Najnowsze wydanie

Zanim uciekniesz: Czy łatwo jest prowadzić startup?

Startupowy świat znany z mediów kusi licznymi atrakcjami. Bajkowe jednorożce symbolizują startupy wyceniane najwyżej na rynku, czyli w milionach. Wydaje się, że łatwo jest zbudować luksusowe i wygodne życie za nie swoje pieniądze, że sława, dostatek i wolność są na wyciągnięcie ręki.

Tymczasem startup to biznes i to wyjątkowo wymagający, bo taki, którego nikt jeszcze nie prowadził i którego sens istnienia trzeba udowodnić bardzo szybko. Im bardziej innowacyjny pomysł, tym trudniejsze zadanie. Bywa, że do samego sprawdzenia założeń biznesowych potrzeba nakładów finansowych, technologicznych i innych niezbędnych środków na szeroką skalę. Przy czym ryzyko niepowodzenia jest niezwykle wysokie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że zaledwie ok. 10 proc. wszystkich startupowych przedsięwzięć dobiega do mety, którą w tym świecie jest wysoka sprzedaż dojrzałej już firmy. Nie opłaca się więc inwestować w coś, co nie ma gwarancji  przetrwania. Dlatego liczy się tempo wzrostu, które potwierdza słuszność inwestycji i dlatego finansowanie odbywa się etapami, tzw. rundami, pod warunkiem spełnienia ustalonych wcześniej warunków.

Zatem nic tu samo nie przychodzi. Jednorożec to nie bajka, a ostra jazda. Budowanie startupu wymaga biznesowych kompetencji, kreatywności i wytrwałości. Trzeba trzymać w ryzach ego, umieć podnosić się po licznych odmowach, mieć zapał i wiarę, by próbować wciąż od nowa i jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze… aż do skutku. A po drodze zmieniać, poprawiać, szukać nowych dróg dotarcia do partnerów, do inwestorów, do klientów.

Codzienność

Rzeczywistość odbiega od medialnych, uśmiechniętych obrazków. Na co dzień jest tak strasznie dużo zadań do zrobienia, że ciężko nad wszystkim zapanować i wciąż brakuje czasu dla siebie, bo życie toczy się wokół pracy. Startuperzy, zwani założycielami, często rezygnują ze spotkań z przyjaciółmi, nie dojadają, nie dosypiają, czytają głównie to, co związane z biznesem, z branżą.

Ponadto każda sytuacja wywołuje lawinę pomysłów na rozwiązania, na zmiany, na rozwój, co może powodować zagubienie w możliwościach i blokadę w działaniu, bo nie wiadomo, w którym kierunku iść i który będzie tym słusznym, trafionym.

Powstaje przez to poczucie braku efektywności i niskiej produktywności, pojawia się zniecierpliwienie. Chciałoby się, by wszystko szło szybciej, lepiej, a doba ma zaledwie 24h i człowiek swoje własne zasoby, także wyczerpywalne. Przychodzą więc momenty zrezygnowania, zwątpienia w sens całego przedsięwzięcia.

Dlatego ważne są relacje, a i tu nie łatwo, bo relacje wymagają czasu. Zbudowanie zaufania z partnerem biznesowym, sprawdzenie, na ile można na nim polegać i na ile rzetelnie dostarczać będzie oczekiwaną jakość – trwa.

Podobnie jest z budowaniem zespołu, zwłaszcza gdy na początku nie można płacić pełnych stawek wynagrodzenia i praca odbywa się na zasadzie obietnicy udziałów w firmie z wysokim ryzykiem fiaska.

Do tego dochodzą relacje z inwestorami, bo żeby ich przekonać, trzeba znaleźć poważne argumenty, zrobić wiarygodne analizy, badania, wyliczenia, poprzeć je rozsądnymi planami, pokazać kompetencje zespołu i umieć to wszystko zaprezentować oraz wynegocjować sensowne warunki. Tu także podejmuje się wiele prób, z których większość spotyka się z odmową.

