Okiem Gandalfa

Kłamstewka

Naszła mnie ostatnio chęć na kino moralnego niepokoju. Bez większego namysłu skłamałem znajomym, że będę zajęty i nie wyjdę z nimi do baru. Zaparzyłem kubeł kawy, zaopatrzyłem się w czekoladę i wziąłem za oglądanie dzieł Kieślowskiego.

Nieszczerość Filipa
W filmie „Amator” z 1979 r., główny bohater jest rozdarty między miłością do rodziny a zamiłowaniem do filmowania. Filip (tytułowy amator) dostając przypadkiem w ręce kamerę, odkrywa w sobie pasję do kręcenia filmów. W tym czasie rodzi mu się córka. Talent Filipa zostaje zauważony przez jego kierownika w zakładzie pracy oraz przez jury konkursu dla filmowców amatorów. Kariera bohatera nabiera rozpędu, on wymiguje się od obowiązków rodzinnych, chowając się za obiektywem. Tym samym jego żona coraz częściej odczuwa nieobecność męża i ostatecznie odchodzi od niego, zabierając dziecko.

Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wokół pasji Filipa utworzyła się mistyczna otoczka, jakaś tajemnica. Bohater tłamsił swoje zamiłowanie do filmowania i umniejszał sukcesy. Nie zdobył się na otwartą rozmowę z żoną o swoich pragnieniach być może z góry zakładając, że nie zostaną zrozumiane. Ówczesny klimat polityczny na pewno nie sprzyjał też w rozwijaniu indywidualnych potrzeb.

Występek spełnienia

Ale czy nie jest tak, że wszyscy skrzętnie ukrywamy niektóre nasze chciejstwa? Przyłapani na występku spełnienia, otrzepujemy się z niego lub zgniatamy w kulkę kłamstewek. Sam przecież mogłem powiedzieć znajomym, że czuję potrzebę oglądania przytłaczających filmów w samotności i że chętnie spotkam się z nimi, ale następnym razem. Wybrałem kłamstewko, tłumacząc sobie, że leniwe wieczory zdarzają mi się niezwykle rzadko, i nie zrobię nikomu krzywdy, pomijając jedno spotkanie. Potrzeba wydaje się uzasadniona, ale mimo wszystko zrobiło mi się głupio z powodu braku szczerości i asertywności. Dałem sobie to, co chciałem – moralny niepokój.

W przypadku „Amatora” rozciągnięte w czasie unikanie konfrontacji i szczerej rozmowy doprowadziło do konfliktu w małżeństwie. Mój pic na wodę był incydentalny. Jednak mechanizm i typ motywu może być podobny w obu przypadkach.

Trzy „przeciw”

Forbes opublikował artykuł, w którym argumentuje, że powinno się unikać opowiadania kłamstewek. Autor tekstu, Bruce Weinstein, podaje trzy uzasadnienia:

  • Kłamstewka przeczą integralności i sprawiają, że łatwiej jest wpaść w spiralę kłamstw. Podobno nawet dowiedziono naukowo, że opowiadanie kłamstewek niejako znieczula część mózgu odpowiadającą za prawdomówność. [Grozi mi bajkopisarstwo!]
  • Kłamstewka szkodzą reputacji. [I będą o mnie memy!]
  • Posługiwanie się kłamstewkiem nie jest jedynym wyjściem z sytuacji. [Mogłem przecież poprosić znajomych o dyspensę. Powiedzieć, że potrzebuję pobyć sam i zainspirować się do kolejnego wydania Pełnej Kulturki. Zrozumieliby!]

Jakieś „za”?
Z drugiej strony niektóre prace naukowe stawiają tezę, że używanie kłamstewek bywa uzasadnione i pomaga w utrzymaniu harmonii relacji.
Nie chcąc zawczasu zmartwić bliskiego, będziemy chcieli ukryć konieczność wykonania badań lekarskich. Z czułością dajemy dzieciom do zrozumienia, że ich bohomazy to zachwycające dzieła sztuki. Takie zastosowania kłamstewek są altruistyczne, wynikają z chęci zaoszczędzenia komuś niepokoju lub cierpienia.

Zbrodnia i kara!

Chcąc uspokoić swoje sumienie, na kolejnym spotkaniu ze znajomymi przyznałem się, że owego wieczoru wybrałem oglądanie filmów w samotności, zamiast wyjścia z nimi do baru. Jednogłośnie uznali, że to niedopuszczalne zachowanie i skazali mnie na wypicie karniaka.
Obróciliśmy wszystko w żart i zaplanowaliśmy wspólny wypad do kina na jakiś ciężki film.
A jakie są wasze doświadczenia z półprawdami?

 

Konrad Krzysztofik

Dodaj komentarz