Korpomama

Zasługuję na szczęście

Ostatni weekend minął mi pod szyldem imprez dziecięcych. Imprez w starym stylu, bez centrów z kulkami, bez animatorek i wielkich atrakcji. Dzieciaki bawiły się w jednym pokoju, a dorośli w drugim. Takie imprezy pamiętam z lat dziecięcych. Dorośli przy stołach i dzieciaki między nogami, pozostawione same sobie, od czasu do czasu łapiące coś ze stołu dorosłych. Mam wrażenie że takie imprezy jednoczą ludzi, pokazują dzieciom życie we wspólnocie. Tak uczą się różnych ról – mają swoją imprezę i nie są wykluczone ze świata dorosłych.
Jednym z zagadnień poruszanych przez dorosłych, były oczywiście choroby dzieci – bez tego nie ma imprezy rodzicielskiej. Każdy rodzic wie, że co by się nie działo, to kwestia chorób zawsze wypłynie. Rozmawialiśmy o ospie wietrznej i o szczepionkach. Szczepionka na ospę w zasadzie nie chroni przed zachorowaniem, ale łagodzi jej objawy. Tylko jeżeli zadziała bardzo dobrze dziecko nie zachoruje. Dzieciaki zaszczepione miały tylko kilka krostek po kontakcie z osobą zakażoną albo nie zachorowały wcale. Te zaś, którym nie podano szczepionki, przechodziły ospę w pełnej krasie: ze swędzącymi bąblami i wysoką gorączką.

Dzisiaj rano po odprowadzeniu córki do szkoły przeszła mi do głowy analogia: porównałam ospę wietrzną do wysokiej samooceny. Taka samoocena nie chroni człowieka przed popełnianiem błędów, nie uchroni przed niepowodzeniami, depresją czy lękiem. Wysoka samoocena jest jak szczepionka na ospę wietrzną: pozwala nam łagodniej przejść przez chwile zwątpienia. Pozwala z wiarą patrzeć w przyszłość pomimo chwilowych niepowodzeń. Pozwala nam czuć, że zasługujemy na szczęście i sukces.
Siedząc na balkonie i pijąc poranną herbatę, pomyślałam o mojej córce: czy ona uważa, że zasługuje na szczęście? Jakie mechanizmy w niej zachodzą, jak układa sobie w głowie swój własny obraz? Pod wpływem tej myśli aż naszła mnie ochota, by pobiec z powrotem do szkoły, zapukać do klasy i się zapytać: „Dziecko, czy uważasz, że zasługujesz na szczęście?”. To jest sedno wychowania dzieci. Nie zajęcia z angielskiego, nie aikido, szachy czy zabawki. Najważniejsze jest to, aby moje dziecko wyrosło w poczuciu, że zasługuje na szczęście.

Ja to wiem, wiem to bez żadnej wątpliwości, że moja córka zasługuje na szczęcie, że każde dziecko i dorosły na tym świecie zasługują na szczęście. Tylko czy oni o tym wiedzą? Czy wie o tym moja córka? Jeżeli będzie miała poczucie, że zasługuje na szczęście, będzie podejmować wyzwania, będzie wierzyć, że pomimo przegranej w tym starcie w kolejnym wygra. Będzie z chęcią pomagać innym, będzie ich wspierać w realizacji różnych celów. Szczęśliwy człowiek nie zrobi nic przeciwko sobie czy przeciwko innej osobie.
I teraz rodzi się kolejne pytanie: czy ja sprawiam, że ona czuje się szczęśliwa? Czy tak naprawdę, w głębi serca czuje, że zasługuje na szczęście? Tak prosta myśl, a tak trudna do zrealizowania. Moje ulubione powiedzenie brzmi: życie jest proste, ale nie jest łatwe. Więc od dzisiaj w prostych gestach, słowach, będę dążyć do tego, żeby moja córka wyrastała w poczuciu „Zasługuję na szczęście!”, a nie w przekonaniu, że jej się należy. W płynącym prosto z serca poczuciu, że jest warta szczęścia.

Drogi rodzicu, ty również zadaj sobie pytanie, czy głęboko w sercu, tak bardzo mocno i szczerze uważasz, że zasługujesz na szczęście. Ja takiego głębokiego przekonania nie mam. Więc tę drogę muszę rozpocząć od siebie, sama muszę uwierzyć w to, że zasługuję na szczęście i tę wiarę przekazać dalej w świat.

Dorota Dabińska-Frydrych

Dodaj komentarz