O wciąż aktualnej kwestii kredytów – nie tylko frankowych! – i o sensowności walki z bankami w sądach rozmawiamy z Iwoną Rzucidło, radcą prawnym i doktorem nauk prawnych, praktykiem w sporach prawnych z instytucjami finansowymi.
Pani mecenas, ile osób w ciągu ostatniego roku zgłosiło się do Pani z propozycją, aby pomogła im Pani walczyć z bankiem w sądzie?
Do mojej kancelarii zgłosiło się kilkaset takich osób i są to kredytobiorcy, którzy zaciągnęli kredyty odnoszone do różnych walut, nie tylko do franków szwajcarskich. Wśród nich są także osoby, które zawarły umowy w dolarach amerykańskich, euro czy w jenach. Podobny mechanizm działania kredytu przyjmowany przez banki w pewnym okresie dotyczył przecież nie tylko franka szwajcarskiego. Coraz częściej pojawiają się u mnie także ci, którzy podpisali umowy w złotówkach.
Czy to zawsze kończy się w sądzie, czy prowadzi Pani też mediacje z bankami i doprowadza do ugody? Jaki jest procent takich spraw?
Nie rekomenduję takiego postępowania, a powód jest bardzo prosty: w zdecydowanej większości propozycje banków w tym zakresie są po prostu o wiele mniej korzystne. Różnice pomiędzy kwotami proponowanymi przez banki w mediacji, a uzyskiwanymi w sądach są na tyle znaczące, że żaden z moich klientów nie chce zdecydować się na ugodę, nawet biorąc pod uwagę także pozafinansowe czynniki związane z drogą sądową.
Moim zadaniem jest przedstawić klientowi opcje działania jak najrzetelniej i zarekomendować najskuteczniejszą i najkorzystniejszą z nich. Ugody mają prawie same wady, a skoro w mojej kancelarii wygraliśmy dotychczas sto procent powierzonych nam spraw, to klienci mają ogromną szansę na sukces w procesie sądowym przeciwko bankowi. Ugoda zwykle nie jest dobrym pomysłem i sama bym jej nie wybrała – poza kilkoma nielicznymi przypadkami, dotyczącymi zwłaszcza kwestii losowych, w których nie tyle jest opłacalna, co akceptowalna. Ostateczną decyzję zawsze podejmuje klient. Ja na podstawie wyliczeń przedstawiam związane z tym konsekwencje finansowe dla danej osoby, a także informuję o konsekwencjach prawnych każdego wyboru.
Warto pamiętać, że zawarta z bankiem ugoda zamyka nam raz na zawsze postępowanie przed sądem w sprawie wady w umowach kredytowych. Pozostaje nam już tylko realizacja tego porozumienia.
Załóżmy, że do tej pory nie szukałam pomocy, ale raty kredytu frankowego dociskają mnie coraz bardziej. Zgłaszam się do Pani i… na co muszę się przygotować? Ile średnio trwa jedna sprawa?
Przede wszystkim należy przygotować umowę kredytu i wszelkie aneksy do niej sporządzone, o ile były zawierane. Dobrze, jeśli uda się do tego dołączyć regulamin kredytowania. Od tego każdorazowo zaczynamy zajmować się kredytem, gdyż nie prowadzimy spraw, które nie rokują sukcesu – tym samym nie zwodzimy klientów co do wyniku sprawy.
Warto jednak zaznaczyć, że absolutna większość umów kredytów ma szanse na skuteczne podważenie w sądzie. Jeżeli ktoś nie może odnaleźć dokumentów kredytowych, pomagamy w ich uzyskaniu od banku.
Po analizie dokumentów jest czas na bezpłatną konsultację, w trakcie której osoba, która się do nas zwróciła, otrzymuje pakiet rzetelnych informacji na temat swojej sytuacji i rekomendację dotyczącą dalszego działania. To także czas na wszelkie pytania. Nasi rozmówcy zwykle doceniają wysiłki pozwalające im zrozumieć własną sytuację prawną i finansową w związku z zaciągniętym kredytem.
Po tym etapie większość naszych klientów, widząc bardzo konkretne wyliczenia kwot, na jakie mogą liczyć w każdym wariancie działania, podejmuje ostateczną decyzję. W chwili rozpoczęcia współpracy z nami klientowi spada duży ciężar z barków, gdyż nie musi już myśleć o niczym poza spłatą kolejnej raty kredytu (a gdy potrzebuje zaprzestania spłacania rat – wówczas, mówiąc w uproszczeniu, o zgodę na to prosimy sąd). Pozostaje więc tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na wyrok sądu.
