Korpomama

Najlepsze rzeczy są za darmo

Tegoroczne wakacje minęły mi inaczej niż planowałam. Całe zeszłe półroczne minęło inaczej. Ciekawa jestem, czy jest chociaż jedna osoba, której ostanie pół roku minęło tak, jak sobie je wyobrażała.

Zapewne są tacy, którzy wiele zyskali podczas pandemii, są biznesy, które w tym okresie się wybiły – obok oczywiście tych, które straciły. Ale czy są osoby, które tak sobie planowały ten czas? Pierwsze wzmianki o wirusie pojawiały się już pod koniec roku 2019, więc może ktoś wyczuł „pismo nosem” i zaplanował ten rok inaczej? Ciekawa jestem, czy były takie przypadki.
Ja niestety nie należę do osób mocno planujących. Chociaż często moje przypuszczenia się sprawdzają, nie jestem fatalistką. Staram się podchodzić do wydarzeń ze stoickim spokojem. Staram się rozumieć sytuację, a jak mi się nie uda, to po prostu się do niej dostosować i żyć tak, żeby jak najmniej stracić, a najwięcej zyskać.
Tak więc plany wakacyjne też musiałam zrewidować, zamiast dłuższych pobytów wybierałam krótkie wycieczki do różnych miejsc. Było inaczej niż planowałam, jednak nie uważam, że było źle.

Odwiedziłyśmy Kraków, który był zadziwiająco pusty. Sprzedawczyni pamiątek na Rynku Głównym powiedziała, że nie ma zagranicznych turystów – stąd to wrażenie. Zwiedziłyśmy najważniejsze zabytki, popływałyśmy po Wiśle i wybawiłyśmy się na placach zabaw. To właśnie te place były najlepszą atrakcją – zaraz po Wawelu, po którym spacerowałyśmy ponad cztery godziny. Pani w kasie nie chciała uwierzyć, że dam radę z dzieckiem. Młoda dała, a ja wieczorem padałam na twarz.

Odwiedziłyśmy też park dinozaurów w Bałtowie tuż obok którego jest Żydowski Jar. No i co było najlepszą przygodą? Darmowe zwiedzanie jaru. Nie dinozaury, nie park rozrywki. Tylko jar i stary młyn, w którym pan przewodnik opowiadał, jak kiedyś się produkowało mąkę.

Z wycieczki do Centrum Nauki Kopernik najlepszym wspomnieniem jest – uwaga! – chodzenie po wysokich schodach na bulwarach wiślanych i jazda metrem. Co prawda metro nie jest za darmo, ale koszt podróży to trochę ponad 4 zł, a młoda jeszcze nie musi kasować biletu.

Po każdej wycieczce, czy to małej, czy dużej, rozmawiam z córką. Pytam co jej się podobało najbardziej, co najmniej, co by zmieniła następnym razem. Stąd to wiem.
Często my, rodzice dwoimy się i troimy żeby wymyśleć dziecku jakieś specjalne atrakcje. Takie, których nigdy w życiu nie zapomni i będzie opowiadać o nich z wypiekami na twarzy. A tu się okazuje, że najlepsze rzeczy można mieć za darmo albo za niewielką opłatą.
Spacer po lesie z dodatkiem historii, zwiedzanie okolicy i poznawanie jej od nowa.
Przy okazji załatwiania spraw w Kozienicach odwiedziłam tamtejsze Muzeum Regionalne im. prof. Tomasza Mikockiego (wstęp też darmowy) i – pomimo że w tych okolicach się wychowałam – dopiero wtedy dowiedziałam się, że Kozienice z racji bliskości puszczy były znane z pszczelarstwa równie dobrze co Kurpie. A podczas festiwalu filmowego w ostatni weekend wakacji rozmawiałam z Panem Bogdanem, bohaterem obrazu „Najbrzydszy samochód świata”.

Małe cuda można spotkać każdego dnia, ciekawe spotkania mogą się zdarzyć wszędzie. To wszystko zapada w nasze serca i w serca naszych dzieci na zawsze.

Dorota Dabińska-Frydrych

Dodaj komentarz