Korpomama

Nie ma to jak dobre planowanie

Swego czasu w internetach krążył taki rysunek: mama i około 5-letnie dziecko; wtem mama mówi do dziecka: – Kochanie kiedy dorośniesz, chcę abyś była odważna, asertywna i pewna siebie. Ale póki jesteś dzieckiem, masz być grzeczna, bierna i posłuszna.

I tak to czasami bywa z tym moim wychowaniem… Nie uda mi się wychować odważnego dziecka, jeżeli będę wszystkiego zakazywać i chronić przed każdym upadkiem. Nie da się wychować pewnej siebie kobiety, jeżeli ma być posłuszna wszystkim moim poleceniom i nie może mieć własnego zdania. Łatwiej też wygłaszać monologi jak to powinno się żyć, a co innego wprowadzać swoje mądrości w życie. Niech pierwszy się odezwie ten, który nie jadł po kryjomu czekolady w kuchni, tak żeby dziecko nie widziało. A ile to razy pochłonęliśmy paczkę chipsów, kiedy to dziecię już ululaliśmy do snu… Mnie zdarzyło się nie raz, przyznaję się uczciwie.

Los, jak złośliwy chochlik, często tylko czeka, żeby pokiwać palcem i powiedzieć: o ty ty! a czasami nie mówiłaś czegoś innego córce dwa dni temu?! I ostatnio właśnie tak się stało. Termin na oddanie tekstu był ustalony, wpisałam sobie w kalendarz sobotni poranek: pisanie teksu dla „Głosu Mordoru” – czyli ostatni dzień, w którym tekst powinnam przesłać. Na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko, że to był bardzo „zawalony” tydzień. Ale umówmy się: czy nasze dzieci także nie mają takich „zajętych dni” ich ważnymi sprawami? Mogę jeszcze podać z pięć usprawiedliwień, dlaczego tego nie zrobiłam wcześniej. A jakże.

Więc budzę się w sobotni poranek, a tu mózg i ciało odmawiają posłuszeństwa. Ciałem rzucają dreszcze, a umysłowo czuję jakby mi wielki pawian siedział na głowie i ściskał ją z całych sił. Proste myślenie przychodzi z trudem, więc jak mam coś napisać? I tutaj pojawia się flashback z początku tygodnia, kiedy to dziecko na ostatni dzień zostawiło dokończenie skomplikowanej pracy na technikę. I z płaczem siedziała, i ją kończyła, bo nie była tak szybka, jak jej się wydawało.

O jakże ja byłam wtedy mądra, na jakie wyżyny prezesowskich przemówień się wzniosłam. Jak to planowanie czasu jest bardzo ważne, bo tylko w ten sposób można oddawać wartościowe projekty, kiedy poświęci się im odpowiednią ilość czasu. Jak ważne jest nierobienie rzeczy „na kolanie”, na „za pięć dwunasta”. Jak to się nie zostawia rzeczy na ostatnią chwilę, na ostatni możliwy termin, bo nigdy nie wiemy, co z tego wyniknie. Myślę, że jakbym wystąpiła na między narodowej konferencji na temat przywództwa z tymi moimi przemówieniami, to bym zdobyła owację na stojąco.

I cyk! Mam sobotni poranek. Z mgłą mózgową, z trzęsącym się ciałem i z nienapisanym tekstem… Więc co ty tam, Doroto, w poniedziałek mówiłaś? Planowanie, przygotowanie, nie na ostatnią chwilę? Hmm… no cóż…, wiem, wiem… Aleeee! Ja to przecież inaczej, to inna sytuacja! Jakbym tylko mogła, to ja zawsze! I nigdy się nie zdarza! Tylko ten los, nic nie mówiąc, znacząco unosi brew…

Dorota Dabińska-Frydrych

Dodaj komentarz