Korpotata

Spójrz czasem jego oczami

Były takie lata, gdy oglądałem programy informacyjne niemal codziennie. Lubiłem te podsumowania najważniejszych wydarzeń mijającego dnia zamknięte w zwięzłej i zazwyczaj przystępnej formie programu informacyjnego. Jeszcze niedawno nazywało się go po prostu „Wiadomościami” nawet jeżeli był to program newsowy emitowany przez jedną ze stacji komercyjnych. Dzisiaj zwrot „Wiadomości” ma raczej pejoratywne znaczenie i można go używać co najwyżej w zestawieniu ze sławetnymi i jakże znamiennymi ośmioma gwiazdkami.
Przestałem oglądać newsy urodził się Jasiek. Mieliśmy trochę inne rytmy dnia, więc wczesne wieczory spędzaliśmy raczej na kąpielach, karmieniach i usypianiach. Wyrobiliśmy nowy nawyk i programy informacyjne odeszły do lamusa na kilka lat.
Potem, jak już mogłem wrócić do starej praktyki, to już nawet nie chciałem, bo wszystkie „wiadomości” stały się mocno tendencyjne politycznie, co trochę zniechęciło mnie do poświęcania im pół godziny z każdego dnia.

W takiej lekkiej pogardzie do świata newsów żyłem aż do początku tego roku, kiedy to ciekawością do informacji z kraju i ze świata zapałał mój syn. I tak od kilku tygodni zasiadamy wczesnym wieczorem do obejrzenia kluczowych wydarzeń mijającego dnia. Oczywiście sporo kwestii jest wciąż dla Jaśka za trudnych, szczególnie tych politycznych, ale tym akurat nie ma się co przejmować. Z badań wynika, że tego, co mówią w „wiadomościach”, nie rozumie blisko 60 proc. dorosłych widzów. Tym bardziej, że Jasiek nadrabia jako publicysta i z dziecięcą szczerością oraz prostotą pojmowania świata idealnie tłumaczy naszą pokręconą rzeczywistość. Przykład: w materiale dziennikarskim występowali antyszczepionkowcy, którzy tłumaczyli, że nie wierzą lekarzom zachęcającym do szczepień. Co oczywiście uzasadniali różnymi absurdalnymi teoriami. Mój syn „wyjaśnił ich” (zapożyczenie z młodzieżowego slangu) w kilku krótkich zdaniach: – Teraz nie słuchają lekarzy, ale jak złamią nogę lub muszą mieć wycięte migdałki, jak ja, to wtedy nie mają problemu z powierzeniem lekarzom swojego ciała i zdrowia.

I co, proste, prawda? Zresztą, w bardzo przystępny sposób wyjaśnił mi też sytuację na naszym krajowym podwórku politycznym. Podczas materiału prezentującego płomienną kłótnię w Sejmie wyznał wprost: – To trochę jak w szkole czy przedszkolu, jak kłóciliśmy się, w co się bawić. My się szybko dogadaliśmy, bo nie chcieliśmy tracić czasu na kłótnie. Lepiej bawić się w coś niż w nic. Oni jakby mieli wspólny cel, to też szybko by się dogadali.
A z kolei na widok Putina, a następnie Kaczyńskiego, stwierdził, że: – Panowie są do siebie bardzo podobni. Czy to może być rodzina? Obydwaj mają takie groźne miny…
Przypadek? Wiadomo, że dzieci nie rozumieją wielu złożoności tego świata i wiele spraw konstatują jak Kononowicz. Tylko czy właśnie taka dziecięca prostota nie jest często prostszym i lepszym opisem naszej rzeczywistości? My, dorośli bardzo lubimy komplikować codzienne sprawy, używać skomplikowanych zwrotów i przedstawiać wszystko w zawoalowany sposób. Wszystko po to, aby nie wypaść głupio przed innymi dorosłymi.

Tymczasem spojrzenie na wiele spraw oczami dziecka może okazać się zbawienne. Czasami warto spróbować.
Być może okaże się, że te życie nie jest jednak aż tak skomplikowane.
A jeśli nie wiesz jak to zrobić, to wystarczy, że czasami w niektórych sprawach poprosisz o radę swoje dziecko.

Piotr Krupa

Dodaj komentarz