Kwestie związane z ciałopozytywnością są zwykle domeną instagramerek i prasy kobiecej. Jednak obok artykułu Marii Mamczur pt. „Grubi do bicia” zamieszczonego w „Przeglądzie” (nr 16/2022) nie mogłam przejść obojętnie. Otyłość jest wszak kwestią społeczną, bo dotyka ponad połowy naszej populacji.
Tak, coraz więcej osób z różnych przyczyn mierzy się z tym problemem. Jeśli akurat jesteś szczęśliwcem, który takich predyspozycji nie ma, pewnie nie raz pomyślałeś: ale w czym problem? Wystarczy siłownia i dieta. Tyle, że nie.
Żyjemy w czasach, gdzie coraz więcej jest pracy siedzącej i chemicznie przetworzonej żywności. To niezbity fakt. Faktem jest również, że otyłość prowadzi do chorób. Ale otyłości NIE leczy się hejtem i „dobrymi radami”, po których pulchniejsza osoba ma ochotę pójść do kibla i wywołać wymioty, bo i tak już tymi radami rzyga. Albo kupić tabletki z larwami tasiemca. Albo zacząć ćpać amfetaminę, bo podobno po tym nie chce się jeść. Albo okaleczyć to swoje niedoskonałe ciało, bo te fałdy tłuszczu nie zasługują na nic lepszego niż chlastanie żyletką.
Dobra, ochłońmy.
Garść faktów
Naukowcy wyróżnili jak dotąd 52 (słownie: pięćdziesiąt dwa) czynniki wpływające na otyłość. Wśród nich można, oprócz niewłaściwego bilansu energetycznego, znaleźć takie kategorie jak:
- czynniki psychologiczne, w tym zaburzenia odżywiania,
- czynniki farmakologiczne – zażywane leki, w tym leki absorbowane przez płód w okresie prenatalnym (np. sterydy na podtrzymanie ciąży),
- czynniki hormonalne (np. tarczyca, PCOS),
- czynniki genetyczne,
- czynniki chorobowe (zespół Pradera-Williego, zespół Cushinga).
Widać więc, że otyłość jest chorobą wieloczynnikową. A także w pewnym stopniu samonapędzającą. Osoba o większej masie ciała ma większe zapotrzebowanie energetyczne, więc mówienie jej, że ma „przestać jeść”, jest – delikatnie mówiąc – nielogiczne. Zwłaszcza, że ilość chemii w dzisiejszym pożywieniu nie pozostaje bez wpływu na naszą gospodarkę hormonalną i metabolizm.
Wyobraź sobie, drogi szczupły czytelniku, że nagle ktoś każe ci jeść o połowę mniej tego, co normalnie. Puknąłbyś się w czoło? No właśnie. A osoby z nadwagą słuchają tego na co dzień. Później zdarzają się głodówki, drakońskie diety, efekt jo-jo…
Dobre rady i nachalne pytania
Ale przecież otyłość jest niezdrowa – powiesz. Chyba nikt nie jest tak objęty „troską o zdrowie”, jak ludzie plus size.
Tak, otyłość jest chorobą, może być zarówno skutkiem, jak i przyczyną choroby. Maria Mamczur trafnie zauważa, że nadmierna masa ciała nie sprawia, że tracimy mózg. I – tak – pulchna osoba doskonale wie, co to są kalorie, BMI i indeks glikemiczny. Nie jest gruba tobie na złość, i jeśli nie pyta cię o opinię, porozmawiaj o czymś innym.
I kilka z tej serii:
- Jakie zaburzenia odżywiania!? Wystarczy odpowiednio się odżywiać!
- Jaka anoreksja, panie dziejku, kiedyś tego nie było! Wystarczy coś zjeść!
- Jak możesz mieć depresję? Życie jest piękne! Ciesz się nim. No ciesz się, ale już!
- Jak możesz mieć ADHD? Wystarczy się skoncentrować!
- Jak możesz mieć bezsenność? Wystarczy zasnąć!
- Jak możesz mieć zatwardzenie? Wystarczy pójść i zrobić kupę!
- Jak możesz nie mieć pomysłu na rozwiązanie swoich problemów? Musisz mieć pomysł! (Tak, już idę go wyczarować).
Ten sam poziom. Wystarczy po prostu zamknąć buzię.
„No to nie żryj tyle!”
Szanowna szczupła osobo. Jeśli ktoś nie czuje sytości, spożywa nadmierne ilości pokarmu, zajada stres, kompulsywnie się objada, to… JEST TO NIC INNEGO JAK ZABURZENIE ODŻYWIANIA. A tego nikt sobie, do cholery, nie wybiera.
Tego typu komentarze sprawiają zwykle, że myśli pulchnej osoby zaczynają krążyć wokół… zgadliście, jedzenia. Jeśli powiem wam: nie myślcie o różowym słoniu – to jaki obraz pojawi się w waszych głowach?
„Ale po co to usprawiedliwiać i normalizować?
…to niezdrowe. Nieestetyczne”.
Osoba z nadwagą nie musi się w żadnej sprawie przed nikim usprawiedliwiać. Nie istnieje po to, by zaspokajać twoje poczucie estetyki. Jest normalna, tak samo jak ty. Ciała są różne. Jedni są niscy, drudzy wysocy. Jedni są grubsi, inni chudsi. Jedni mają jasną karnację, a inni ciemną. Zwyczajna rzecz. Oczywiście względy zdrowotne są ważne, ale zostawmy je samemu zainteresowanemu i jego lekarzom.
„Wystarczy chcieć”
Być może, gdyby pulchna osoba poświęciła cały swój czas i energię na chudnięcie, to faktycznie, parę kilo by jej spadło. Ale jakim kosztem? Człowiek może chcieć bardzo wielu rzeczy, ale doba ma tylko 24 godziny, a mocy przerobowych też nie mamy nie wiadomo jakich. No i ludzie mają różne predyspozycje. „Wystarczy chcieć” – słyszałam za każdym razem, kiedy okoliczności wymuszały na mnie życie sprzeczne z moim zegarem biologicznym i bardzo nad tym ubolewałam. Ale to nie ja chcę. To wy chcecie!
Maria Mamczur zauważa także klasowość zjawiska. O wiele łatwiej jest zachować linię osobie, która ma czas i kasę. Może sobie pozwolić na dietę pudełkową i trenera fitness. Natomiast taki, dajmy na to, zmęczony kasjer, wracający z drugiej zmiany, podczas której miał kwadrans przerwy na kanapkę, teraz jest głodny. Jest późny wieczór, co mamy otwarte? McDonaldy i kebaby!
Aha: od jedzenia, zwłaszcza niezdrowego, można się uzależnić.
„Wymówki i tyle”
Excusez le mot: jakie wymówki? Wymówki to ja mogę dawać, jak pracy domowej w szkole nie odrobię albo się do roboty spóźnię. Tobie nie obiecywałam, że będę szczupła. Nic ci nie jestem winna. Mogę za to szukać wymówek, żeby się z tobą więcej nie spotkać, bo jesteś dupkiem.
Johanna von Mischke
www.obywatel-wszechświata.pl
Dodaj komentarz