Okiem Gandalfa

W matni etyki

Jak płaskoziemcy zarządzania relatywizują wartości

Jakiś czas temu miałem okazję, bo nie nazwę tego przyjemnością, brać udział w kilku dyskusjach na temat głośnej fali zwolnień, jaka przetoczyła się przez kilka firm w Polsce, a była bardzo daleka od takich najzwyklejszych standardów bycia fair.

Jak to bywa w przypadku ważnych i kontrowersyjnych spraw, wydarzenia te bardzo spolaryzowały dyskusję i widoczny był podział na dwa obozy. W pierwszym poddawano w wątpliwość, czy trzecia dekada XXI wieku to jeszcze miejsce na tego typu folwarczne zachowania rodem z czasów szalonych lat 90., kiedy budował się w Polsce dziki kapitalizm. W drugiej, równie licznej grupie broniącej firm, które w ten sposób postępowały, tłumaczono, że to w końcu ich suwerenne decyzje i jakakolwiek krytyka jest tylko dostrzeganiem drzazgi w oku bliźniego.

Idąc tropem płaskoziemców zarządzania postanowiłem tę okazję wykorzystać do przyjrzenia się przekonaniom, które reprezentowali zwolennicy drastycznych i nie zawsze fajnie wykonanych cięć w zatrudnieniu. Była to bowiem okazja by zobaczyć, na jakich fundamentalnych wartościach mają zbudowany ogląd działania biznesu. I wylosowałem na potrzeby tego tekstu kilka „perełek”.

Pierwszą myślą, którą z przerażeniem przeczytałem, to przekonanie, że „z definicji każdy, kto prowadzi biznes, zawsze wyzyskuje pracownika”. Kluczowe są tu zwroty „z definicji” i „zawsze”. Płaskoziemcy z takim spojrzeniem na biznes zdecydowanie łatwiej będą godzić się na naruszanie standardów moralnych, ponieważ w głowach już ustawili sobie wyzysk jako coś, co jest przyrodzoną cechą prowadzenia działań rynkowych. I tak jakby przespali lekcję o tym, że do funkcji ekonomicznej w ostatnich dziesięcioleciach doszła funkcja społeczna prowadzenia biznesu. I mam świadomość, że nie jest ona idealnie wdrażana (głównie za sprawą płaskoziemców zarządzania) ale coraz bardziej zwraca się uwagę na to, jakie jest oddziaływanie firm na dobrostan ludzi w nich pracujących. A wyzysk z dobrostanem nie chadza w parze.

Kolejnym ciekawym cytatem „usprawiedliwiającym” nieetyczny styl prowadzenia biznesu jest to, że „może kiedyś taki biznesowy troglodyta jak Elon Musk, który wyrzuca ludzi z pracy z dnia na dzień przez SMS-a, sprawi, że postawimy nogę na Marsie i znajdziemy tam wodę. Wtedy, kiedy akurat braknie jej na Ziemi”. To zadziwiające, jak w umysłach dochodzi do połączenia tak przeróżnych i nie mających związku rzeczy. Czy gdyby Musk w postępowaniu ze swoimi ludźmi nie uciekał się do zwalniania ich przez SMS-y, to w jakikolwiek sposób uniemożliwiłoby mu lądowanie na Marsie? Jak bycie niemiłym władcą wpływa na innowacyjność firm? Otóż wpływa – im bardziej opresyjna organizacja tym mniejsza kreatywność jej pracowników. Czyli może bylibyśmy szybciej na Marsie, gdyby Elon był bardziej OK?

Kolejnym „potworkiem” argumentacyjnym było stwierdzenie: „Tak się właśnie robi biznes i taki jest biznes i to jest biznes w najczystszej formie i postaci”. Tylko, że jest to postać z XIX wieku. Jakbym Izraelowi Poznańskiemu, który na swoje czasy był genialnym biznesmenem, powiedział o ośmiogodzinnym dniu pracy, wolnych sobotach i płatnym urlopie, to by się złapał za głowę. A dziś to jest oczywiste, jak oczywistym się staje oczekiwanie, że będzie się traktowanym etycznie i z poszanowaniem godności.

Co ciekawe, często nic złego w nieetycznym traktowaniu pracowników nie widziały osoby zatrudnione w działach związanych z zasobami ludzkimi. I tutaj przypomniała mi się myśl Martina Heideggera: „język jest byciem i stawaniem się samego człowieka”. Jeśli organizacje definiują swoich pracowników jako „zasób”, to niejako odczłowieczają, sprowadzają do skrótu FTE i pozycji w tabelce. Łatwiej wtedy Władcom postępować z takim zasobem jak z rzeczą. Nikt nie rozdziera szat nad tym jak traktowane są inne zasoby, gdy przestają służyć osiąganiu maksymalnego zysku. Gdy na osoby pomnażające kapitał patrzy się z takiej perspektywy, to decyzja o zamknięciu szwalni w Polsce i wykorzystaniu do produkcji pracy dzieci w kraju dalekiej Azji jest prostym efektem porównania kosztu zasobu w tabelce.

Jako zakończenie pozostawię refleksję nad zdaniem, które można zobaczyć w siedzibie firmy Huel: „Don’t be a Dick”. Wystarczy, że płaskoziemcy zarządzania spełniliby tylko ten jeden postulat a świat byłby odrobinę lepszy.

Konrad Pluciński

Dodaj komentarz