Korpolife

Singielka w korpo: Rozkmina

Poranek po przypadkowym seksie z Sebą był równie banalny i pusty, jak poprzedzająca go randka. Jednak zdaje się, że Karolina zaczyna poważnie myśleć o Sebastianie… W każdym razie bardzo stara się uciec przed własną rozkminą o ewentualnym związku.

– Masz jakieś popisowe danie? Ja robię świetny makaron z krewetkami i czosnkiem – rzucił z pokoju Sebastian.

– Umiem przygotować parówkę z dwoma jajkami. Pasuje?

– To już było w nocy.

Sięgnęłam z półki Karoliny po produkty. Umyłam talerze w zlewie. Zauważyłam, że tylko naczynia, których ja używałam, były brudne. Usmażyłam jajka i podałam Sebastianowi.

– Dobre, całkiem smaczne, jesteś idealną kandydatką na żonę.

– Jasne, taki właśnie był mój zamiar.

– Pycha, chętnie przyjdę na kolację. – Spojrzał na mnie pytająco. Zawahałam się, co odpowiedzieć.

Niczego nie planowałam. Chciałam, aby już sobie poszedł. Sebastian rozgościł się i zrozumiałam, że to jeszcze potrwa, zanim opuści moje mieszkanie.

– Właściwie to mam coś, co można nazwać daniem popisowym.

Wyciągnęłam z szafki metalową kawiarkę, nalałam do niej wody i postawiłam na ogniu. Zmieliłam w młynku ziarna kawy do odpowiedniej grubości i wsypałam do naczynia. Na dno filiżanki wlałam kieliszek czekoladowego likieru, który od dawna stał w lodówce. Gdy woda zawrzała, dolałam do pełna brązowy napój.
Aromat wypełnił całe mieszkanie. Wyciągnęłam z zamrażarki pojemnik z bitą śmietaną, który miałam właśnie do tego rodzaju kawy, i wycisnęłam dużą białą bezę na gorący płyn.

– O, czuję zapach kawy, poproszę z dwiema łyżeczkami cukru – zawołał z pokoju Sebastian.

Nie, to mój przepis na kawę i nie było tam miejsca na dodatkowy cukier. Podniosłam ostrożnie filiżankę i podałam Sebastianowi. Wychylił duży łyk i z ustami wysmarowanymi bitą śmietaną prawie krzyknął:

– To jest zajebiste!

Wypił drugi łyk, potem trzeci, prawie całkowicie opróżnił filiżankę i pocałował mnie.
Całą śmietana z jego twarzy wylądowała na moich ustach, przerwał jednak pocałunek i stwierdził:

– Idę do łazienki. – Nie czekając na moją odpowiedź, postawił naczynie na stół i poszedł do toalety.

Potem pokręcił się jeszcze chwilę po mieszkaniu, pogadaliśmy o pierdołach i wyszedł. Rozstaliśmy się bez żadnych deklaracji.

Czy zadzwoni do mnie? Chciałam się z nim znowu spotkać. Sama nie wiedziałam, czy aż tak mi się podoba, czy po prostu dojrzałam do stałego związku. W ogóle to fajnie byłoby mieć kogoś, umawiać się do kina, wyjeżdżać razem na wakacje, spędzać razem czas na przyjemnym nic nierobieniu.

Błądząc wzrokiem po zagraconym pokoju, znalazłam książkę na półce o tym, jak być szczęśliwym oraz czymś, co zostało nazwane afirmacją życia. To był prezent od Karoliny na urodziny. Już na początku przeczytałam, że trzeba zaczynać dzień od uśmiechu, nawet jeśli ma być udawany – to wystarczy, aby wprawić się w dobry nastrój. Stanęłam przed lustrem w łazience i wykrzywiłam usta w grymasie, który udawał uśmiech. Kolejną radą było uporządkowanie przestrzeni wokół siebie, co miało pomóc w poprawieniu koncentracji i uspokojeniu umysłu. Tak, mój pokój wymagał uporządkowania.

Uznałam, że najlepiej, jeśli przy tej okazji posprzątam całe mieszkanie. To było dobre zajęcie na kaca, nie miałam też planów na weekend (wiem, że to dziwne, gdy żyje się w mieście stołecznym, ale tak właśnie było). Mieszkając w Warszawie, chyba powinnam spędzać wolny czas w muzeach (wstyd się przyznać, ale jeszcze nie byłam w bardzo popularnym POLIN-ie, Muzeum Historii Żydów Polskich), na wystawach czy w galeriach. Wraz z zakończeniem edukacji skończyły się też moje wyjścia do miejsc ważnych i pięknych w tym mieście. Miałam tak blisko do kulturalnych i wartościowych instytucji znanych w całym kraju, a jedyne, które odwiedzałam, to te z alkoholem, choć czasami zdarzyło się i kino. Ten cały ciekawy świat omijał mnie na moje własne życzenie (galerie handlowe chyba nie liczą się w tym rozrachunku). Którejś niedzieli z Karoliną wybrałyśmy się na spacer do Łazienek Królewskich i akurat trwał tam recital chopinowski. Ledwo usłyszałyśmy część allegro maestoso koncertu e-moll op. 11, Karola stwierdziła, że przygrzewa ją słońce (unikała go ze względu na piegi), więc wróciłyśmy do mieszkania.

Aleksandra Tabor

Dodaj komentarz