Korpolife

Singielka w korpo: Czy jesteś szczęśliwa?

Ania z Karoliną wybierają sie do klubu na koncert. Tam Ania poznaje wystrzałowego gościa, który pyta ją o najważniejszą kwestię w życiu…

Byłyśmy umówione z Karoliną na koncert czegoś, co nazywało się muzyką alternatywną, rozpoczynał się o dziewiętnastej. Miałyśmy więc jeszcze godzinę dla siebie i planowałyśmy wypić piwo.

Karola siedziała przy stoliku. Gdy spojrzałam na nią, od razu pomyślałam sobie, że nie wyglądam dobrze. Uzmysłowiłam sobie, że Karolina zawsze przyciągała wzrok facetów. Miała długie czarne włosy, była szczupła, całkiem ładna. Ja miałam na sobie granatowe spodnie, szarą koszulę i płaskie buty, a włosy związane gumką. Nijakie ubranie idealnie nadawało się do korporacji. Zlewałam się z tłumem i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Tutaj nie było to zaletą.  Podeszłam powoli do stolika. Gdy tylko mnie zauważyła, krzyknęła:

– Już jesteś!

– Hej! – odparłam, siadając na krześle obok.

– Wyjadłaś mi jedzenie z lodówki. – Karolina rzuciła mi groźne spojrzenie, ale wiedziałam, że tylko się droczy.

– To był nagły wypadek, a zresztą po co ci parówki? Jesteś na diecie.

Karolina pracowała w dziale marketingu dużego wydawnictwa medialnego. Była bardzo ekspresyjna, przeczesywała palcami długie włosy, gestykulowała żywo. Odchylała głowę, odsłaniając szyję, jeszcze bardziej zwracając uwagę na swój biust, i rozglądała się po sali.

– Widzisz tych dwóch gości obok baru? Przyglądają się nam – powiedziałam do Karoliny.

Spojrzała na nich. Obydwaj byli trochę wyżsi ode mnie. Jeden z nich miał bardzo wysportowaną sylwetkę, sprawiał wrażenie, jakby biegał na długie dystanse i jednocześnie ćwiczył masę. Patrząc na niego, przyznałam w myślach, że jest proporcjonalnie zbudowany i bardzo atrakcyjny. Drugi miał ciemne włosy i brodę, i jeśli coś ćwiczył, to mógł to być boks wagi ciężkiej. Jednak dokładniejsze spojrzenie ujawniło duże, nalane cielsko wskazujące na zamiłowanie do piwa i kebabów.

– Idę do baru, coś ci zamówić?

– Nie, ja skorzystam z toalety. Może zagadasz do nich? – zaproponowała Karolina.

Podeszłam do baru tuż obok nich. Zamówiłam lane piwo.

– Cześć – przywitał się właściciel głosu, ten wyglądający na biegacza (obcisła koszulka idealnie to podkreślała).

– Cześć – odpowiedziałam i spojrzałam w jego stronę.

– Mogę zadać ci pytanie? – Włosy ułożone na bok, grzywka lekko opadała na prawą stronę czoła. Był niezły. Zdziwiłam się, że kumpluje się ze swoim przeciwieństwem, no i że zagadał do mnie. Zawahałam się przez chwilę.

– Jasne. – Uśmiechnęłam się szeroko.

– Czy jesteś szczęśliwa?

Miałam wrażenie, jakbym się przesłyszała.

– Słucham? Szczęśliwa?

– Tak. W skali od 1 do 10.

– Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Może tak na 6.

– Ja na 10, i czuję się zajebiście.

– Świetnie. Good for you!

– Nie wiedziałam, jak zareagować. Wzięłam piwo do ręki i już chciałam odejść.

– Czekaj! Nie zawsze tak było. Mam nie tylko mięśnie, lecz także silną wolę i twardy charakter.

– Super! – Rany, co za wariat. Zmieszana, skierowałam się w stronę stolika.

– To jest efekt ciężkiej pracy. Jeszcze dwa lata temu nie rozmawiałabyś ze mną…

Spojrzałam na niego i przez chwilę zastanawiałam się, co za człowiek rzuca takie teksty. Wysportowany, umięśniony, dbający o wygląd…

– Ile ważyłeś? Sto pięćdziesiąt kilogramów? Więcej? – zapytałam, odwracając się w jego stronę.

– Sto dwadzieścia osiem, i patrz, jak się zmieniłem.

– Gratuluję – powinszowałam sukcesu i skierowałam się w stronę stolika.

– Daj mi kilka nocy, a też będziesz się czuła na 10! – usłyszałam na odchodne.

(cdn)

Aleksandra Tabor

Dodaj komentarz