Uciekinier z Mordoru

Nie odchodźcie bez pomysłu

Żeby zacząć każdą zmianę w życiu – także biznesową – trzeba się dobrze przygotować. Dziś Monika Sowińska (www.coachprzedsiebiorczych.pl) udziela wsparcia, które kiedyś sama chciałaby otrzymać.

Tomasz Turek: Czym jest przedsiębiorczość?
Monika Sowińska:
Dla mnie to jest zespół cech. Gdy myślę o osobie przedsiębiorczej, widzę kogoś wrażliwego na otoczenie, kto obserwuje i dostrzega w otoczeniu różne potrzeby, okazje oraz ma pomysł i chce coś z tym zrobić – czyli ma inicjatywę. To osoba aktywna, która ma cel i działa. Umie gromadzić ludzi wokół swojego projektu, czyli nawiązuje i utrzymuje relacje z otoczeniem. Potrafi uzyskać to, co jest potrzebne do realizacji celu. A mogą być to różne elementy – wiedza, środki, znajomość z kimś. Osoba przedsiębiorcza jest też konsekwentna w realizacji swojego celu, ma ten cel wciąż przed oczami i dostrzega w otoczeniu to, co jej sprzyja.

Czy jeśli nie mamy części tych cech, ale mamy np. pomysł, też możemy zacząć biznes? Czy można się tego nauczyć?
Część z tych cech wynika po prostu z osobowości, ale można też je w sobie rozwijać. Na przykład: ktoś nieśmiały może przełamać tę nieśmiałość, nauczyć się nawiązywać relacje, ale musi mieć w tym konkretny cel. Taka osoba raczej nie zacznie brylować w blasku fleszy, bo to nadal nie będzie dla niej komfortowe środowisko, ale nauczy się wychodzić do ludzi. To jest do zrobienia, choć wymaga dużo pracy, bo może wynikać z różnych przyczyn.

Można się spotkać z narracją, że możemy wszystko, do wszystkiego się nadajemy, że wystarczy odpowiednio dużo pracy a osiągniemy wszystko. Czy o to chodzi?
Jestem daleka od twierdzenia, że wszystko jest możliwe i wszyscy możemy się zmienić. Uważam, że można nad sobą pracować i dużo zmienić, ale są w nas różne ograniczenia, a czasami nie mamy potrzeby, by je pokonać. W związku z tym pewnych rzeczy nie zmienimy. Dużo zależy od naszego nastawienia.

Jak oceniasz, czy możesz komuś pomóc, gdy przychodzi do Ciebie z jakimś pomysłem?
W czasie rozmowy wstępnej z osobą, która się do mnie zwraca, sprawdzamy właśnie nastawienie. W coachingu Cel jest istotą sprawy. Rozmawiamy o tym celu – po co on jest, dlaczego jest ważny dla tej osoby. Może to być zbudowanie własnego biznesu, choć oczywiście nie tylko. A jeśli to biznes, to jak widzi w nim siebie. Bo przedsiębiorca to nie tylko praca, ale całe jego życie i otoczenie.

Dlaczego coaching ma tak złą prasę i jest przedmiotem kpin?
Myślę, że przyczyn może być kilka. Zdarza się często, że coach jest mylony z mówcą motywacyjnym – czyli z osobą, która przekonuje, że wszystko da się zrobić. A mówienie przecież nie wystarcza, o czym już wspominałam. Inna kwestia to przypadki, gdy ktoś kończy zaledwie dwu– trzydniowy kurs coachingu Potem efekty pracy takiej osoby wpływają na ocenę doświadczonych coachów.
Mam też wrażenie, że jako społeczeństwo wciąż bardziej cenimy konkretną wiedzę niż swój rozwój mentalny, taki jak praca z własnymi przekonaniami albo obawami. To są kwestie z którymi nie chcemy się konfrontować. Podobnie jak z psychoterapią – też nie ma dobrej opinii, bo nie chcemy tej konfrontacji a ona jest nieporównywalnie głębsza niż w coachingu. Coaching i psychoterapia to dwa światy i nie należy ich mieszać.
W coachingu patrzymy w przyszłość i na cel – bo chcemy ten konkretny cel zrealizować. Zbieramy wszystko to, co jest do tego potrzebne i rozprawiamy się ze wszystkim tym, co staje nam na przeszkodzie. Wszystko jedno, czy jest to coś wewnątrz nas, czy na zewnątrz, w otoczeniu. Pokazujemy, co jest siłą  człowieka i na czym może się oprzeć. Ale też konfrontujemy z obawami, z niewspierającymi przekonaniami. To jest praca, w której trzeba się zmagać ze sobą i budować otoczenie.

