Uciekinier z Mordoru

Każdego stać na podróż życia

Planowali być w drodze rok, wyszło 17 miesięcy. Wyprawa dookoła świata wiele w nich zmieniła, przede wszystkim jednak nauczyła doceniać każdą chwilę i cieszyć się tym, co mają. Marta i Tomek swoją podróż relacjonowali na blogu Letsgetlost.pl.

Izabela Marczak: Wróciliście w marcu, jest czerwiec, a wy nadal nie w pracy?
Tomek: Nie siedzimy od rana za biurkiem na etacie, ale to nie znaczy, że nic nie robimy i nie przyjmujemy drobnych zleceń za 500, 1000 zł. Ktoś powie, że to śmieszne pieniądze, zwłaszcza jak się zarabiało wcześniej wielokrotność tych sum, ale my w podróży nauczyliśmy się minimalizować i optymalizować koszty. Okazuje się, że wcale nie potrzebujemy tak wiele, by żyć, zachować niezależność i móc cieszyć czasem dla siebie. Dziś na przykład wstaliśmy rano i celebrowaliśmy wspólne śniadanie. Kiedyś o 9 już byśmy stukali w klawiaturę komputera lub wisieli na telefonie załatwiając korporacyjne interesy.
Marta: Oczywiście, nie mówimy, że nie wrócimy kiedyś do pracy w korporacji, bo różnie to może być. Na razie jednak, dzięki temu, że zrezygnowaliśmy z posiadania samochodu, kablówki, abonamentu TV (??), z jadania w restauracjach na mieście i rozsądnie podejmujemy wszelkie decyzje zakupowe, możemy sobie pozwolić na zwyczajną radość bycia.

Opowiedzcie zatem, jak w ogóle doszło do tego, że wyruszyliście na wyprawę życia.
M: Kiedy trzy lata temu poznaliśmy się z Tomkiem, oczywiście chcieliśmy się ze sobą jak najczęściej spotykać, ale oboje dużo pracowaliśmy. Pewnego dnia wysłałam Tomkowi mój grafik wolnych weekendów i okazało się, że pierwszy wolny mam dopiero za kilka tygodni.
Pracowałam w dużej firmie motoryzacyjnej jako PR-owiec, co wiązało się z częstymi wyjazdami i pełną dyspozycyjnością piątek, świątek czy niedziela. Mimo, że uwielbiałam swoją pracę, po raz pierwszy wtedy pomyślałam sobie: „No nie, nie da się tak żyć”. Był czerwiec. Tomek powiedział: „Musimy coś z tym zrobić, rzućmy to wszystko i jedźmy w świat”. To zawsze było jego marzeniem. I choć mnie kusiło, nadal jeszcze nie brałam tego na poważnie. Jednak na jednej z firmowych imprez, niby żartem zapytałam szefa, co by powiedział, gdybym poprosiła go o trzy miesiące bezpłatnego urlopu. „Zapomnij” – odparł i już wtedy wiedziałam, że będzie wóz albo przewóz.
T: Dotrwaliśmy do grudnia, wyszarpując między pracą godziny dla siebie. Na Sylwestra udało nam się zgrać wspólny urlop, który miał trwać „aż” do Trzech Króli. Postanowiliśmy spędzić te dni w domu. Leżeliśmy w piżamach na kanapie i studiowaliśmy mapy, planując, gdzie można by się wybrać, co zobaczyć. Ostatniego dnia naszej wspólnej sielanki zdecydowaliśmy: „Rzucamy pracę”. Marta jednak nie zdążyła złożyć wypowiedzenia, bo kilka tygodni później okazało się, że trwają zwolnienia grupowe i ona również jest na wylocie.
M: Muszę przyznać, że byłam w szoku. Ja, długoletni pracownik, systematycznie awansujący, chwalony, doceniany… Zupełnie się tego nie spodziewałam. Muszę jednak przyznać, że było mi to wtedy na rękę, bo strasznie się bałam zrezygnować sama.
T: Mnie, gdy składałem wypowiedzenie w swojej firmie, trzęsły się ręce ze zdenerwowania. Mimo że nie pałałem do pracy w branży finansowej tak wielką miłością, jak Marta. Niemniej fakt porzucenia przyzwoitej posady wyglądał trochę jak strzelanie sobie samemu w kolano. To była dla nas ekstremalnie trudna decyzja. Z perspektywy czasu uważam jednak, że najlepsza, jaką w życiu podjąłem. Półtora roku w drodze to był najwspanialszy czas w moim życiu.