Co do czasu oczekiwania, to jest on zależny od kilku czynników, m.in. siedziby sądu, osoby konkretnego sędziego zajmującego się sprawą, szybkości podjęcia decyzji przez kredytobiorcę. W tej chwili najdłużej poczekamy w Warszawie – około 3-4 lata na wyrok sądu w pierwszej instancji, ale w innych miastach jest to niekiedy znacznie krótszy okres. Rzadko zdarzają się krótsze postępowania sądowe i zależy to w większości od szczęścia. Nie powinno mieć to jednak znaczenia, bo w tym przypadku zdecydowanie warto czekać.
Jaki jest błąd popełniany najczęściej przez frankowiczów?
Bierność. W mojej ocenie to duży błąd i trudno zrozumieć, dlaczego tak wiele osób go popełnia. Przy korzystnej, wysokiej statystyce wygranych spraw (ok. 95 proc. z nich kończy się w Polsce szczęśliwym dla frankowiczów finałem) i dużej skali naruszeń ze strony banków w zawieranych umowach, nie warto i wręcz nie można być biernym. Co więcej, postępowanie nie jest też kosztowne (zwłaszcza wobec ogromnych korzyści, jakie czekają na kredytobiorcę).
Niepotrzebne czekanie ze zwróceniem się o pomoc do specjalistów też jest dla mnie sprawą niezrozumiałą. Bank nie przyjdzie do nas sam z korzystną ofertą zwrotu pieniędzy i rekompensaty. Czekanie to tylko opóźnianie tego, co i tak kredytobiorca w większości przypadków zrobi – pójścia do sądu, a także wyciągnięcia ręki po to, co frankowiczom się słusznie należy.
Zwlekanie z podjęciem decyzji właściwie nie ma plusów. Po pierwsze, wydłużamy czas załatwienia kwestii kredytu i odzyskania pieniędzy – także z powodu coraz dłuższych postępowań sądowych i przewidywanej fali pozwów kredytobiorców złotówkowych. Po drugie, rezygnujemy częściowo z wyższej korzyści finansowej z procesu – z powodu aktualnie wysokich odsetek ustawowych za opóźnienie, które są dodatkową kwotą otrzymywaną przez frankowiczów – obecnie jest to średnio 120 tys. zł w sprawie). Wygrana w sądzie przywraca kredytobiorcom sprawiedliwość, ratuje wielu z nich znajdujących się w ogromnie trudnych sytuacjach ekonomicznych, pozwala na rozpoczęcie wreszcie spokojniejszego i bardziej przewidywalnego życia. Tego odmawiamy sobie zwlekając z podjęciem działań.
Zalecam też nie zrażanie się tym, że np. jakiś podmiot ocenił, iż nasza sprawa nie daje szans na wygraną – warto skonsultować to jeszcze w innym miejscu. Przychodzi do mnie wielu kredytobiorców, którym odmówiono pomocy, a okazuje się, że przy dobrej znajomości mechaniki działania kredytów frankowych i orzecznictwa w tym zakresie, jesteśmy w stanie bez problemu pomóc.
Przestrzegałabym natomiast przed samodzielną analizą sprawy swojego kredytu, zwłaszcza po lekturze grup dyskusyjnych czy forów internetowych. Najkorzystniej udać się w tej sprawie do specjalisty – włosów też zwykle nie obcinamy sobie sami, a tu sprawa jest o wiele poważniejsza.
Rekomenduję korzystanie z prawdziwej kancelarii prawnej, nie spółki „frankowej”. Pamiętajmy, że sąd rozpatrzy naszą sprawę tylko raz i jej rzetelne poprowadzenie od samego początku daje nam szansę na maksymalizację korzyści, a wręcz szansę na cieszenie się z wygranej.
A co można zrobić z kredytami opartymi na stawce WIBOR? Czy tu kredytobiorcy w Pani ocenie mają szansę na szukanie pomocy prawnej i zmierzenie się z bankami, które, jak uważają niektórzy, manipulują tą stawką?
Stawka WIBOR nie jest wcale jedynym zmartwieniem kredytobiorców złotówkowych. Te umowy w ogólności nie są wolne od wad – w tym tak poważnych, że mogą skutkować stwierdzeniem nieważności podpisanych umów. WIBOR jest ustanawiany niezgodnie z prawem unijnym, a więc można dążyć do skutecznego podważenia go w sądzie. Jeśli tak się stanie, kredyt będzie oprocentowany tylko marżą banku, a nie sumą marży banku i WIBOR-u. Można więc liczyć na podobnego rodzaju korzyści, jak przy kredytach frankowych – oczywiście trzeba brać pod uwagę zupełnie inną specyfikę tego produktu bankowego, w którym np. nie występuje czynnik różnic kurów walut.
Dziękuję za rozmowę
Dodaj komentarz