Korpotata

Nauka nowych rzeczy

Właśnie wróciliśmy z otwartego treningu naszej reprezentacji piłki nożnej, która na swoją bazę w trwającym właśnie finale EURO wybrała Gdańsk. Może nie był to najszczęśliwszy moment na oglądanie kadrowiczów na żywo, bo nieszczęsny mecz ze Słowację był zaledwie wczoraj. Piszę jednak o tym dlatego, że wielką radochę sprawiało mi obserwowanie Jaśka, który nie mógł oderwać wzroku od swoich idoli, bramkarzy: Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Skorupskiego. Mieli osobny trening i po rozgrzewce ćwiczyli obronę strzałów z różnych pozycji.
Jasiek obserwował ruchy ich nóg i techniki rzucania się, a potem od razu próbował stosować to samo w swoim pokoju. Zaznaczył też przy okazji, że chciałby spróbować takiego treningu również ze swoim trenerem w klubie, gdzie ćwiczy na co dzień.

Pod tym względem dzieci są fascynujące. Nie mają w sobie ograniczeń i uważają, że są w stanie nauczyć się wszystkiego. Nie analizują zysków i strat. Po prostu zaczynają coś robić i upewniają się, czy sprawia im to przyjemność.
Jeżeli tak, to robią daną czynność częściej, a jeśli nie, to rezygnują i szukają czegoś innego. Proste, prawda? A piszę o tym, bo większość dorosłych zatraca na jakimś etapie swojego życia świadomość, że lepiej lub gorzej, ale są w stanie opanować niemal każdą umiejętność.

Podobno gdy człowiek przekracza czterdziestkę traci nadzieję na to, że ma szansę zmienić swoje życie. Jeśli jego wynagrodzenie lub praca go nie satysfakcjonują to podobno wraz z przekroczeniem czterdziestego roku życia godzi się on ze swoim obecnym losem i nie podejmuje nawet próby jego zmiany. Czy tak jest w rzeczywistości? Mam mieszane odczucia. Z jednego strony faktycznie większość czterdziestolatków nie pała wielką chęcią do poświęcania czasu na naukę nowych rzeczy. Prawdopodobnie wynika to częściowo z ich zapchanych kalendarzy. Praca, dom, rodzina, to wszystko sprawia, że wolne moce przerobowe kurczą się niemal do zera. Co innego jednak, kiedy dzieciaki już śpią, a my marzymy tylko o jednym. Aby zasiąść na kanapie przed telewizorem i zrelaksować się chociaż chwilę przed kolejnym dniem zapakowanym po brzegi obowiązkami ludzi dorosłych.
Kolejnym argumentem jest stwierdzenie, które mogą wypowiedzieć tylko dorośli: po co mi to? Po co mam się nauczyć pływać? Po co mi nauka języka obcego? Czasami można jeszcze usłyszeć: w moim wieku to już się nie opłaca.

Po co w ogóle o tym piszę? Bo zauważyłem, że w moim przypadku jest całkowicie odwrotnie. Im jestem starszy, tym mam więcej chęci na poznawanie i uczenie się nowych rzeczy. Odkrywam wręcz perwersyjną przyjemność w nauce kolejnego obcego języka od podstaw, poznawania programu do montażu filmów, czy wkręcenia się w triathlon. I mam do siebie pretensje, że nie próbowałem kilka lat wcześniej, jak miałem więcej czasu tylko dla siebie.
Wiadomo, że są dni, że wieczorami już nic się nie chce, ale założyłem sobie, że w tygodniu nie marnuję czasu „na seriale”. Przez pięć dni w tygodniu staram się poświęcać trzy-cztery godziny wieczorem na naukę nowych rzeczy. Zgadza się – czasami chodzę przez to spać około pierwszej w nocy, ale to mi akurat nie przeszkadza. Robię tak od ponad dwóch lat i sprawia mi to ogromną satysfakcję. Chociaż przyznaję, że bywa też męczące.
Czy te nowe umiejętności mi się na coś przydadzą? Nie wiem, ale ten system pracy nad sobą pozwolił mi się przekwalifikować i znaleźć pracę w innym zawodzie, więc jakieś plusy jednak są.

Fakt, że do czterdziestki brakuje mi jeszcze kilka lat. I kto wie, być może jak pesel wykrzyczy ten magiczny wiek, to faktycznie z dnia na dzień przestanie mi się chcieć i po prostu zasiądę wieczorem na kanapie, aby oddać się serialowej przyjemności. Dam wam znać za cztery lata.

Piotr Krupa

Dodaj komentarz