Dokonaliście wyboru i co dalej?
T: Przez kilka miesięcy planowaliśmy naszą wyprawę. W maju kupiliśmy pierwsze bilety do Moskwy, a z Moskwy do Delhi. W październiku ruszyliśmy w drogę.

Pierwsze refleksje w podróży?
M: Zobaczyliśmy, że można żyć i cieszyć się życiem mając niemal cały swój dobytek w plecaku.
T: Ja niosłem trzynastokilogramowy bagaż, Marta na plecach dźwigała jedenaście kilo.
M: I jak banalnie by to nie brzmiało, dopiero w trakcie wyjazdu zrozumieliśmy, że faktycznie nie rzeczy czynią szczęśliwym, ale to co przeżywasz i z kim te przeżycia dzielisz. I że w sumie do szczęścia niewiele potrzeba.
T: Zwiedziliśmy 30 krajów i zobaczyliśmy w nich mnóstwo nędzy. Ale jednocześnie widzieliśmy też, że ci ludzie, żyjący za jednego dolara dziennie, jedzący non stop wyłącznie ryż z fasolą, śpiący na ulicy, pracujący z godnością i wielkim szacunkiem do klienta jako uliczni akwizytorzy np. obcinaczy do paznokci, rodziny, których całym majątkiem jest zawartość jednej walizki, dzieci bawiące się cały czas tylko jedną zabawką… oni wszyscy potrafili korzystać z życia i byli dużo bardziej życzliwi, niż większość naszych rodaków, którzy miesięcznie zarabiają pieniądze, za jakie z pewnością da się wyżyć, nie mówiąc już o możliwości realizacji wielu potrzeb znacząco wykraczających ponad te służące wyłącznie przetrwaniu.

Ile potrzeba pieniędzy na taką dwuosobową podróż po świecie?
T: Trudno powiedzieć – wszystko zależy od sposobu podróżowania. Można wydać dużo mniej niż my wydaliśmy, ale też znacznie więcej. Nas kosztowało to nieco ponad 100 tys. zł. Nie skąpiliśmy na wszystko, ale też nie byliśmy rozrzutni. Chcieliśmy jak najwięcej zwiedzić, poznać inne kultury. Dlatego nie jadaliśmy w restauracjach przeznaczonych dla zachodnich turystów, którzy zajadali się pizzą i burgerami, lecz w ulicznych lokalnych garkuchniach, poznając oryginalne potrawy i smaki. Nie nocowaliśmy w drogich hotelach, lecz w małych prywatnych pensjonatach czy schroniskach z wieloosobowymi salami. Korzystaliśmy z lokalnego transportu, skuterów i z własnych nóg.

Mimo wszystko 100 tys. to dla niektórych nierealna suma.
M: Zapewne tak. Wielu naszych znajomych, gdy o niej słyszy, wzdycha: „No tak, gdybyśmy tylko mieli takie pieniądze”. A przecież zarabiają więcej niż my, kiedy pracowaliśmy w korpo. Mówię im wtedy, że po 50 tys. na głowę, to nie jest nierealna do osiągnięcia suma. Tyle można zaoszczędzić przy średnich warszawskich zarobkach w ciągu kilku lat. Jeśli więc dla kogoś celem naprawdę jest podróż, to jest on w stanie ten cel zrealizować. Wszystko jest jedynie kwestią właściwego ustawienia priorytetów. Jeśli wolisz mieć drogie auto, to ok. Ale nie mów, że cię nie stać na podróż życia.

Ostatnie słowo na koniec.
M: Na świecie jest mnóstwo życzliwych ludzi, niezależnie od wyznawanej religii i statusu materialnego…
T: … a Polska pod względem komfortu życia, jaki zapewnia i możliwości rozwoju, jakie daje, w porównaniu z mnóstwem innych krajów na świecie, jest niemal rajem.

Izabela Marczak

Dodaj komentarz