Korpolife

Singielka w korpo: Dla Sebastiana!

Ania nie jest pewna charakteru relacji z Dawidem, z którym spotkała się na kawę. Tymczasem odzywa się Sebastian, z którym niedawno spędziła niezbyt upojną noc. W efekcie umawiają się na piwo.

– Chyba jest za ciepło na gorącą kawę? Mamy przecież lipiec – odparł ze zdziwieniem Dawid.

– Czemu? Kawa zawsze jest dobra, a tutaj mamy umiarkowaną temperaturę (czasem zamawiałam mrożoną kawę, ale to gorąca, świeżo parzona była dla mnie istotą prawdziwej kawy).

Dawid, nie pytając, podniósł moją filiżankę, nieśpiesznie podniósł ją do ust i przechylił. Podążałam wzrokiem za jego ruchami. Ostrożnie trzymał białe naczynie z brązowym płynem. Upił łyk i odstawił filiżankę przy moich dłoniach, które opierałam na stoliku.

– Dobre. Nigdy nie próbowałem z cynamonem.

Przez resztę wieczoru zadawał mnóstwo pytań. „Gdzie wcześniej pracowałaś?”, „Gdzie mieszkasz?”, „Masz kogoś?”, „Czy planujesz zostać w tej pracy na dłużej?”.

Też zamierzałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale nie zdążyłam, a może zabrakło mi odwagi. Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę. Potem odprowadził mnie na przystanek. Co to było? Zbyt badawcze i zbyt osobiste jak na zwykłe spotkanie znajomych z pracy, zbyt nieśmiałe na klasyczną randkę.

Wieczorem dostałam wiadomość na Messengerze od Sebastiana:

– Hej! Pamiętasz jeszcze gościa, z którym spałaś ostatnio? Czy to może podchwytliwe pytanie?

– Pamiętam. Co to za podchody?

– O, czyli byłem ostatni?

– Nie twierdzę, że byłeś ostatni, mówię tylko, że cię pamiętam. Masz bardzo charakterystyczny rodzaj żartu.

Po krótkiej wymianie zdań umówiliśmy się na piwo. Byłam zaskoczona jego propozycją spotkania. Nawet bardziej niż zaskoczona. Minęły dwa tygodnie, odkąd się z nim widziałam. Stanęłam przy lustrze. Worki pod oczami, popękane naczynka, żółte zęby. Jednym słowem – pasztet.

– Karolina! – krzyknęłam przez ścianę do współlokatorki.

– Co tam? – Wyszła ze swojego pokoju z maseczką na twarzy i żółtą substancją na włosach, którą zawsze bardzo długo trzymała.

Dbanie o wygląd było rodzajem jej hobby, taki sposób na spędzanie wolnego czasu. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek coś czytała, a jeśli przeglądała filmy na YouTubie, to zazwyczaj o robieniu paznokci, makijażach i tym podobnych. Czasem zdarzyło się jej zaliczyć jakąś komedię romantyczną, ale źle na nie reagowała. Mówiła, że oglądanie filmów romantycznych przez osoby samotne, to jak pokazywanie z oddali jedzenia głodującym ludziom – tortura.

– Pamiętasz takiego wysokiego gościa, Sebastiana?

– No jasne, słyszałam was przez ścianę. Zero zahamowania! Mogłabyś czasem pamiętać, że też tu mieszkam.

– Dobra, dobra. Mamy się spotkać. Czy da się coś zrobić z moją twarzą?

– No, kochana, nareszcie dojrzałaś do zmian! Zresztą nie tylko twarzą powinnaś się zająć.

– Dzięki za szczerość – odparłam z rezygnacją w głosie.

– Umów się szybko do fryzjera najpierw na strzyżenie. Nie mogą przecież tak sterczeć. Regulacja brwi i wybielanie zębów. Pożyczę ci sukienkę i pomaluję przed wyjściem. Chwila, wy już byliście w łóżku, to wie, jak wyglądasz.

– Zdecydowanie chcę wyglądać lepiej niż ostatnio. Mam nadzieję, że nie będzie żałować, gdy zobaczy mnie ponownie.

Sobotę spędziłam na zabiegach, a Warszawa nie jest tania. Fryzjer – trzysta złotych za zrobienie ombre lub sombre, a efekt był taki, że wyglądałam, jakbym miała duże odrosty, choć Karola uparła się, że właśnie tak będzie idealnie. Regulacja i henna brwi u kosmetyczki – pięćdziesiąt złotych (bolało!), hybryda na paznokcie – sto złotych (śliczne). Jakieś super wybielające paski na zęby – czterdzieści złotych. Spojrzałam na siebie w lustrze. Spłukałam się, a efekt był ledwo zauważalny.

– To przecież ściema – powiedziałam z rezygnacją.

– Jaka ściema? – zapytała Karola.

– Sama powiedziałaś, że on już wie, jak wyglądam, więc nie ma co udawać, że jest lepiej niż w rzeczywistości…

– A faceci to nie robią ściemy? Patrzysz na kolesia i widzisz supergościa, a gdy idziesz z nim do łóżka, to widzisz owłosione plecy, pryszcze na tyłku i krzywy penis. A najgorsze, że rano jeszcze chce się całować na porannym „kapciu” – skwitowała moje wątpliwości przyjaciółka.

Sebastian zadzwonił po południu.

Aleksandra Tabor
To już ostatni odcinek „VIRu” który publikujemy – zapraszamy do lektury całej książki o singielce pracującej w warszawskim mordorze: Aleksandra Tabor „VIR” – nakład wydawnictwa Novae Res.

Dodaj komentarz