Uciekinier z Mordoru

Trzeba się szkolić!

Pisanie było jego hobby. Daniel Bartosiewicz już w dzieciństwie
marzył o tym, żeby w przyszłości z tego żyć. Doświadczenie pisarskie zdobywał na forum literackim. Udało mu
się i od kilku lat jest copywriterem. Nie jest to łatwa branża, ale jest zadowolony ze swego wyboru.

Mirosław Mikulski: W pana przypadku kariera w korporacji nie trwała chyba zbyt długo?

Daniel Bartosiewicz: Na całe szczęście! Przez cztery lata byłem agentem ubezpieczeniowym w Warcie, potem pracowałem na słuchawce, ale po czterech dniach mnie zwolnili, ponieważ nie wyrabiałem normy (śmiech) i trafiłem na bezrobocie. Następnie na pół roku trafiłem do sklepu, a potem zająłem się content marketingiem w kolejnej korporacji.

Łatwo było przejść na własną działalność?

To była trudna decyzja, ale jedyna, jaką mogłem podjąć. Po pracy w korporacji na dwa miesiące wpadłem jeszcze w sidła mobbingu i doszedłem do wniosku, że więcej nie chcę mieć przełożonych. Teraz sam decyduję w jakich strukturach działam i jest mi z tym dobrze. 

Przez kilka lat pracowałem na etacie i równolegle prowadziłem własną działalność, więc łatwiej było mi podjąć decyzję. Freelancerem byłem od lutego 2021 roku, a na swoje przeszedłem w marcu 2023 r. Grunt pod ucieczkę szykowałem sobie przez dwa lata.

Jak to się stało, że nagle zaczął się pan zajmować pisaniem?

Zawsze chciałem to robić. Pisanie było moim hobby i już od 13. roku życia wiedziałem, że chcę zarabiać w ten sposób. Nie kończyłem żadnych studiów filologicznych, tylko stosunki międzynarodowe.

Doświadczenie pisarskie zdobywałem przez dziesięć lat na forum literackim, gdzie doszedłem do rangi weryfikatora. Nie tylko pisałem, ale też sprawdzałem teksty innych i udzielałem im rad. Gdy ktoś pisał powieść, wysyłał mi ją do weryfikacji. Korzystam z tego doświadczenia do dzisiaj. Ukończenie filologii polskiej nie jest równoznaczne z tym, że ktoś potrafi dobrze pisać.

Pamięta pan swoje pierwsze zlecenie?

Tak – to były jakieś wiadomości z pogranicza gier komputerowych. Pamiętam, że ciężko było mi się porozumieć ze zleceniodawcą, bo do końca nie wiedziałem o co mu chodzi (śmiech). Nasza współpraca nie trwała więc długo. Potem dostałem zlecenie od kancelarii prawnej i tu już zobaczyłem potencjał. Pamiętam, że płacili mi 15 zł za tysiąc znaków – wówczas była to wysoka stawka. Potem dostałem pierwsze większe zlecenia na pisanie tekstów o komorach termobarycznych, za które dostałem niezłe pieniądze. Dalej wszystko już się jakoś potoczyło.

Kim są pana klienci?

Kiedyś starałem się głównie o zlecenia z firm ubezpieczeniowych, ponieważ na tym się najlepiej znam, ale mam różnych kontrahentów. Głównie są to klienci z zakresu strategii komunikacji i teksty sprzedażowe, ponieważ na to jest największe zapotrzebowanie i z tego są większe pieniądze.

Jak pan widzi swoją przyszłość?

Prowadzę swój podcast i myślę, że dzięki temu zostanę królem edukacji copywriterów w Polsce. Jeśli ktoś będzie chciał zostać copywriterem, to prawdopodobnie trafi na mnie, ale to perspektywa od trzech do pięciu lat. Chciałbym też stworzyć platformę, na której klienci będą się mogli spotkać z dobrymi copywriterami, którzy potrafią dobrze wykonać swoją pracę. 

Jak wyglądają zarobki w tej branży?

Da się z tego żyć, tylko trzeba wiedzieć co robić! Mnóstwo copywriterów wchodzi na rynek z mentalnością człowieka zatrudnionego na etacie, któremu pod koniec miesiąca należy się wypłata. W naszym świecie to tak nie działa.

