Lepsze zycie

Ludzkość na wstecznym

Dawniej przeciętny człowiek potrafił pójść do lasu, upolować obiad dla całej rodziny a z tego, co zostało, zrobił jeszcze eleganckie, skórzane wdzianko i ozdoby z poroża dla szanownej małżonki. Dzisiaj, po tysiącach lat ewolucji, ten sam przeciętny człowiek nie potrafi się zdecydować, jaki sos wybrać do hot doga…

W początkach motoryzacji każdy kierowca musiał być mechanikiem. W trasie, na poboczu, musiał łatać dętki i smarować podzespoły. Również w szarej komunistycznej rzeczywistości kierowca musiał sobie jakoś radzić. I radził sobie doskonale. Improwizacja była codziennością.

Przykłady? Malucha można było naprawić za pomocą zwyczajnej pończochy a części od żuka zawsze pasowały do wszystkiego, co miało koła i silnik. Tylko czasami trzeba było użyć młotka.
Wszyscy dawali sobie świetnie radę i każdy był zadowolony. I nagle przyszedł rok 1989, który niemal w ciągu chwili ewoluował w XXI wiek. Wszystko się zmieniło. I co?

I dzisiaj – wbrew pozorom – to wszystko wcale nie wygląda już tak dobrze, jak dawniej. Garstka ludzi to specjaliści w swoim fachu: konstruktorzy, inżynierowie, styliści i pasjonaci motoryzacji. Cała reszta to bezkształtna masa, bezmyślnie chłonąca wszystko, co podsunie się jej pod nos. Żyjemy jak pączki w maśle… do czasu. Wystarczy, że coś nie zadziała.

Leżymy i kwiczymy!

Prosta awaria w trasie? Przytomne i poprawne zachowanie w razie kradzieży samochodu albo zwykłej, drobnej stłuczki? Pierwsza pomoc? Leżymy i kwiczymy!

W całym tym wszechobecnym komforcie jesteśmy bezbronni bardziej niż kiedykolwiek. Prasa motoryzacyjna również coraz częściej infantylizuje swoje treści. W poradnikach porusza się coraz bardziej banalne problemy, które jeszcze kilkanaście lat temu potrafiła rozwiązać większość kierowców we własnym garażu.

A dzisiaj? Dzisiaj te same usterki mają po trzy gwiazdki w pięciostopniowej skali trudności. Samochód? Kiedyś szczytem marzeń było wspomaganie kierownicy, a zbawiennego działania klimatyzacji ludzie zaznawali tylko po otwarciu lodówki. Teraz? Oczywiście nikt nie czyta instrukcji obsługi, bo i po co? Radary, sonary, czujniki, sensory… Jest wszystko, nawet w najmniejszych autach, a my nie mamy najmniejszego pojęcia jak to działa. Ufamy bezgranicznie. I wszystko to prędzej czy później się zepsuje. Co wtedy? Tylko serwis!

Prawdziwy mechanik – gatunek zagrożony

I tu mamy kwintesencję XXI wieku. Brak jakiegokolwiek pojęcia o tym, co mówi mechanik, brak elementarnej wiedzy na temat tego, co napisano na serwisowym zleceniu. Jako konsumenci nie znamy swoich podstawowych praw. Wierzymy na słowo i ufamy, że mechanik wie, co robi.

Owszem – on bardzo dobrze wie. W końcu zna się na ludziach i czuje, na kim dobrze zarobi. Znałem kilku takich, którym uprzejmy specjalista wymienił pół silnika, zanim „dotarł” do źródła problemu. Ale my przyjmujemy to wszystko na słowo. Ważne, żeby działało.

Prawdziwy i uczciwy mechanik to dzisiaj skarb. Gatunek zagrożony, żeby nie powiedzieć: wymarły. Nie tylko wie, co robi, ale zawsze znajdzie czas, żeby wyjaśnić, pokazać i wytłumaczyć. Potrafi też improwizować.

Jakiś czas temu odbierałem samochód w autoryzowanym salonie. Obok mnie siedział facet, który intensywnie studiował ulotkę o jedynych słusznych i zalecanych „markowych wycieraczkach”. W końcu usiadł przy stoliku doradcy serwisowego i gdy już zdołał wytłumaczyć „paszczowo”, czy mu stuka czy bije w lewym przodzie, wypalił, że chciałby kupić oryginalne wycieraczki za… 200 zł. Tak, te same, które na stacji benzynowej kosztują mniej niż połowę tej kwoty. Wyszedłem wcześniej, ale pewnie kupił też oryginalny i dedykowany środek do czyszczenia wnętrza… Klient idealny.

Przestańmy się mazać

Nie każdy musi wiedzieć, co to jest uszczelka pod głowicą, czy koło dwumasowe, ale – na litość boską! – jakaś minimalna wiedza by się przydała, bo inaczej wszyscy zginiemy!

A każdemu beztroskiemu piewcy nowoczesności, który płacze gdy złapie kapcia, przydałoby się kilkaset kilometrów w maluchu albo innym polonezie. W lecie i bez klimatyzacji. I do tego jakaś spontaniczna awaria w trasie. W nocy. W deszczu. A hot dog na stacji zawsze najlepiej smakuje z musztardą i ketchupem.

Szerokiej drogi, i nie traktujcie wszystkiego aż tak bardzo na serio! Uśmiech za kółkiem to podstawa!

Kacper Wyrwas

www.kacperwaucie.com

Dodaj komentarz