Słońce, architektura, piwo z lokalnego browaru i park… który jest cmentarzem. Brzmi jak miks z TikToka, a to po prostu Szczecin – idealny city break dla tych, którzy potrzebują oddechu od Excela, KPIsów i firmowej kafeterii. Sprawdziliśmy to na własnej skórze. I powiemy jedno: warto.
Weekendowy reset z duszą i humorem
Czy Wasze weekendy wyglądają jak odcinek z życia „klasycznego korpoludka”? Pobudka o 9:30 (no dobra, 11:00), szybka kawa, przegląd seriali, zakupy w markecie i może jogging w parku, żeby mieć alibi przed własnym sumieniem. Jeśli tak – to czas coś zmienić. A dokładnie – kierunek. Na Szczecin.
A co tam właściwie jest?
Zacznijmy od tego, że Szczecin nie leży nad morzem – a i tak pachnie przygodą, a ilość wody wokół poraża. To miasto z duszą, historią i architekturą, która łączy modernizm z odrobiną magii. Niektórzy mówią, że to taki „berliński kuzyn z Polski”. My mówimy: to świetne miejsce na city break dla zmęczonego pracownika korporacji.
Natura, róże i trochę piwa
Po przyjeździe i zameldowaniu w hotelach (Grand Focus – elegancko, wygodnie, śniadanie jak z folderu oraz Hotel Halo – luźniej, młodziej, ale też przytulnie), wyruszyliśmy odkrywać miasto. I nie, nie zaczęliśmy od typowego „centrum handlowego”. Zaczęliśmy od zieleni.
Jasne Błonia, Park Kasprowicza, Ogrody Różane – to miejsca, gdzie nawet największy fan Excela wyłączy kontrolki w mózgu. Setki drzew, kwiaty, przestrzeń i ścieżki spacerowe prowadzące do… relaksu. Przechadzka zakończona na widowni Teatru Letniego to idealna metafora dla każdego, kto w biurze gra pierwsze skrzypce w teatrze korporacyjnych absurdów.
Potem – czas na regenerację. A co robią dziennikarze po spacerze? Oczywiście – testują lokalne piwo. Piwna trasa po starówce to coś więcej niż pub crawling – to kulturowe doświadczenie z degustacją. Finał w Browarze Pod Zamkiem – smacznie, lokalnie i w świetnym klimacie. Właściciel osobiście oprowadził nas po niezwykłych zakamarkach odkrytych przy okazji remontu. I tak – to był dobry pomysł.
Kultura, historia i architektoniczny wow
Rano kawa, szybkie story na Instagramie i… w drogę. Wały Chrobrego – widok na Odrę, przy którym nawet największy sceptyk zamienia się w romantyka. Potem: Filharmonia Szczecińska – biała ikona nowoczesnej architektury. Budynek wygląda jakby wyjęto go z katalogu o przyszłości, a w środku… Akustyka, która sprawia, że nawet Twoje westchnienie brzmi jak instalacja artystyczna. To trzeba przeżyć.
Następnie Centrum Dialogu Przełomy – mocna historia pokazana w nowoczesny sposób. A dalej – Zamek Książąt Pomorskich – gotycki, elegancki, z klasą. Przypomina, że Szczecin to nie tylko współczesny chillout, ale też kawał porządnej historii.
Na wieczór – klasyka i nowoczesność. Najpierw monumentalna Bazylika św. Jakuba Apostoła, potem kolacja w Paprykarz Fish Market. I nie – nie ma tam paprykarza z puszki. Jest świeżo, męsko, rybnie i pysznie. Warto.
Zwieńczenie? Kolacja w Brasileirinho. Brazylijskie rytmy, kolory, smaki. Jak z Copacabany – ale na Pomorzu Zachodnim.

Muzeum, willa i rejs
Poranek to świetna pora na coś z duszą. Willa Lentza – elegancja, przepych, kultura, styl. Później – Muzeum Techniki i Komunikacji: tramwaje, auta z PRL-u, design sprzed dekad. Dla geeków, fanów motoryzacji i każdego, kto ostatnio widział silnik tylko w YouTubie.
A potem… Morskie Centrum Nauki – nowoczesne, interaktywne, edukacyjne bez zadęcia. Reset dla głowy. Po wszystkim – rejs po Odrze, słońce, woda, ptaki. Zwolniło wszystko, nawet my. Tak właśnie ma wyglądać weekendowy odpoczynek.
Cmentarz, który zaskakuje
Brzmi dziwnie? Może i tak – ale Cmentarz Centralny w Szczecinie to coś wyjątkowego. Największa nekropolia w Polsce to także ogromny park, miejsce spacerów, koncertów i odpoczynku. Można tu spotkać rowerzystów, biegaczy, zakochanych. I tak – warto tam iść, choćby z ciekawości.
Fabryka Wody – czyli relaks z przytupem
Jeśli po tylu wrażeniach Twoje korpo-mięśnie wołają o litość – odwiedź Fabrykę Wody, szczeciński aquapark. Zjeżdżalnie, baseny solankowe, sauny i SPA – miejsce, w którym naprawdę można zmyć z siebie stres, excela i piwne degustacje. A dzieci? Też będą zachwycone. I zajęte. Win-win.
I co dalej?
Jeśli myślisz: „może kiedyś” – to zrób to teraz. Nie odkładaj życia na potem. Szczecin to nie tylko idealny reset, ale też alternatywa dla utartych kierunków. Blisko, zaskakująco, pięknie i… bez tłumów.
Bo czasem, zamiast znów lądować w Krakowie, Wrocławiu czy Gdańsku – warto dać szansę miastu, które mówi: „hej, może mnie nie znasz, ale polubisz mnie na pewno.”
Tekst i zdjęcia Sisi Lohman

Dodaj komentarz