Lepsze zycie

Mężczyzna w relacjach: Narcyzm, czyli nie-miłość własna

Dość popularny ostatnio trend medialny w zakresie rozwojowym i psychologicznym skierowany jest do narcyzów i ich otoczenia. Poruszane są kwestie sposobów radzenia sobie z narcyzami, komunikacji z nimi czy niewchodzenia w grę psychologiczną, którą narcyz może stosować. Jak się bronić, jak walczyć, ale mniej o tym, jak rozumieć.

W całym tym przekazie niewiele jest o tym, czym w rzeczywistości może być narcystyczne zaburzenie osobowości i jak bardzo cierpią osoby o takiej konstrukcji psychicznej. Można odnieść wrażenie, że mężczyzna zmagający się z takim zaburzeniem jest z zasady kimś „złym” i należy niejako wyszkolić się do konfrontacji z nim. Tak jakby jakikolwiek człowiek z narcystyczną osobowością dokonał na jakimś etapie świadomego wyboru, że właśnie taki będzie i należałoby go za to ukarać.

Narcyz, czyli kto?

Główne cechy charakteryzujące narcyza to trudność zauważania potrzeb innych, ogromna potrzeba atencji, uznania i poklasku, mniejsza zdolność do empatii, omnipotencja, wielkościowość i jeszcze kilka innych cech utrudniających budowanie relacji z innymi.

Narcyzm, czyli miłość własna, przeważnie jest etapem rozwoju każdego człowieka, a cechy narcystyczne posiada każdy z nas, bo one pozwalają zbudować poczucie wartość, pewność siebie, osiągać życiowe cele, z zauważeniem potrzeb, możliwości i ograniczeń. Zwykle ten etap kończy się po okresie dorastania. Poczucie wartości staje się bardziej urealnione, oparte na różnego rodzaju doświadczeniach sukcesów i porażek, wzmacniania i krytyki, najpierw pochodzących od opiekunów, a później od grupy rówieśników.

Bywa jednak, że młodzi mężczyźni (chociaż płeć nie ma tu większego znaczenia) dorastający w poczuciu wyjątkowości i szczególności niewiadomego pochodzenia czy poczucia uprzywilejowania, nieświadomie (słowo klucz) wytwarzają w sobie tak silne mechanizmy obronne, które pozwalają uniknąć bólu związanego z brakiem poczucia bezwarunkowej miłości rodzicielskiej, że trudno im funkcjonować inaczej z konstatacją, że świat nie jest skonstruowany tak, żeby spełniać ich potrzeby.

Głód akceptacji

Dziecko, które słyszy o swojej wyjątkowości w kontekście innych, nie jest w stanie dostrzec, że jest to fantazja i aspiracja rodzica. Przyjmuje to w pewnym sensie dosłownie. Powstaje wzór myślenia: „muszę być idealny, bo inaczej będę zły i przestanę być kochany”. Powstaje w ten sposób ogromny głód podziwu, akceptacji, bycia kochanym i podziwianym przez wszystkich, w dosłownym znaczeniu.

Z oczywistych przyczyn jest to niemożliwe, ale osoba z zaburzeniem narcystycznym i tak będzie do tego dążyć. Sława, sukces materialny lub zawodowy, znajdowanie się w centrum uwagi, niezwykłe osiągnięcia – to będzie pogoń narcyza, z pominięciem głębszych relacji i własnych potrzeb. Nie jest to jednak do końca jego świadomy wybór, tylko jedyny, który zna, bo tak był wychowany lub takie predyspozycje odziedziczył, więc traktuje to jako normę i coś naturalnego. Trudno mu rozpoznać własne potrzeby i skupić się na nich, bo zna tylko konieczność spełniania oczekiwań innych i realizuje pokładane w nim nadzieje o wielkości, wyjątkowości, niezwykłej inteligencji lub urodzie.

Wina otoczenia?

Osobowość narcystyczna kształtuje się między innymi przez komunikaty, które nie dają możliwości skonfrontowania się z własnymi ograniczeniami i przez doświadczenie bezwzględnej akceptacji, nawet kiedy dziecko doznaje porażek lub popełnia błędy.

