Korpolife

Sorry, co tu tak jedzie?

Wydaje się, że problem z higieną i przykrymi zapachami w przestrzeni biurowej to rzadkość. Tymczasem w Google zwrot „co zrobić, gdy kolega z pracy śmierdzi” jest na drugim miejscu w tym układzie słów. Wyprzedził go tylko zwrot „co zrobić, gdy kolega z pracy mnie podrywa”. Można zatem uznać, że coś jednak jest na rzeczy…

– Upalny dzień, za oknem niemal 30 stopni, a my wszyscy pod krawatem, bo wiadomo, nie ma, że lato, firmowy dress code musi być przestrzegany – zaczyna swoją opowieść Paweł, pracownik jednej z gdańskich firm z sektora BPO – Pracujemy w open space, gdzie siedzi ponad trzydzieści osób. I każdy, kto wchodził rano do biura, od razu łapał się nos, bo tak śmierdziało potem jak w osiedlowej siłowni. Wszyscy od razu podejrzewali kolegę z wyraźną nadwagą. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że problem z zapachem potu ma wypachniona zawsze koleżanka z figurą modelki, której nikt nigdy by o coś takiego nie podejrzewał. Co gorsze, okazało się, że nie był to jednorazowy wypadek, bo to powtórzyło się kilka dni z rzędu.

W firmie Pawła nie wiedzieli, w jaki sposób powiedzieć koleżance, że „brzydko pachnie”, aby jej nie urazić. W końcu na odwagę zebrała się inna koleżanka, która na osobności w delikatny sposób nakreśliła problem. Nie zawsze jednak udaje się tak wrażliwą kwestię załatwić w kulturalny sposób. Historie biurowe pełne są podobnych przypadków, które zostały rozwiązane w bardziej grubiański sposób.

Matko jedyna, co tu tak cuchnie!?

Ile razy słyszeliście taki lub podobny komentarz od osoby (czasami nawet od przełożonego), która właśnie weszła do open space’u? Często ma on jeszcze dalszą część, w stylu „zacznijcie się myć” lub „weźcie tu przewietrzcie”. Osoba, która ma problem z nadmierną potliwością lub przykrym zapachem, może poczuć się dotknięta. Tym bardziej, jeżeli wszyscy i tak już wiedzą, że to właśnie ona jest powodem nieprzyjemnej woni.

Współpracownicy potrafią wpaść na różne dziwne pomysły, które mają pomóc w rozwiązaniu tego problemu. A do tego często uważają, że to zabawne koncepty. Znane są przypadki wysłania maila do całego działu ze wskazówkami, jak należy dbać o higienę i dopiskiem, że codzienne branie prysznica przecież nie sprawia bólu. Albo zaopatrzenie „śmierdzącego delikwenta” w dezodorant i mydło. Potwierdza to Kasia, pracownica jednego z poznańskich banków:

– Mieliśmy w pracy kolegę, od którego bardzo intensywnie śmierdziało potem. Dawaliśmy różne sygnały, żeby wybrał się z tym do lekarza lub chociaż do apteki, ale wyraźnie to ignorował. Aż w końcu jedna z koleżanek kupiła mu mydło i dezodorant i postawiła na jego biurku zanim przyszedł do pracy. Był bardzo zmieszany. Finalnie poszedł na skargę do przełożonego i został przeniesiony do innego oddziału na drugim końcu miasta.

Jest to przykład na to, że bezpośrednie i doraźne sposoby mogą okazać się nieskuteczne, a co gorsza mogą urazić i zniszczyć pewność siebie osób, które są bardziej wrażliwe lub nie mają dystansu do siebie.

Rozmowa z przełożonym

Eksperci w dziedzinie savoir-vivre’u radzą, by problem kłopotliwej woni rozwiązał przełożony. Jest to ich zdaniem jedyne właściwe wyjście z tej sytuacji. Bez poruszania tego tematu na forum czy wysyłania uszczypliwych maili. Lepiej unikać też oficjalnego wzywania pracownika do swojego gabinetu, bo „musimy sobie porozmawiać”. Bezpieczniejszym rozwiązaniem będzie zaproszenie go na kawę do kawiarni lub firmowej kantyny. W czasie spotkania można bez zbędnych eufemizmów powiedzieć jaki jest problem i zaproponować pomoc w jego rozwiązaniu. Powinno się pokazać, że zależy nam na uczuciach pracownika, a nie na ośmieszeniu go. Tym bardziej, że problem z nieprzyjemnym zapachem może wcale nie wynikać z braku higieny, a z choroby związanej z nadmiernym poceniem.

Przełożony zaangażowany w rozwiązanie problemu powinien być na to przygotowany i podać pracownikowi np. namiar na sprawdzonego dermatologa.

Piotr Krupa

Dodaj komentarz