Od najstarszych czasów wspólnota zapewniała poczucie przynależności i bezpieczeństwa. Zapewniała strukturę, walidację wzorców męskości, akceptację i siłę. Nie zawsze ciepła i wspierająca, czasem niezwykle surowa i wymagająca, jednak stwarzająca w miarę przejrzyste kryteria bycia mężczyzną. Niestety, w miarę mijania stuleci coraz bardziej usztywnione wzorce patriarchatu, wojny, większa mobilność i niezależność od grupy oraz wiele innych czynników, spowodowały, że mężczyźni zostali pozbawieni takiej wspólnoty albo właściwie pozbawiali się jej sami.
Kobiety w swojej naturalnej umiejętności rozmowy i budowania relacji nieco szybciej zajęły się odbudowywaniem tak ważnej funkcji grupy, jak siła wynikająca ze wspólnoty, dzielenia się i możliwości bycia wysłuchanym, bez oceny i udzielania rad. Mężczyźni jakoś zostali w tyle, pozostając nieco w zawieszeniu, między oczekiwaniami starego patriarchatu, (czyli: właściwe nie wiadomo skąd i jak, ale radzić sobie trzeba samemu, a najlepiej to jeszcze z sukcesem i bez żadnych istotnych dolegliwości, bo inaczej to wstyd, porażka i katastrofa), a potrzebą pędzącej współczesności, wymagającej porzucenia sztywnych, dziaderskich struktur na rzecz nieswojo brzmiącej „męskiej wrażliwości”. Potrzeba zbudowania nowego wzorca męskości, zredefiniowania starego, stała się faktem.
Męskie grupy są OK
Stąd więc popularność męskich kręgów czy męskich grup terapeutycznych, która w ostatnim czasie rośnie w szybkim tempie. Widać w tym męskie potrzeby wspólnoty, bliskości, zrozumienia i zatrzymania, jako kotwicy w otoczeniu rosnących wymagań – prywatnych i zawodowych.
Męskie grupy prowadzę od kilku lat, najpierw w formie męskich kręgów, obecnie w kształcie grupy terapeutyczno-rozwojowej tworzonej wyłącznie przez mężczyzn oraz dwóch psychoterapeutów. Jednym z najważniejszych odkryć i pozytywnych zaskoczeń wynikających z tych doświadczeń jest to, że wspólna potrzeba i pragnienie bycia wysłuchanym, zauważonym z wszystkim tym, co akurat mężczyzna przeżywa, po prostu, szczerze i autentycznie, jest zauważalna praktycznie u wszystkich chętnych do udziału w takim procesie. Oczywiście nie jest to takie proste, że facet sobie przyjdzie na spotkanie, opowie, przeżyje i wszystko stanie się jasne. Mężczyzna nie zawsze jest gotowy – na etapie wchodzenia do grupy nieznanych sobie mężczyzn – na to, żeby czegokolwiek potrzebować wprost. To znaczy, że takie potrzeby są, ale nie ma przyzwyczajeń czy umiejętności, żeby korzystać z obecności innych uczestników.
Inni mają podobnie, czyli korygujące wzmocnienie
Często ten pierwszy moment jest przełomowy. Kiedy już dojdzie do pozytywnej interakcji, zwykle poprzez zyskanie innego obrazu własnego problemu, tzn. okazuje się, że inni mają podobnie, dochodzi do korygującego wzmocnienia.
W zależności od indywidualnych uwarunkowań może to być na wczesnych lub późniejszych etapach formowania się grupy. Nie zawsze są to łatwe i przyjemne doświadczenia i raczej niewiele mają one wspólnego z ekstatycznymi doznaniami w stylu katharsis. Zwykle to wymagające próby uzyskania tego, czego brakowało i nadal brakuje, czyli bycia widzianym, przede wszystkim w słabszych momentach, przeżywania smutku, wstydu, lęku przed odrzuceniem, byciem zawstydzonym czy rozczarowującym. To nie jest naturalne środowisko dla mężczyzn, w którym można pokazać, że z czymś jest trudno, coś przytłacza lub krępuje, że przed czymś można czuć lęk, strach.
