Korpotata

Jestem już dziadersem

Pomimo że do tej sławetnej czterdziestki zostało mi już/jeszcze (niepotrzebne skreślić) dwa lata, to mam poczucie, że coraz częściej odstaję mentalnie od młodszych pokoleń. To przekonanie buzuje we mnie szczególnie gdy widzę młode osoby nagrywające tańce na TikToka, rozmawiające przez telefon na głośniku lub opowiadające o grach lub zespołach muzycznych, o których nigdy nie słyszałem.

Pomimo tego, że z racji mojego zawodu jestem raczej na bieżąco z nowymi technologiami, to mentalnie przestaję nadążać za trendami. A przecież obiecałem sobie kiedyś, że ja nigdy nie będę dziadersem. Może i będę siwy lub pomarszczony, ale mentalnie zawsze młodzieniaszek. Niestety, dzisiaj już wiem, że jednak mi się to nie udało i po prostu dziadzieję w oczach.

Uświadomiła mi to dobitnie niedawna rozmowa z moim synem. Jasiek wraca już sam ze szkoły, więc w ramach bezpieczeństwa dostał upragniony od kilku lat smartfon. I jak można się domyślać, służy on przede wszystkim do… grania. Pewnego popołudnia mój syn zapytał się mnie:

– Tato, a jaki Ty miałeś telefon, jak byłeś w moim wieku?

– Żaden – odpowiedziałem.

– Jak to możliwe? – zdziwił się bardzo mój syn.

– A, no, to bardzo proste – odpowiedziałem – jak miałem dziewięć lat, nie było jeszcze telefonów komórkowych…

Co więcej, nie było nawet jeszcze rozpowszechnionego internetu.

W telewizji były raptem trzy lub cztery programy, a moja babcia miała telewizor, do którego trzeba było podejść jak chciało się zmienić kanał lub zrobić głośniej. Telefony były wyłącznie stacjonarne i miało je tylko kilka rodzin w bloku.

A na ulicach stały budki telefoniczne, do których wkładało się karty telefoniczne, żeby można było wykonać połączenie. A z gier to był głównie Tetris, zbieranie jajek przez wilka lub jakieś rozpikselowane przygodówki na Pegasusa, Commodore lub Atari. Z tym, że gra na Atari ładowała się około godziny i nigdy nie było wiadomo, czy na końcu nie pojawi się błąd. No i jeszcze muzyki słuchało się z kaset, które miały stronę A i B, a filmy oglądało się na kasetach VHS, które można było wypożyczyć z osiedlowej wypożyczalni.

Dopiero jak byłem starszy to żeby skorzystać z internetu musiałem podłączyć kabel pod gniazdko telefoniczne i mama na mnie krzyczała, że przez to nikt się do nas nie dodzwoni. A pierwszy telefon komórkowy dostałem dopiero jak byłem w liceum i była to Nokia 3310.

Największą atrakcją w tym telefonie była gra w tzw. Snake’a oraz pobieranie tandetnych dzwonków na telefon, za które trzeba było zapłacić kilka złotych. A i tak nigdy nie miałem okazji go usłyszeć, bo nikt do mnie nie dzwonił, bo połączenia na komórki były wtedy bardzo drogie. A do tego na osiedlach nie było „Żabek”, „Biedronek”, ani paczkomatów, tylko trzepaki i betonowe stoły do ping ponga. Takie to były czasy…

Mój syn wysłuchał tej dziaderskiej przemowy z lat mojej młodości i skwitował to jednym zdaniem:

– Tata, Ty jednak faktycznie jesteś stary!

Widziałem jednak, że jeszcze coś nie daje mu spokoju, bo po kilku minutach dorzucił jeszcze jedno pytanie:

– No, ale w takim razie pewnie w Minecrafta to chociaż na tabletach graliście, co nie?

Piotr Krupa

Dodaj komentarz