Korpomama

Zatrzymać dzieciństwo

Daleka jestem od refleksji, że kiedyś to było lepiej, a dzisiaj to jedna wielka degeneracja. Uważam, że każde pokolenie ma swój czas, każde ma coś do odpracowania, uleczenia i każde rozwija się w swoim tempie i kierunku. Żadne nie jest idealne i każdy czas jest inny. Uważam za wielką niesprawiedliwość ocenianie rozmaitych przypadków innych osób – przecież nigdy, ale to nigdy nie będziemy w ich skórze. Mocno wierzę w to, że każdy podejmuje decyzje najlepsze dla siebie w danym czasie.

Gdy czekałam dzisiaj aż moja córka wyjdzie ze szkoły, naszła mnie refleksja, na temat specyfiki pokolenia mojego dziecka i zadań jakie stoją przed nami, rodzicami.

Za czasów moich rodziców, a nawet i moich (jestem z wyżu demograficznego lat 80. XX wieku), rodzicie chcieli jak najszybciej odchować dziecko i wypchnąć je z domu. Nauczyć je rzeczy ważnych, takich które przydadzą się mu w dorosłym życiu. Dać bagaż dobrych rad i puścić w świat. Dzisiaj uważam, że mamy odwrotne zadania. Powinniśmy utrzymać jak najdłużej status dziecka w dziecku, aby jak najdłużej mało satysfakcję ze swojej dzikiej radości. Żeby jak najdłużej pozostawało w swojej wierze i nadziei w idealny świat. Świat zwyczajny, pełen prostych relacji, nieskomplikowanych zależności, okraszony szczyptą magii. Wiarą w jednorożce, wróżki zębuszki i świętego Mikołaja.

Taka refleksja mnie naszła, kiedy szłam do szkoły i mijałam dzieciaki w twarzami wlepionymi w ekrany telefonów. Dzieciaki, które szły w grupie i ze sobą nie rozmawiały, bo klikały coś w smartfonach. Młodych ludzi, którzy wychodzili ze szkoły z manierami dorosłych. Mam wrażenie, że obecne dzieci są o wiele za wcześnie wrzucane w brutalny świat dorosłych social mediów. Social mediów, z którymi nawet my, dorośli często sobie nie radzimy. W przekształcony świat, widziany tylko przez pryzmat tego, co chcą pokazać influencerzy, którzy zarabiają na dziecięcej naiwności i marzeniach.

Oczywiście sama byłam fanką zespołu złożonego z samych chłopaków, kupowałam ich płyty, t-shirty i wieszałam plakaty nad łóżkiem. Jednak moje głupoty i zachowania, których się wstydziłam jako dorastająca młoda dziewczyna, przyciągały uwagę innych tylko przez chwilę. Były przekazywane drogą ustną, niewiele osób było ich świadkami. Nie były utrwalone jako nagrania i nikt nie robił mi kompromitujących zdjęć. A nawet jeżeli – można było je spalić i ślad po nich znikał.

Dzisiejsi rodzice często bez opamiętania robią zdjęcia swoim dzieciom i wrzucają w odmęty Internetu, jakby zapominając, że mała dzidzi będzie kiedyś nastolatkiem, a któż z nas nie czuł krępacji, kiedy mama wyciągała nasze zdjęcie na nocniku i pokazywała znajomym? Nastoletnie pokolenie naszych dzieci samo wygrzebie takie zdjęcie z sieci, jeżeli było ono tam zamieszczone. Miejmy to proszę na uwadze i uczulajmy dzieci na takie kwestie, bo już w pierwszej klasie mojej córki na teamsach uczniowie przesyłają między sobą swoje zdjęcia. Zdjęcia robione przed lusterkiem w pozach dorosłych osób. Strasznie mnie to smuci, bo sama zaraz stanę przed dylematem, czy podążać za grupą, ulec namowom córki i kupić jej gadżety elektroniczne. Przecież grupa rówieśnicza w tym okresie jest bardzo ważna.

Czy może jednak trzymać się swoich wartości, zbudowanych wokół życia bardziej offline niż online, polegających na dostrzeganiu i smakowaniu wszystkimi zmysłami?

Jaką decyzję podejmę, nie wiem – wierzę w to, że dobrą. I na koniec taki mój apel do rodziców i rodzeństwa: nie pokazujemy dzieciom filmów, które nie są dla nich odpowiednie wiekowo. Nie zakładajmy kont w social mediach, jeżeli regulamin pozwala to robić dopiero od 13. roku życia. Pozwólmy dzieciom jak najdłużej być w ich niezmąconym świecie wiary, dobrych intencji i magii.

Dodaj komentarz