To trochę jak w branży ubezpieczeniowej: jeśli agent znajdzie klienta i sprzeda mu polisę, dostanie za to prowizję, a jeśli tego nie zrobi, to nie zarobi nic. Niektórzy copywriterzy oczekują, że zlecanie przyjdą do nich same, a tak nie jest. Trzeba je wywalczyć, a oni nie wiedzą jak to zrobić i się wyróżnić. Pierwszych klientów, jak to się mówi, trzeba sobie wychodzić. Udowodnić im, że jest się dobrym, a tego początkujący copywriter nie robi. 

Ma pan na to własny pomysł?

Jeden ze znanych amerykańskich przedsiębiorców powiedział, że jak zaczyna jakiś nowy projekt, to pierwszych klientów obsługuje za darmo. Jego specjalnością jest odchudzanie, brał więc pierwszych pięciu klientów, mówił im, że będzie z nimi pracował przez kilka tygodni za darmo, a oni w zamian będą musieli pokazać efekt jego działań i wystawić mu opinie. Następnie pokazywał efekty swoich działań i szukał kolejnych klientów – już za pieniądze. Dzięki temu mógł wyprzedzić konkurencję.

Początkujący copywriterzy często popełniają błąd i pierwszych klientów zaczynają szukać za pieniądze, ponieważ ktoś im powiedział, że nie można pracować za darmo. Nie chcą na początku pracować bez kasy, bo przyszli do tej branży, żeby dużo zarabiać. Efekt jest taki, że 80 proc. copywriterów czeka na zlecenia i nic nie robi.

Widzę, że mimo wszystko patrzy pan z optymizmem w przyszłość.

Są fale przypływu i odpływu. Chodzi o to, żeby na niej płynąć, a nie czekać na brzegu, aż w nas uderzy. Ludzie sukcesu generalnie są optymistami – słyszałem to na kilku kursach i przeczytałem w wielu książkach.

Bogaty człowiek, ktoś kto zbudował wielką firmę, musi być optymistą, bo wszędzie widzi szansę i potencjał na nowy biznes. Jeśli napotka jakiś problem, zastanawia się ile osób ma ten sam powód do zmartwień i ile inni zapłacą za rozwiązanie tego problemu. Myślę podobnie.

Jakie ma pan jeszcze rady dla innych?

Mam jedną radę – czas się brać do roboty i się szkolić! Niedawno pojawiła się informacja, że 10 tys. osób zatrudnionych w Poczcie Polskiej może stracić pracę. Z PKP Cargo także pożegna się parę tysięcy osób, a z powodu postępującej automatyzacji podobnie może być też w innych firmach. Jeśli te kilka tysięcy osób przez ostatnie 10-15 lat nie robiło nic innego, tylko siedziało w okienku i wydawało przesyłki, to jakie one mają kompetencje? Jeśli trafią na rynek pracy, to wszystko, czego się w dotychczasowych firmach nauczyli nie będzie przedstawiało żadnej wartości. 

Żyjemy w czasach obfitości różnych źródeł edukacji – jest YouTube, są blogi i kursy AI. Praktycznie każdej rzeczy można się nauczyć w krótkim czasie z internetu. Trzeba tylko chcieć.

Wszystko można osiągnąć, jeśli tylko się chce – to kluczowa myśl z książki Napoleona Hilla „Myśl i bogać się”, którą teraz czytam. Na początku musi być ogromna rządza posiadania czegoś, wtedy nasz mózg będzie dążył do tego, żeby to spełnić. Jeśli ktoś chce być tylko trochę bogaty albo chce mieć tylko trochę lepszą pracę, ale bez włożenia w to żadnego wysiłku, to na pewno nie uda mu się osiągnąć celu. Czas się brać do roboty, bo pracę zabiorą nam roboty!

Cały czas się pan kształci i dużo czyta.

To prawda. Jeden z moich ulubionych autorów powiedział, że człowiek niekompetentny jutro, przestał się uczyć dziś. To problem większości Polaków, którzy wraz z maturą, albo po skończeniu studiów idą do pracy i przestają się uczyć, bo myślą, że wszystko potrafią. Żałuję, że pracując w ubezpieczeniach nie uczyłem się, kiedy nie miałem klientów. Jeśli masz wolną chwilę w ciągu dnia, to poświęć pół godziny dziennie na czytanie książki. I tak przez tysiąc dni. To zmieni twoje życie. Efekt zobaczysz za trzy lata. Cały czas trzeba się szkolić.

Mirosław Mikulski

Dodaj komentarz