Mężczyźni mają raczej wyuczone metody radzenia sobie z trudnymi emocjami, poprzez tłumienie, unikanie dyskomfortu, niż bycie w nim. Będą starali się to czymś przykryć, zamaskować jakimś rodzajem zbroi. Nie chodzi w tym o to, żeby mężczyzn za coś tu obwiniać, bo to jednak była próba ochronienia się, w taki sposób, jak było to możliwe na tamten czas. Tyle, że w tej zbroi może być trudno się ruszać, robi się coraz cięższa, no i prawie niemożliwe jest zostać zauważonym.
Proces przełamywania takich obron może zajmować trochę czasu, nie dzieje się to przy pierwszej interakcji. Ten moment łączy się zwykle z korzystaniem tych zasobów, które są dostępne i nawet mimo głębokiej intencji, inaczej się po prostu nie da. Dlatego ważny jest tu proces budowania relacji, zaufania i poczucia bezpieczeństwa w grupie, a do tego, poza strukturą grupy, potrzebny jest czas.
Wyjście z emocjonalnego odosobnienia
Procesy grupowe dla mężczyzn powodują często ich wyjście z uczucia emocjonalnego odosobnienia, a to jest bardzo istotna i realna zmiana, bardzo ważny krok w kierunku osiągnięcia indywidualnych celów w grupie, bo z takimi pracuje każdy uczestnik, pomimo grupowego charakteru procesu. Cele są dla każdego z uczestników kierunkowskazem, kierunkiem działań w procesie. Mogą dotyczyć różnych obszarów życia. Najczęściej – relacji oraz tego, jak mężczyźni czują się ze sobą, w swoich związkach, w ważnych życiowych rolach.
Proces często weryfikuje te cele i przynosi kolejne wyzwania, relacyjne, powiązane z samym uczestniczeniem w procesie. Już tylko umiejętność wyrażania potrzeb, przyjmowania czegoś od grupy, jest niemałym zadaniem. To co jest dla mężczyzn nowe, wzmacniające, to bycie w tych wyzwaniach z kimś kto słucha, widzi, ma podobnie i jest zainteresowany. To niby nic szczególnego, ale w rzeczywistości znacznie więcej niż można się spodziewać.
“Procesy grupowe dla mężczyzn powodują często ich wyjście z uczucia emocjonalnego odosobnienia,
a to jest bardzo istotna i realna zmiana, bardzo ważny krok w kierunku osiągnięcia indywidualnych celów w grupie (…)”
Poczucie bycia częścią czegoś ważnego
Uczucie wspólnoty to siła dająca bezpieczeństwo i pewność, że ktoś za mną stoi, wspiera. To jest bardzo wzmacniające przeżycie. Mężczyźni też tego potrzebują, chcą mieć poczucie, że mogą zmagać się z trudnymi uczuciami w towarzystwie kogoś bliskiego, a tym dla siebie stają uczestnicy podczas procesu, który jednak jakiś czas trwa. To jest realne poczucie bycia częścią czegoś ważnego, jednocześnie osobistego i wspólnego, możliwość polegania na innych.
Bycie widzianym i przyjętym w uczuciach lęku, smutku, złości, bezsilności to są dla mężczyzn przeżycia nowe, bo wykraczające poza znane wzorce przeżywania, które jednak bliższe są samotności, nawet mimo pozornej ekstrawertycznej ekspresji. Udział w procesach grupowych, określonych w czasie, z wyraźną strukturą zorientowaną na przejmowanie odpowiedzialności za własne zmiany przez uczestników, to szansa na realną zmianę dotychczasowego, utrudniającego wzorca bycia w relacjach. To też możliwość doświadczenia uczuć bliskości, zaufania, wsparcia i bycia autentycznym wśród innych mężczyzn, to siła napędzająca do zmiany.
Witold Janowski
Dodaj komentarz