Okiem Gandalfa

Wojtek taksówkę wymyślił (cz. 2)

Podsłuchane rozmowy pacjentów i pacjentek szpitala okazały się niezwykle ciekawe z kulturowego i językowego punktu widzenia (pierwsza część relacji ze szpitalnej poczekalni znajduje się w poprzednim numerze „Głosu Mordoru”). Ponieważ przesiadywałem na SOR-ze jako jeden z nich, nie budziłem podejrzeń, równocześnie bacznie obserwując komunikację poczekalnianą.

Poprzednie wydanie „Pełnej Kulturki” zakończyłem na wejściu dwudziestokilkuletniego Wojtka, który używał telefonu w trybie głośnomówiącym, wielokrotnie kontaktując się z rodziną. Oto dalsza część historii.

Podczas rozmów telefonicznych Wojtek skarży się na powracające zapalenie i wypytuje, kto mógłby opłacić jego taksówkę, kiedy będzie już wracał ze szpitala. Chłopak przyznaje w jednej z rozmów, że stówę od babci wydał przed przybyciem na SOR.

Pani Halina
Rozmowom przysłuchuje się pani Halina, która dłużej ode mnie czeka na wizytę. Wcześniej wspomniała innej kobiecie, zastępując niektóre słowa gestami, że rybia ość utknęła jej w przełyku i ma przez to trudności z mówieniem.
Pani Halina chwilę po jednej z rozmów Wojtka odzyskuje siłę w głosie i udziela mu rady, aby ten dzwonił po pieniądze na taksówkę do ojca. – Ojciec ma obowiązek dać – zasądziła.

Ojciec
Wojtek wydaje się trochę zaskoczony śmiałością pani Haliny, ale dzwoni. Upływa kilka sygnałów i w końcu odbiera mężczyzna. Wojtek migiem przechodzi do sedna i prosi o pieniądze. Ojciec pyta ile trzeba, ale zanim Wojtek zdąży odpowiedzieć, ze słuchawki dobiega stanowcza komenda kobiety krzyczącej gdzieś w tle – Ty nie dawaj mu żadnych pieniędzy!
Pani Halina przygryzając wargę przewraca oczami ze zdenerwowania, a ojciec po krótkim namyśle odmawia Wojtkowi. Telefoniczne negocjacje nie zakończyły się dla bohatera sukcesem i mogłoby się zdawać, że odmowa ojca stanęła ością w gardle Wojtkowi.

Babcia
Teraz Wojtek dzwoni więc do babci. Mówi, że jest na SOR-ze, bo chyba znów ma zapalenie. Babcia na to, że zgasiła telewizor i nie będzie już patrzyła – po czym odkłada słuchawkę.
Pani Halina dyskretnie machnęła ręką. Wojtek zerka w stronę pani Haliny i kwituje, że babcia od zawsze miała coś ze słuchem. Jednak mina mu rzednie.

Ciocia Kasia
Pani Halina nakłania go więc, aby sprawdził w telefonie, do kogo mógłby jeszcze zadzwonić. Wojtek znajduje numer do cioci Kasi i zapewnia panią Halinę, że ciocia Kasia na pewno mu pomoże.
Dzwoni. Odbiera kobieta. Po krótkiej wymianie uprzejmości, Wojtek przedstawia jej swoje trudne położenie. Zerka raz na panią Halinę, a raz na rozbrzmiewający w ręce telefon. Pani Halina marszczy czoło unosząc brwi i wsłuchując się w przebieg rozmowy ściąga sobie z nogawki zwierzęcą sierść. Ciocia Kasia pyta Wojtka o samopoczucie i odpowiada mu, że musi tylko porozmawiać z wujkiem i że oddzwoni niebawem. Jest nadzieja.

Przepuszczona kolejka
Pani Halina postanawia zostawić na chwilę Wojtka i wymyka się na papierosa. Po kilku chwilach z drzwi gabinetu wyłania się pielęgniarka ze stosem kartek w ręce i wyczytuje panią Halinę. Wojtek klepie się w kolano i mówi, że akurat wyskoczyła, ale dosłownie zaraz wróci. Pielęgniarka w milczeniu przekłada kartę z wierzchu na spód stosu i wywołuje inną pacjentkę do środka.
Gdy drzwi gabinetu się zamykają, robi się jakoś smutno i trochę niezręcznie. Wojtkowi chyba szkoda, że kolej pani Haliny poszła z dymem, rozgląda się po wszystkich dookoła i głośno tłumaczy, że jakby wiedziała, że zaraz wejdzie, toby pewnie nie poszła na tego szluga.

Dalszy ciąg relacji pojawi się w kolejnej części „Pełnej Kulturki”.

Konrad Krzysztofik

Dodaj komentarz