flip i Flap. Szybka ewakuacja i tak nie zmieni tego, że Gruby ma u mnie przesrane.
Tymczasem tuż obok wózka wylądował ptaszek, który zerka na mnie przyjaźnie i coś skubie. Robi ciche ćwir i odlatuje. W tym samym momencie z wózka dochodzi znajome plaśnięcie oznaczające wyplucie smoka, co zwiastuje tylko jedno… Ptak trafia na czarną listę, tuż nad Grubym.
Piotr Krupa
Dodaj komentarz