Jak skuteczne jest tego typu wsparcie?
To zależy od tego, jak się podchodzi do coachingu i z czego wypływa motywacja. Pytań jest więcej, ale jeśli nie ma motywacji wewnętrznej, proces nie przyniesie skutku.

Masz duże doświadczenie zawodowe w różnorodnych firmach – co sprawiało, że zmieniałaś miejsca zatrudnienia i w końcu zaczęłaś zajmować się coachingiem na własną rękę?
Choć pracowałam w różnych miejscach, a firmy miały różny charakter, to pozostawałam jednak stale w świecie biznesu on-line. Chodziło o to, by przez działania w internecie osiągać konkretne przychody. Trzeba było coś zbudować, rozwinąć, sprawić, żeby funkcjonowało skutecznie, kiedy to osiągało stabilność, czułam, że odegrałam już swoją rolę.
Teraz mogę pomagać innym czerpiąc ze swojego doświadczenia, mogę też koncentrować się na konkretnej osobie i jej świecie. Zawsze interesowały mnie motywy działania ludzi, dlaczego ktoś coś robi, albo nie. Stąd się wziął coaching, a gdy dodamy do tego moje doświadczenie, otrzymujemy to, czym zajmuję się teraz: wsparciem początkujących biznesów.
Ważna jest też różnorodność – ludzie, ich pomysły, osobowości i doświadczenia. Właściwie zawsze w mojej pracy, łączyłam te różnorodności i różne światy – np. programistów z prawnikami (śmiech).

Czy była jakaś iskra, moment graniczny dla decyzji o podjęciu własnej działalności, czy też to był dłuższy proces?
Trochę było w tym przypadku. Przyszedł taki moment  w moim życiu zawodowym, gdy poczułam, że potrzebuję czegoś innego, czegoś więcej. Zresztą, nie pierwszy raz, ale tym razem zbiegło się to z innymi zmianami: i w korporacji, w której wówczas pracowałam, i we mnie, i w życiu prywatnym… Postanowiłam więc odejść z tej korporacji, bo poczułam, że tam tracę energię, zamiast ją zyskiwać. Ale nie miałam pomysłu za bardzo na to, co chcę robić potem. Choć wiedziałam, co mnie interesuje. I tak pomału poskładałam różne elementy w to, co teraz robię, co daje mi satysfakcję i pomaga innym.
Chcę jednak mocno podkreślić, że odeszłam bez pomysłu i przed tym bardzo przestrzegam. Nie odchodźcie bez pomysłu!

Czy przeprowadziłabyś coaching takiej osoby, jaką byłaś wtedy?
Jak najbardziej! Bardzo żałuję, że takiej osoby nie było w moim pobliżu. Coach to ktoś, kto patrzy z zewnątrz. To jest bardzo istotne w naszych aktywnościach: żeby był ktoś, kto stoi z boku, kto postrzega świat i nas z innej perspektywy i pokazuje, inne możliwości.
Mnie było trudniej. Musiałam uczyć się wszystkiego sama, także uważności na siebie. Bo mam tak, że gdy skupiam się na celu i prę do przodu, zapominając o całym świecie, dopóki tego celu nie osiągnę. W końcu uświadomiłam sobie, że to nie zawsze jest dobre. Na to też zwracam uwagę w pracy z przedsiębiorczymi.