Emocje

Dlatego nie trudno zgadnąć, że tym, co nieustannie towarzyszy startuperom, jest niepewność, ciągłe napięcie i stres. Liczba i różnorodność zadań przytłacza, więc wciąż są przemęczeni i żyją w poczuciu chaosu, bo ich własna pomysłowość nie zna granic.

Frustracja i złość na siebie pojawiają się tak często, jak niepowodzenia. A że startup to eksperyment i wiele rzeczy robi się pierwszy raz, bez wzorców – frustracja występuje dość często.

Kiedy żyje się w tak wymagających okolicznościach, a jednocześnie środowisko opowiada głównie o sukcesach, to nie trudno o strach przed porażką. Byłaby ona rysą na nieskazitelnym wizerunku, ale też zawiedzeniem własnych marzeń i ambicji.

Bywają więc chwile zagubienia, braku wiary w siebie, bez motywacji do dalszych działań, a nawet momenty rezygnacji. Potem znowu wpada dobra wiadomość, coś się powiedzie i startuper wraca do gry. Znowu jest nadzieja, entuzjazm i wiara w to, że można zmienić świat. Emocjonalnie założyciel wciąż jeździ górską kolejką.

Sposoby

Początkujący startuperzy zwykle korzystają z pomocy akceleratorów, w których dostają dawkę wiedzy biznesowej, potrzebne kontakty i wsparcie mentora pomagającego poukładać całe przedsięwzięcie. Jeśli pomyślnie przejdą wszystkie etapy i dobrze wykonają postawione przed nimi zadanie, to mogą wygrać nagrodę pieniężną lub chociaż konsultacje prawne, biznesowe czy miejsce w co-worku. Każde wyróżnienie cieszy, daje rozgłos i nadzieję.

Niezależnie od stopnia rozwoju startupu, założyciele wciąż się uczą, dużo czytają, słuchają, korzystają z kursów, jeżdżą na konferencje i tzw. meetupy. Meetupy to spotkania społeczności startupowej, którym towarzyszą prelekcje o doświadczeniach dojrzałych biznesów. To także sposób, by pobyć z tymi, którzy zmagają się z podobnymi problemami, poznać nowych ludzi, znaleźć partnerstwa i relaks przy wieczornym piwku 0 proc.

Niektórzy próbują dyscyplinować się samodzielnie, niestety z marnym skutkiem. W książkach i podcastach wszystko wydaje się proste – własne nawyki błahe i łatwe do zmiany. Kto próbował, ten wie. Kiedy przychodzi codzienność, trzeba bardzo silnej woli, by dać sobie przestrzeń na kolejne błędy i kolejne wdrożenia. Dlatego część doświadczonych w porażkach i zdeterminowanych startuperów, korzysta ze wsparcia coachów, mentorów i trenerów, by odnieść sukces.

Są wśród założycieli i tacy, którzy budują już trzecią, piątą a nawet siódmą firmę. Wtedy łatwiej im korzystać z własnych doświadczeń. Zwykle wiedzą, jak trudno jest prowadzić startup w pojedynkę. Dlatego szybciej tworzą zespół, delegują zadania, nie czekają ze współpracą czy kupowaniem niezbędnych dla rozwoju usług.

Kołacze

„Bez pracy nie ma kołaczy” powiada przysłowie. Jeśli więc jesteś osobą pomysłową, innowacje to twoja pasja i masz chrapkę na startup – przygotuj się dobrze do drogi. Mam nadzieję, że ten artykuł pomógł ci zajrzeć za kulisy bajki znanej z konferencji i social mediów. Napisałam go na podstawie badania, które przeprowadziłam wśród startuperów na przełomie roku. Wierzę, że to cię nie przeraziło. Praca z poczuciem misji, w oparciu o swoje predyspozycje, jest niezwykle satysfakcjonująca, nawet jeśli chwilami wyboista. I nie ma przecież nic bardziej ekscytującego niż fakt, że można zmienić świat.

Monika Sowińska
Coachka i mentorka biznesowa. Uczy zarządzania biznesem w startupie. www.CoachPrzedsiebiorczych.pl

Dodaj komentarz