Korpomama

Spokój w mojej głowie

Odkąd pamiętam lubiłam spędzać czas sama, potrzebuję chwili w ciszy, w samotności, bez innych ludzi, bodźców… Niestety nikt mnie nie uprzedził, że jak się zostaje mamą, to nawet wyjście do toalety nie jest samotne… Szczególnie dotyczy to „słoików”, którzy nie mają ani babci ani cioci pod nosem i nie mają komu podrzucić dziecka, nawet na godzinkę…
Tak więc MatkaPolki musiała wymyśleć, co robić, aby chociaż te okruszki czasu mieć dla siebie – dla mnie to czas kiedy biorę książkę, rozsiadam się i odcinam od wszystkiego.

Oto cztery pomysły na spokój, które u mnie się znakomicie sprawdziły:

  1. Zmiana samochodu na komunikację miejską. Od ponad dekady poruszałam się po Warszawie samochodem, ale po przeprowadzce mojej firmy na Mordor zamieniłam samochód na komunikacje miejską. I oto tym sposobem mam codziennie ponad godzinę na czytanie książki i uzupełnianie profilu na Instagramie 😉
  2. Wysłanie dziecka na zajęcia dodatkowe. Z racji, że duże to moje dziecię, już prawie 5 lat, po ziemi chodzi, to najwyższy czas by wysłać je na doszkalanie. Nie, nie jestem zwolennikiem miliona zajęć dla dzieci. Postanowiłam tylko, że ma chodzić na angielski i się uczyć od małego. Z resztą czasu wolnego może robić co chce. Może bawić się samochodzikami, lepić z plasteliny, malować rękoma, skakać po łóżku, tańczyć i – o zgrozo! – nudzić się. Chyba korposzczurkiem nie będzie z takim backgroundem. Dzięki angielskiemu mam dwa razy w tygodniu godzinę samotności. W że szkoła językowa znajduje się w tym samym budynku, co nasza osiedlowa biblioteka i czytelnia, mam ciszę, spokój i książkę.
  3. Usypianie dziecka o 20. To już większa sztuka i wymaga od rodziców przede wszystkim samodyscypliny. Aby moje dziecko poszło spać o 20, proces przygotowawczy zaczyna się od około 18.15. Najpierw 45 minut w wannie, z zabawami w łazience. Później kolacja, a o godzinie 19.30 dwa odcinki bajki z płyt i o godz. 20 mycie zębów, czytanie książki przed snem… i o 20.30 zaczyna się wolny wieczór! Jeżeli wracasz z pracy, padasz na twarzy i chcesz poleżeć z nogami w górze, radzę: zepnij jednak cztery litery zaraz po pracy, a za to o 20.30 usiądziesz z winkiem w ręku J
  4. Brak telewizora. To nie dotyczy mnie, bo ja się obraziłam na telewizję jakieś 5 lat temu (gdy 1 stycznia włączyłam TV, żeby zobaczyć podsumowanie i w żadnej stacji nie usłyszałam nic dobrego – NIC. Tylko wojny, wybuchy, morderstwa, gwałty… Heloł!, czy przez cały rok nie wydarzyło się nic dobrego?). Tak więc ja nie zatruwam sobie już głowy. A od nowego roku nie mam w ogóle TV i młoda ogląda bajki (dwa wybrane przez siebie odcinki) wieczorem, a długie bajki (jedną) w weekend. Tym sposobem nie ma ględzenia, że „jeszcze chwilę, jeszcze chwilę” albo „poszukaj mamo coś innego”.

Tak oto udaje mi się wygospodarowywać chwile w samotności, co przekłada się na większy spokój w mojej głowie.

Dorota Dabińska-Frydrych

Dodaj komentarz