Potrafisz teraz zachowywać równowagę mimo zafiksowania na celu?
Kluczem jest właśnie uważność na siebie: trzeba nauczyć się sobie przyglądać i nie lekceważyć sygnałów, które nam wysyła organizm. Jak czuję ze jestem zmęczona, po prostu odpoczywam, bo i tak nie zrobię tego, co mam zrobić, dobrze. Jak jestem głodna – jem, a nie odkładam.

Jak to się dzieje, że traktujesz trudności jako pretekst do naprawy świata? Z tym się rodzi, czy można to wypracować?
Nigdy mi nie wystarczało samo zrealizowanie zadania, chciałam, żeby to było zrobione najlepiej jak się da w konkretnych okolicznościach i żeby to miało sens, żeby czemuś służyło. Mam tę cechę odkąd pamiętam. Jestem taką osobą, której trudno jest przejść obok, gdy widzę, że coś może lepiej funkcjonować, wyglądać, że ktoś może się lepiej czuć – a zależy to tylko od podjęcia jakiegoś działania. Czasem nawet za bardzo chcę – nawet musiałam się nauczyć, by nie chcieć za kogoś.

Jak organizujesz sobie czas pracy?
Gdy pracowałam na etacie, miałam ustalone godziny pracy, które tylko czasem wykraczały poza standard – np. uruchomienie jakiejś usługi on-line zwykle odbywa się w nocy, gdy jest najmniejszy ruch. Takie sytuacje się zdarzały, ale potrafiłam to sobie poukładać. Teraz też staram się trzymać rytmu pracy i wypoczynku, ale jestem bardziej elastyczna. Czasami dzień pracy jest krótki, ale sporadycznie może trwać nawet dwanaście godzin.
Ważne, by mieć przestrzeń dla siebie, szczególnie w świecie cyfrowym, gdzie zaczyna przenikać się czas poświęcony na pracę i życie prywatne. Trudno nam dokładnie określić, że pracujemy od-do, także w przypadku pracy etatowej, gdy odbywa się ona zdalnie. Teraz to widać wyraźniej. Tym bardziej istotne jest by mieć wewnętrzny harmonogram lub choćby zewnętrzny kalendarz, który pomoże nam zachować cykl pracy i odpoczynku.

Jak wypoczywasz?
Codzienny wypoczynek to wspólny, przyrządzony razem obiad – taki czas spędzany z najbliższymi, gdy wszyscy w tym uczestniczymy, przygotowujemy i przy okazji rozmawiamy, dzielimy się tym, co dla nas ważne. Odpoczywam też czytając książki i spacerując. Bardzo istotna jest też aktywność fizyczna – pozwala oczyścić głowę i odprężyć ciało. Do wybuchu pandemii miałam ulubioną aktywność: dance fit, czyli połączenie tańca i ćwiczeń fitnessowych. Teraz radzę sobie z tym on-line.
Natomiast dłuższy wypoczynek to góry. Lubię kontakt z ludźmi, ale stałe interakcje bywają dosyć wyczerpujące, a góry pozwalają być samej ze sobą. Przyroda, stały, równomierny wysiłek fizyczny – to wszystko bardzo dobrze na mnie wpływa. Inne wrażenia dają wyjazdy na południe Francji – to po pierwsze klimat i jedzenie, które lubię, po drugie specyficzne nastawienie człowieka do człowieka – bardzo życzliwe, przyjazne, z uśmiechem.

Jedna ogólna rada dla chcących porzucić korpo?
Najkrócej: przygotuj się! (śmiech). W tym przygotuj się jest wiele podpunktów, o kilku już powiedzieliśmy. Trzeba na pewno być przekonanym, że to, co chcę zrobić, to jest na pewno mój pomysł i czy w ten sposób najlepiej się zrealizuję. Inna rzecz: jakie mam zaplecze, czyli znajomość zagadnienia, zasoby materialne i niematerialne, plan. Czy jest to przemyślane i przeliczone, czy wiem, co będę robić po kolei i kiedy co osiągać. Dlatego to „przygotuj się” jest takie ważne.

Dziękuję za rozmowę

Tomasz Turek

Dodaj komentarz