Korpolife

Romans w firmie – chwila przyjemności i jej konsekwencje

W pracy spędzamy znaczną część swojego życia. To tam często zawiązują się ciekawe znajomości, przyjaźnie, a czasem coś więcej. Problem w tym, że gdy emocje wezmą górę, odbija się to na jakości wykonywanych przez nas zadań, na co szef nie zawsze przymknie oko.

Fora internetowe aż kipią od opowieści ludzi, którzy przeżyli romans w miejscu zatrudnienia. Najczęściej nie kończył się on happy endem. – Finał jest taki, że dalej pracuję z nią, a ona mnie już nie chce. Po trzech latach wariuję, a ona jakby nigdy nic się nie wydarzyło. To nie jest dobry pomysł – żali się internauta podpisujący się jako „Tak”.

– Miałam romans w pracy i powiem ci, że nic gorszego spotkać cię nie może. Miłe złego początki (…). Gdy romans się wydał, to wszystko się posypało. Straciłam i faceta i szansę na awans i musiałam odejść z pracy. Do dziś mam poranione serce i każdemu powiem, że romanse w pracy odradzam stanowczo – wyznaje „Monetka”.

Bywa jednak, że przygoda miłosna nie kończy się jedynie złamanym sercem, ale i utratą stanowiska. W 2012 roku dyrektor generalny amerykańskiego koncernu zbrojeniowego o swojsko brzmiącym nazwisku Christopher Kubasik miał zostać prezesem firmy w której pracował. Jednak nim zdążył awansować musiał podać się do dymisji, gdy wyszło na jaw, że romansował ze swoją podwładną (która też została zwolniona).

– Jestem głęboko rozczarowany i zasmucony postawą Chrisa – mówił wówczas Robert Stevens, przechodzący na emeryturę prezes firmy, którego Kubasik miał zastąpić. – Mamy tu kodeks etyczny, który obowiązuje wszystkich, a bliski związek z podwładną z pewnością ten kodeks narusza – dodał.

W polskich firmach dmuchamy na zimne

Choć polski „kodeks etyczny” nie jest tak surowy jak amerykański, to szefowie rodzimych firm również niechętnie patrzą na związki między pracownikami. Z badań serwisu Pracuj.pl, wynika, że w 12 procentach polskich przedsiębiorstw więcej niż koleżeńskie relacje pomiędzy pracownikami są uznawane za niedopuszczalne.

Co więcej, nawet gdy firma nie ma oficjalnej polityki odnośnie tej sfery życia zawodowego, to romanse w pracy są niemile widziane – także przez samych pracowników (w Polsce przeciwnych romansowaniu jest ponad jedna trzecia badanych (ankieta Pracuj pl. z 2013 r.). Paradoksalnie to właśnie nasze pruderyjne podejście do tematu powoduje, że większość firm nie ma formalnych regulacji w tym zakresie.

Co może zrobić szef?

Nawet gdyby powstały regulacje dotyczące „bliskich kontaktów” w firmie, na niewiele by się zdały, bo sam Kodeks pracy nie reguluje kwestii romansów pracowniczych. Tak więc prawnie trudno jest obronić wewnętrzne przepisy firmowe dotyczące tej sfery. Tym bardziej z powodu romansu w pracy nie można rozwiązać umowy – przynajmniej oficjalnie. Znaczna część ekspertów uważa, że wprowadzanie jakichkolwiek regulacji w tym zakresie jest niezgodne z prawem, bo ingerowałyby one w życie prywatne pracowników.

Gdyby jednak jako powód wyrzucenia z pracy były jednak podane bliskie stosunki ze współpracownikiem, zwolniony mógłby odwołać się do sądu pracy i żądać przywrócenia na stanowisko lub odszkodowania. Wówczas pracodawca musiałby udowodnić, że jego podwładny romansując w pracy zaniedbywał obowiązki lub narażał firmę na szkodę.

Duma i uprzedzenie

Jednak koniec pracy przychodzi częściej, gdy firmowy romans dobiega końca. Wówczas taka sytuacja może mieć wpływ na współpracę całego zespołu, a co za tym idzie na wyniki firmy.

Często osoby, których związek się rozpadł, kierują się negatywnymi emocjami, urażonymi ambicjami lub dumą. Dlatego mogą odmawiać współpracy ze swoim byłym obiektem westchnień, celowo wykonywać źle wspólne zadania i wprowadzać w zespole złą atmosferę. Tak kończy się większość firmowych romansów. Nic więc dziwnego, że pracodawcy próbują im zapobiegać.

Ale gdy już do tego dojdzie, a potem romans zakończy się manifestowaną na różne sposoby niechęcią, szef ma prawny obowiązek przeciwdziałania niepożądanym zjawiskom, takim jak wszelkie przejawy dyskryminacji i mobbingu.

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy sam pracodawca jest jedną z zaangażowanych uczuciowo stron. Wówczas oboje partnerzy są narażeni na ryzyko oskarżeń o nierówne traktowanie, nepotyzm a nawet molestowanie seksualne.

Pozostaje kodeks moralny

Większość ekspertów od prawa pracy jest zgodna, że żadne wewnętrzne przepisy nie będą w stanie uregulować stosunków międzyludzkich, zwłaszcza jeśli chodzi o tak intymną sferę, związaną z osobistymi emocjami. Pozostaje nam więc kierować się wewnętrznym kodeksem moralnym oraz zawodowym, aby uniknąć sytuacji, które nieodwracalnie mogą pogrążyć nasze życie zawodowe i osobiste.

Leszek Rudziński

Dodaj komentarz