W poprzednim odcinku „Pełnej kulturki” opisałem cztery poziomy uwarunkowań, które mają wpływ na nasze działania i zachowanie. Pomimo że wspomniane uwarunkowania nie określają trwale naszej osobowości, bez wątpienia są istotne i przejawiają się w naszej postawie i w reakcjach na zdarzenia. Dzisiaj opiszę, jaki wpływ na nas mają czynniki kulturowe.
Oczywiste wydaje się, że barierę komunikacyjną tworzą różnice kulturowe. Większość moich artykułów tego cyklu jest właśnie o tym, jak różnorodność, pomimo że wzbogacająca, potrafi być „trudna w obyciu”. Niegdyś przytoczyłem przykłady tego, jak Wasta istotna jest dla Pakistańczyków, a dla Szwedów Lagom. Zderzyłem ze sobą kulturę narodową Turcji z Kanadyjską, Hong Kongu z Meksykańską. A bliżej naszego podwórka – wymieniłem też kilka znaczących różnic między Czechami a Ukraińcami – było tego zaskakująco sporo.
Śmierdząca sprawa
Powstaje jednak pytanie, czy przypuszczenia o istniejących podobieństwach międzykulturowych mogą być podstępne i sprawiać trudności w komunikacji? Założenie, że różnice między kulturami są nieznaczące, naprawdę może wpuścić nas w maliny. Co gorsza, istnieje wtedy większe prawdopodobieństwo frustracji i nieporozumienia, niż kiedy nastawieni jesteśmy na napotkanie różnic międzykulturowych.
Dobrym przykładem jest fart, który dla polskiego ucha jest łutem szczęścia, a dla angielskiego nosa sygnałem do natychmiastowego odwrotu. W językach niespokrewnionych (np. w angielskim i polskim) nie spodziewamy się wielu podobieństw. Do zabawnych zdarzeń może dochodzić na poziomie językowym pomiędzy samymi Brytyjczykami a Amerykanami – pomimo że posługują się tym samym językiem i wydawać by się mogło, że niewiele ich różni. Usłyszałem kiedyś o epizodzie (faktycznym lub nie), kiedy to Amerykanka prosiła swojego męża Brytyjczyka o radę przed rozmową o pracę: „Czy założyć pants?”. W domyśle opcje były dwie: spódnica czy spodnie. Jednak dla Brytyjczyka pants to majtki, więc można się tylko domyślać, jak skonfundowany musiał być jej mąż.
LaRay Barna (jedna z prekursorek studiów komunikacji międzykulturowej) wyodrębniła sześć barier komunikacyjnych. Jedną z nich jest właśnie opisane założenie dotyczące domniemanych podobieństw. To pułapka, w którą bardzo łatwo wpaść.
Zaufanie czy zaniedbanie?
W 1997 roku międzynarodowe serwisy informacyjne doniosły o małżeństwie, które pozostawiło 14-miesięczne dziecko w wózku bez opieki przed jedną z nowojorskich kawiarni. Kobieta (Dunka) wraz z mężem usiadła przy oknie i delektowała się napojem. Niebawem zjawiła się policja, małżeństwo aresztowano pod zarzutem pozostawienia dziecka bez opieki i narażenia na niebezpieczeństwo. Kobietę zmuszono, aby rozebrała się do naga w celu przeszukania, a dziecko trafiło do miejskiej placówki opiekuńczo-wychowawczej.
Opinia publiczna i prasa w USA ciskała gromy na nieodpowiedzialnych rodziców. W Danii natomiast nie potrafiono zrozumieć o co ten cały raban. Poziom zaufania społecznego w Danii (podobnie jak w innych krajach Skandynawii) jest dużo wyższy niż w USA, a przypadki uprowadzeń dzieci należą tam do rzadkości. Pozostawianie dziecka w wózku przed oknem kawiarni, restauracji lub sklepu, to w Danii powszechny zwyczaj. Można o tym przeczytać na wielu blogach parentingowych.
Tak samo, ale inaczej
Warto pamiętać, że przekonanie o istniejących podobieństwach między kulturami pojawia się zwykle w pierwszych fazach tzw. Szoku Kulturowego (co wolę nazywać procesem aklimatyzacji, pisałem o tym w zeszłorocznym, lipcowym wydaniu „Pełnej kulturki”). Ci, którzy przeczytali, wiedzą, że potem jest naprawdę ciężko. Niuanse, które skłonni jesteśmy przeoczyć, mają wpływ na interakcje i wywołują poczucie zawodu oraz zerwanego zaufania społecznego.
Doskonałe przykłady takich zdarzeń przytaczają Amerykanie mieszkający za granicą w filmiku pt. „How America (USA) Messed Me Up” na kanale Moniki Zielinski. Można posłuchać o licznych przykładach tego, jak Amerykanie zakładają, że chodzi o ćwiczenia ewakuacyjne w wypadku strzelaniny w szkołach i przedszkolach, kiedy mowa jest o próbnych alarmach pożarowych w Europie. Usłyszymy tam też opowiadanie Amerykanina w Europie, który z objawami zawału serca chciał pojechać do szpitala rowerem, aby uniknąć płacenia ogromnego rachunku za karetkę.
Czy istnieją identyczne kultury? Na to pytanie odpowiedziała już Wisława. Nic dwa razy.
Dodaj komentarz