Jeśli rodzic w sytuacjach porażek będzie przypisywał odpowiedzialność otoczeniu, np. „nauczyciel nic wie, to wina szkoły, że nie widzi jak mądry jesteś”, kiedy dziecko nie nauczyło się i dostało dwóję, to wysyła przekaz o uprzywilejowaniu, wyjątkowości dziecka wobec innych, reguł i standardów funkcjonowania w społeczeństwie. Mówi w ten sposób o tym, że to otoczenie powinno się zmienić, a nie wspiera dziecka np. w poprawieniu wyników.

Nieco innym przykładem będzie postawa rodzica, który „kocha za dobre wyniki”, czyli jak są piątki, to jest dobrze, a czwórki, to już kiepsko. To są bardzo wyraźne warunki, a z całą frustracją (nie do ogarnięcia na tym etapie rozwoju), dziecko zostaje samo. Samo z lękiem i ogromnym stresem, że nie sprosta oczekiwaniom.

W ten sposób dochodzi do wypracowania obron, w których dziecko uczy się, że poprzez zaspokojenie oczekiwań innych (bycie pięknym, mądrym, wysportowanym w mistrzowski sposób, niezwykle zaradnym) może być „kochane”. Pozornie oczywiście, bo bezwarunkowej miłości rodzicielskiej niestety nie ma jak odtworzyć czy zapełnić deficytu powstałego wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna.

Osoba z narcystyczną osobowością będzie szczególnie wrażliwa na zranienia (narcyzm wrażliwy), bo we własnych doświadczeniach życiowych nie było wzorca, który by pokazywał, jak sobie radzić z porażkami lub uczył, że to naturalna część życia, równie ważna, o ile nie ważniejsza niż sukcesy. Ryzyko błędu jest często tak silne, że zanim taka osoba coś zrobi, to będzie starała najpierw doprowadzić swoje przedsięwzięcie do perfekcji, zanim zdecyduje się je skonfrontować z rzeczywistością. Lub – w przypadku narcyzmu wielkościowego – będzie przekonana o własnej nieomylności, a jakąkolwiek krytykę lub źródło wewnętrznego niepokoju zbędzie obarczając winą otoczenie, które po prostu nie rozumie, nie wie, jest nieodpowiednie.

Niewidzialne potrzeby

Podłożem takiego zaburzenia jest ogromny głód miłości i akceptacji, takiej osoby, jaką w rzeczywistości jest, a nie tylko jej szczególnie pożądanych lub atrakcyjnych cech (warunków). Można powiedzieć, że osoba narcystyczna przez całe wczesne życie czuła się niezauważana, niewidzialna ze swoimi potrzebami, dlatego własne „ja” stworzyła bazując na oczekiwaniach najbliższego otoczenia.

Mężczyźni cierpiący na takie zaburzenie osobowości przeżywają ogromny, nieznośny lęk, i w ich przeżyciach niemożliwy do wytrzymania. Dla nich samych ten mechanizm nie jest widoczny, bo jest zintegrowaną częścią osobowości, więc traktowany jest jako coś naturalnego. Wszelkie zagrożenia, mogące ujawnić prawdziwe „ja” narcyza (przerażone) będą usuwane, często agresywnie, manipulacyjnie, z użyciem różnego rodzaju przemocy.

Kierunkiem prowadzącym do zmiany może być urealnienie obrazu self, zwrócenie uwagi na konsekwencje takiej postawy wobec innych oraz nauczenie się własnego świata emocjonalnego, z nastawieniem na przemodelowanie wczesnych doświadczeń związanych z porzuceniem, nadużyciem i specyficznym byciem niewidzialnym jako całość, a tylko jako fragment człowieka, idealny, wybitny, a może też szczególnie wrażliwy, taki inny. W rzeczywistości każdy jest unikalny, ale tylko w pewnym kontekście, rodziny, związku, poszczególnych funkcji, poza tym każdy człowiek jest zbiorem cech, doświadczeń, potrzeb, deficytów, marzeń, rozczarowań i wielu innych, których niezaueważanie może prowadzić do przykrych konsekwencji.

Witek Janowski
Psychoterapeuta i coach. Współautor projektu ManKind – grupy terapeutyczno-rozwojowej dla mężczyzn we Wrocławiu. Kontakt: www.witekjanowski.pl

Dodaj komentarz