Okiem Gandalfa

Wojtek taksówkę wymyślił (cz. 3)

Oto zakończenie mojej relacji ze szpitalnej poczekalni. Część druga skończyła się na przepuszczeniu kolejki w SOR przez panią Halinę, życzliwie kibicującą Wojtkowi, który prowadził liczne konwersacje telefoniczne w trybie głośnomówiącym.

Ciocia Kasia odmawia

Nagle rozdzwania się telefon Wojtka, a rytm techno pomaga mi otrząsnąć się z poczekalnianego letargu. Chłopak podekscytowany oznajmia na głos, że dzwoni ciocia Kasia. Wszyscy odwracają głowy w jego stronę. Jakiś pan pod ścianą przerywa kasłanie, bo pewnie nie chciałby nim zagłuszyć rozwoju akcji. Pani Halina wciąż nie wróciła z papierosa, a Wojtek decyduje się odebrać. Rzecz jasna, w trybie głośnomówiącym.

Ciocia Kasia mówi, że w samochodzie nie mają benzyny i nie przyjadą po niego z wujkiem. Płacić za jego taksówkę też nie będą. Wojtek jest już pełnoletni i musi sobie sam poradzić. Ciocia ma miły, acz stanowczy ton.

Jeszcze raz babcia

Wojtek się smuci. Żegna ciotkę i dzwoni jeszcze raz do babci. Babcia już na wstępie brzmi na zniecierpliwioną. Wojtek trzy razy próbuje objaśnić jej, w jakim jest położeniu. Babcia mruczy i powtarza za Wojtkiem wyrażenia kluczowe: w szpitalu, znów zapalenie, na taryfę. Mówiła mu przecież, żeby o uszy dbał, to teraz ma.

Co do środków transportu, zdaje się nie wierzyć wnukowi, że pociągi nie chodzą. Zawsze były, a Piaseczno to nie koniec świata. Wojtek taksówkę wymyślił! Babcia ponownie kończy rozmowę rzucając słuchawką.

Niech to szlag!

Do poczekalni wraca pani Halina, przynosi z zewnątrz mieszaninę świeżego powietrza i smrodu papierosowego. Ość nie przestała uwierać, bo kobieta trzyma się za gardło, a na jej twarzy pojawia się grymas cierpienia. Pacjentka zaczyna przybliżać się do swojego krzesła, gdy Wojtek podnosi się i staje twarzą w twarz z panią Haliną, przekazując jej zwięzłą wiadomość: „Prosili panią na papierosie, a ciocia nie da rady, bo paliwa im brakło”.

Pani Halina zamiera na moment w bezruchu, analizuje treść wojtkowej depeszy, zaciska zęby i chwyta się pod boki. Najpierw nerwowo zerka na zamknięte drzwi gabinetu, a następnie wraca wzrokiem do Wojtka i w końcu rzuca: „Niech to szlag!”. Wojtek wzrusza ramionami z bezsilności, powoli siada i subtelnie przenosi wzrok z pani Haliny na posadzkę korytarza. Zapada cisza. Na krótko.

Wybawienie w rytmie techno

Bum–bum–ta–ta–ta-bum–bum, kilka kosmicznych sygnałów i znów dudnienie. Pozbawione taktu agresywne techno Wojtka ponownie huczy przed twarzami pogrążonych w półśnie pacjentek i pacjentów. Zazdroszczę Wojtkowi baterii w telefonie, mój od kilku godzin mógłby jedynie służyć jako podkładka pod chwiejący się stolik.

Wojtek sięga po aparat i ruchem palca po ekranie ucina mocne brzmienia. Dzwoni ciocia, aby oznajmić, że jednak przyjadą po Wojtka za pół godziny. Wojtek nie kryje zadowolenia. Tłumaczy ciotce gdzie dokładnie mają podjechać pod szpital.

Wydaje się, że pani Halinie ulżyło, ale pyta chłopaka co z wizytą u lekarki. Przecież nie doczekał swojej kolejki, a są marne szanse na widzenie w ciągu tych trzydziestu minut. Wojtek odpowiada jej, że trudno, że pójdzie do lekarza u siebie i nie będzie tutaj dalej czekać. Nie opyla mu się.

Samotność pani Haliny

Chłopak wstaje, żegna wszystkich i na koniec ofiaruje pani Halinie szczególnie życzliwy uśmiech i mówi: „To ja już będę leciał”. Pani Halina przytakuje i na moment podnosi kąciki ust, odpowiadając chłopcu nanouśmiechem.

Kobieta wyciąga z torby zestaw krzyżówek i etui na okulary. Rozkłada książeczkę na kolanach, gładząc rękoma kartki po obu stronach i jeszcze przez moment spogląda w pusty korytarz. Ten sam, w którym przed chwilą oddalił się Wojtek z podkładem muzycznym w stylu techno…

Konrad Krzysztofik

Dodaj komentarz