Korpotata

Wiosno, przybywaj!

Podobno każda pora roku ma swój urok. Może i tak. Ale wyliczyć zalety wiosny, lata i wczesnej jesieni jest raczej łatwo – i to nawet osobom, które nie przepadają za wysokimi temperaturami. Wiadomo, każdy znajdzie coś dla siebie. Ciepło, długie dni, słońce, możliwość spędzania wolnego czasu na powietrzu, wakacje, urlopy, rowery, plażowanie, itp. Lista zalet może być bardzo długa.

Natomiast z zimą jest zawsze trudniej. Śnieg, narty i święta. Koniec. Można oczywiście próbować jeszcze na siłę dorzucać jakieś grzańce, długie wieczory z książką lub jarmarki świąteczne. No, ale to trochę jak wyliczanie zalet spędzania długiego weekendu nad Bałtykiem, zamiast w Hiszpanii, Grecji lub Portugalii.

A z tym śniegiem to też nie ma co przesadzać. Ostatnie zimowe sezony nie były za bardzo obfite w biały puch.

Dlatego jak już się pojawia, to zawsze jest radość, ale ona też nie trwa zbyt długo. Kilka dni ze śniegiem to zawsze jakaś odmiana od zimowej szarości. Ale po tym czasie jest już trochę jak z niechcianymi gośćmi, którzy się trochę zasiedzieli. Zaczyna męczyć to odśnieżanie samochodu, wieczne korki, ślizgawice, nieodśnieżone chodniki, itp. Dlatego szybko okazuje się, że ten śnieg to też nie jest jakaś wielka zaleta zimy. Jak z codziennymi ćwiczeniami. Na początku jest fajnie, ale piąty czy szósty dzień z rzędu, zaczynają nieco uwierać.

Na szczęście w kalendarzach mamy już przełom lutego i marca. A to oznacza, że do wiosny już bliżej niż dalej. Tym bardziej, że styczeń zawsze trwa w nieskończoność. Do tego te noworoczne postanowienia, które w połowie miesiąca zaczynają nas zawsze nieco uwierać, a pod koniec – już wyraźnie drażnić.

Za to w lutym możemy sobie już spokojnie odpuścić lub przełożyć na kolejny rok.

Marzec zaś tylko czasami potrafi zaskoczyć zimowymi niespodziankami. W tym miesiącu można już budzić się każdego ranka z nadzieją, że może to właśnie tego dnia da się już poczuć zapach wiosny w powietrzu. A potem to już pójdzie z górki.

Dlatego jedyne co nam teraz pozostaje to chwila cierpliwości – przynajmniej tak sobie powtarzam każdego ranka, patrząc na kolejny zimowy dzień za oknem.

Piotr Krupa

Dodaj komentarz