Jeden z czytelników „Pełnej Kulturki” napisał kiedyś, że niesłusznie jest oczekiwać od gospodarza, żeby przestrzegał zasad kodu kulturowego gościa.
Dziękuję za ten komentarz i przyznam jednocześnie, że jest on powszechnym argumentem w rozważaniach o zasadności rozwijania kompetencji w komunikacji międzykulturowej. Wiele osób pyta mnie: „Dlaczego to ja mam się wyginać i trudzić?”, „Dlaczego to ja mam poznawać i stosować zasady obcowania w kulturze ludzi, którzy pojawiają się na moim podwórku?”.
Podział na „my” i „oni” jest doskonałym podłożem dla tworzenia barier komunikacyjnych, podkreślania tego co nas różni, utwierdzania się w uprzedzeniach i powielania stereotypów. Żałuję, że dopiero teraz reaguję na tak ważną wiadomość. Podejmę wyzwanie i w odpowiedzi omówię trzy aspekty komunikacji.
Aspekt emocjonalny
Rozwój kompetencji międzykulturowych to nie tylko zdobywanie wiedzy o innych czy doskonalenie umiejętności komunikacyjnych. Równie istotna jest chęć rozumienia i bycia rozumianym, wewnętrzna potrzeba utrzymywania relacji z drugim człowiekiem.
Jeśli motywacji brakuje, na niewiele zda się sama wiedza. Zapewne istnieje grupa osób, która stosuje zasadę „to niech oni się postarają” i zamyka się na to, co obce. Tacy ludzie są pewnie na każdej półkuli, więc jeśli wpadną kiedyś na siebie, prawdopodobnie dojdzie wtedy do komunikacyjnego zderzenia czołowego. Dość gdybania.
Aspekt behawioralny
Przyznacie zapewne, że każda, nawet nieistotna interakcja z drugim człowiekiem wpływa na nasze zachowanie czy tego chcemy, czy nie. Rozmawiając z szefem, dobierzemy inne słowa aniżeli w czasie rozmowy z przyjacielem przy piwie. Umiejętność adaptacji w komunikacji to cecha, którą posiadamy i stosujemy nieświadomie. Dostosowywanie zachowania, komunikatów i reakcji do sytuacji leży w naszej naturze. Umiejętność ta pomaga nam osiągać cele, prowadzi do wzajemnego zrozumienia i wspiera w utrzymaniu relacji.
W kwietniowo-majowym wydaniu zeszłorocznej „Pełnej Kulturki” („Głos Mordoru” nr 4[53]) pisałem o Teorii Akomodacji Komunikacji. Głosi ona, że adaptacja komunikacji nie jest niczym nienaturalnym. Dla jakich wyższych celów moglibyśmy więc tego unikać?
Aspekt kognitywny (poznawczy)
Wchodząc w interakcję z przedstawicielami obcej nam kultury, możemy wykorzystać kompetencje międzykulturowe jako narzędzie do negocjacji. Możemy postrzegać je jako inwestycję w skuteczność.
Kiedy rozmawiam w pracy z Chinką, używamy angielskiego. Lingua franca jest dla nas obojga językiem obcym, ale też środkiem umożliwiającym porozumienie. Nikt nie oczekuje ode mnie ani od rozmówczyni, żebyśmy porzucili na zawsze języki ojczyste. Nasza świadoma adaptacja – z obu stron! – pojawia się w określonym kontekście, jest sposobem na sprawniejsze osiągnięcie naszych celów.
Gdy rozmawiam z szefem z USA, przebieram swoje słowa na styl amerykański. Wtedy łatwiej jest nam siebie zrozumieć; zakładam, że szef robi podobnie. Zna mój styl i po swojemu usuwa bariery komunikacyjne po swojej stronie, wysłuchując mnie i starając się zrozumieć mój przekaz.
Zasada nadrzędna
Podsumowując: komunikacją i tangiem rządzi ta sama zasada – do obu trzeba dwojga. Ustawiając się do tańca, żadna ze stron nic nie wskóra, gdy druga zdecyduje gibać się jak na techno rave.
Konrad Krzysztofik
Dodaj komentarz